19. CZERWONE OCZY

474 22 12
                                    

Z rana obudził mnie spokojny głos Victorii.
-Irene, jadę wraz z Nicą do naszego domu rodzinnego. Wrócimy dopiero wieczorem.
Odwróciłam się na bok twarzą do dziewczyny.
-Dobrze, ale po co mi o tym tak wcześnie mówisz? - zapytałam, przecierając oczy.
-Żebyś później nie wydzwaniała do nas z pytaniem, gdzie jesteśmy. - odparła i wstała z łóżka.

Uśmiechnęłam, a następnie opatuliłam się pościelą.
-Miłego dnia. - powiedziałam, gdy siostry opuszczały już pokój hotelowy.
Po chwili spojrzałam na jeszcze śpiącą Alice i postanowiłam wstać. Od razu udałam się w stronę łazienki. Umyłam twarz, zęby i zrobiłam lekki makijaż, czyli rzęsy i eyeliner. Założyłam wygodne ubrania i wróciłam do sypialni.

Zastałam w niej Alice, trzymająca w jednej dłoni telefon, zaś w drugiej filiżankę kawy. Dziewczyna spojrzała na mnie znad ekranu.
-Dzień Dobry, gdzie się wybierasz? - zapytała biorąc przy tym łyk gorącego napoju.
-Chcę przejść się po okolicy. Nie mam nic lepszego do roboty. - odparłam i wrzuciłam do kieszeni paczkę papierosów.
-Mogę iść z tobą? - zapytała niepewnie.
-Jasne.

Dziewczyna ubrała na piżamę płaszcz, aby nie tracić czasu i po chwili opuściłyśmy budynek. Stanęłyśmy na kamiennych schodach, patrząc się na ciężkie krople wody spadające z nieba.
-Przysięgam, że gdy byłyśmy jeszcze w hotelu nie dało się usłyszeć deszczu. - powiedziała Alice.
Nie zwracając uwagi na jej słowa, wyszłam na chodnik.

Przez chwilę patrzyłam na dziewczynę z pytającym wyrazem twarzy, aż w końcu do mnie dołączyła. Rozglądałam się po ulicach Kopenhagi i czułam się trochę, jakbym mieszkała w tym mieście przez kilka dobrych lat. Był to nasz ostatni dzień pobytu w Danii, co oznaczało, że miałam jutro zobaczyć Damiano.
Całe moje ciało rozpierała radość, chociaż pisaliśmy do siebie codziennie.

Na ulicy co chwilę przejeżdżało jakiś auto, prawie że rozchlapując na nas wielkie kałuże widniejące przy chodnikach. Nagle Alice się zatrzymała. Obejrzałam się za nią do tyłu i ujrzałam salon fryzjerski.
-Mam ochotę coś w sobie zmienić. - oznajmiła.
-Najlepiej ogól się na łyso. - odparłam, podchodząc bliżej.

-Mówię na prawdę. - dodała, a następnie pociągnęła za złotą klamkę.
Przewróciłam oczami i weszłam za nią do środka. Wnętrze było ozdobione dużą ilością kolorowych świateł, a na ścianach widniały fotografie modelek ze śmiesznymi fryzurami na głowach.
-Witam, w czym mogę pomóc? - zapytała po chwili fryzjerka.

-Chciałabym zrobić coś szalonego z włosami, ale nie jestem jeszcze pewna co. - powiedziała dziewczyna, a pracownica się uśmiechnęła.
-Zapraszam na fotel, a pomogę pani w podjęciu decyzji.
Usiadłam na skórzanej kanapie, naprzeciw jej miejsca. Wybieranie zajęło im zdecydowanie zbyt dużo czasu, lecz w końcu Alice zadecydowała.

-I co? - wtrąciłam, gdy ta trzymała głowę w białej umywalce.
-Dowiesz się, gdy zobaczysz efekt finalny. - odpowiedziała.
Westchnęłam i udałam się do wyjścia.
-Gdzie ty idziesz? - zapytała nagle.
-Nie chce mi się tutaj tyle czekać i siedzieć bezczynnie. Wyślę ci lokalizację, tam się spotkamy. - odparłam.

Dziewczyna skinęła głową, a następnie zamknęła oczy. Zamknęłam za sobą drzwi i ruszyłam w stronę śniadaniowej restauracji. Deszcz nie ustawał, ponadto jeszcze się zwiększał. Po chwili zaczęłam biec. Ciężkie krople, jedna po drugiej raniły moje oczy, które z każdą sekundą bolały coraz bardziej. Zdjęłam z siebie czarną marynarkę i zarzuciłam ją na głowę.

Zbliżałam się do przejścia dla pieszych. Wkroczyłam na nie z impetem, aż nagle usłyszałam głośne trąbienie. Zatrzymał się przede mną samochód, a ja odskoczyłam na bok. Za szybą widziałam zdenerwowanego mężczyznę, który pewnie przeklinał mnie w 10 różnych językach. Jak najszybciej przebiegłam przez zebrę w kierunku schronienia.

Do lekko za dużych, bordowych glanów Damiano naleciało sporo wody, co utrudniało mi przebycie drogi. Na szczęście po chwili za rogiem, zauważyłam wyczekiwaną restaurację. W mgnieniu oka weszłam do środka, a wzrok wszystkich klientów zwrócił się w moją stronę. W miejscu gdzie stałam, zrobiła się jedna wielka plama wody.

Zdjęłam z głowy marynarkę i podeszłam do lady, aby zamówić coś do jedzenia. Usiadłam przy jednoosobowym stoliku, trzymając w ręce kawałek owocowego placka drożdżowego. Wzięłam pierwszy kęs i oparłam się o twarde obicie krzesła. Wyjęłam z kieszeni małe lusterko, w którym zobaczyłam mój rozmazany tusz do rzęs i czerwone oczy, wyglądające jakbym właśnie zapaliła trawkę.

Długo czekałam na dziewczynę, aż w końcu się pojawiła. Obcięła włosy na krótko, wyglądając przy tym o wiele lepiej niż wcześniej.
-Muszę ci powiedzieć, że zmiana na plus! - oznajmiłam, gdy ta podeszła bliżej.
-A dziękuję, wiem. - odparła. - Idziemy stąd?
Przytaknęłam głową, wyrzucając przy tym papierowe opakowanie po słodkości do kosza obok.

Przestało padać, a my szłyśmy w stronę pobliskiego parku. Wzięłam do ręki paczkę papierosów oraz zapalniczkę.
-Chcesz? - zapytałam.
-Tak. - powiedziała Alice, biorąc sama jednego.
Podpaliłam je, zaciągnęłam się i powoli wypuściłam dym nosem.
-Tęsknisz za Damiano? - zaczęła.
-Oczywiście, że tak. Skąd takie pytanie? - odparłam.

Dziewczyna wzruszyła ramionami i nic nie odpowiedziała. Po chwili byłyśmy na miejscu i usiadłyśmy na drewnianej ławce obok wielkiego drzewa. Oparłam się o ramię Alice i poczułam zapach jej słodkich perfum.

𝐋𝐀𝐒𝐂𝐈𝐀𝐌𝐈 𝐒𝐓𝐀𝐑𝐄 | Damiano DavidOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz