22. TĘSKNIŁAM

379 23 7
                                    

Biegłam jak najszybciej w kierunku wielkiej hali w centrum, na której Måneskin mieli zagrać swój ostatni koncert w roku. Próbowałam nie potknąć się o wystające kawałki chodnika, spoglądając przy tym co chwilę na zegarek. W końcu dotarłam na miejsce.

Udałam się w stronę przymierzalni, wiedząc, że i tak byłam już spóźniona. Otwierając drzwi, ujrzałam stojący przede mną zespół. Byli jeszcze nieprzebrani, lecz na ich twarzach widniał już mocny makijaż. W pewnym momencie cała czwórka zwróciła głowy w moją stronę.

-No nareszcie! Ile można czekać? - zaczęła Victoria gestykulując.
-Naprawdę was przepraszam, ale... - nie przestawałam dyszeć ze zmęczenia.
-Nie tłumacz się, tylko daj nam te stroje. Zaraz wchodzimy na scenę. - przerwał Damiano, zabierając czarne pokrowce z mojej ręki.

Po tych słowach wyszłam z pokoju, a Thomas zatrzasnął mi drzwi przed nosem. Tylko westchnęłam, nie mając już siły na odpowiedź.
Poszłam zrezygnowanym krokiem na trybuny, z których miało być najlepiej widać koncert. Spojrzałam na siedzenie obok mnie, na którym powinna była znajdować się Alice.

Dziewczyna nie mogła się dzisiaj pojawić, gdyż przygotowywała swoją imprezę urodzinową. Zaprosiła na nią tylko mnie wraz z Damiano, z którym miałam na nią przyjść zaraz po koncercie. Położyłam ostrożnie dłoń na niebieskim plastiku, zwracając wzrok na scenę.

Nagle z oddali usłyszałam jakieś krzyki, wołające moje imię. Spojrzałam w dół i zobaczyłam dwie fanki, trzymające telefony skierowane aparatem na mnie. Uśmiechnęłam się sztucznie, machając przy tym wolną ręką, a ich twarze momentalnie rozpromieniały.

***

Ostatni akord i uderzenie w perkusję, a na całej hali rozległy się głośne piski. Starałam się bić brawo jak najmocniej potrafiłam, gdy Måneskin opuszczali scenę. Po chwili zmyłam się z trybun, kierując się do wyjścia. Stanęłam przed budynkiem poprawiając przy tym dzwony, ściskające mnie w udach.

Czekałam kilkanaście minut, aż w końcu poczułam znajome mi dłonie, które spoczęły na mojej talii. Odwróciłam głowę do tyłu i ujrzałam Damiano. Nasze usta złączyły się w delikatnym pocałunku, a chłopak nie próbował ukryć uśmiechu.

-Teraz taki romantyk, a jak było w przymierzalni? - zażartowałam patrząc mu prosto w oczy.
-Przepraszam, ale ktoś tu obiecał być godzinę wcześniej od rozpoczęcia koncertu, a nie 5 minut przed. - odparł.
-Byłam zajęta.

-Questa volta ti perdono. - pokręcił głową, prowadząc mnie do samochodu.
Jechaliśmy przez chwilę, aż zaparkowaliśmy blisko domu Alice. Obok stało już kilka aut, a przez okna było widać krzątających się ludzi w środku. W pewnym momencie ujrzałam znajomą mi sylwetkę.

Była to ona, ta sama krótkowłosa dziewczyna, która wyznała mi miłość tydzień temu. Odwróciła głowę w moją stronę, aż nagle nasze oczy się spotkały. Widziałam zaskoczenie, wymalowane na jej twarzy. Wydawało mi się, iż myślała, że się nie zjawię.

Uśmiechnęłam się, lecz ta szybko odeszła od okna, kierując się za pewną blondynką.
Moja mina spochmurniała i pociągnęłam Damiano za sobą. Podeszliśmy pod drzwi, a chłopak kliknął biały przycisk z rysunkiem dzwonka. Od razu usłyszeliśmy kroki, zbliżające się w naszą stronę.

W progu stanęła nam ta sama dziewczyna, którą ujrzałam wcześniej przez okno. Nie zrobiła na nas pierwszego lepszego wrażenia, przez swój odchęcający wyraz twarzy.
-Przyszliście na urodziny Alice? - zapytała donośnym głosem.

Oboje przytaknęliśmy głowami, a ona odsunęła się, umożliwiając nam wejście do środka.
Czułam jej wzrok przeszywający moje całe ciało od stóp do głów. Wzięłam od Damiano kolorową torbę z prezentem i oboje udaliśmy się w poszukiwaniu jubilatki.

Z pokoju obok wybiegł nagle Jax, prawie wplątując się w moje nogi. Skręciłam do kuchni, w której ujrzałam Alice, a ta wymusiła na swojej twarzy uśmiech.
-Wszystkiego najlepszego! - powiedziałam chórem wraz z Damiano.

-Ach, dziękuję! - odparła, podchodząc do nas bliżej.
Po kolei obdarzyliśmy ją uściskiem, a następnie wręczyliśmy jej prezent. Odstawiła go na bok, a następnie wróciła do przygotowywania przekąsek. Poczułam się niezręcznie, gdyż widziałam i słyszałam zniechęcenie do mnie w każdym jej słowie i spojrzeniu.

***

-Pomyśl życzenie. - powiedział jeden z przyjaciół Alice, gdy ta siedziała przed wielkim, czekoladowym tortem.
Zamknęła na chwilę oczy, które po kilku sekundach otworzyła, zdmuchując wszystkie świeczki. Zaczęłam bić brawo, opierając się o twarde ramię Damiano.

Po zjedzeniu ciasta, wyszłam na dwór siadając na zimnych schodach. Myślałam nad tym, czy między mną, a Alice jeszcze będzie kiedykolwiek tak samo. Chciałam porozmawiać z nią w cztery oczy i wyjaśnić wszystko, lecz z drugiej strony nie byłam na to gotowa.

Nagle usłyszałam ciche kroki za mną. O wilku mowa. Krótkowłosa dziewczyna dosiadła się do mnie, nie wypowiadając z siebie ani słowa.
-Tęskniłam. - zaczęłam po chwili.
-Chcę to skończyć. - odpowiedziała nagle, nie zwracając uwagi na mnie.

Momentalnie odwróciłam się w jej stronę, przełykając powoli ślinę.
-O czym ty mówisz? - zapytałam.
-Nie sądzę, że ciągniecie dalej tej przyjaźni ma jakiś sens. - kontynuowała.
Moje ciało zamarło na chwilę, a gardło lekko się zacisnęło.

-Irene, nie wyobrażam sobie udawania jakby nic się nie stało. Czy ty nie rozumiesz, że ja naprawdę cię kocham? - podniosła swój ton, wstając.
Zrobiłam to samo, patrząc się prosto w jej szklane oczy.

-Ale, po tym wszystkim... - mój głos zaczął się łamać.
-To koniec.
Widziałam, że chciała zgrywać twardą lecz po jej policzku spłynęła najpierw jedna, a później druga łza. W pewnym momencie uścisnęłam ją, jak najmocniej potrafiłam i zaczęłam szlochać niczym małe dziecko.

Jej ręce znalazły się na moich barkach. Stałyśmy tak przez chwilę, aż w końcu Alice odsunęła się ode mnie z zapłakaną twarzą. Uśmiechnęła się lekko, a następnie wróciła po schodach z powrotem do środka, zostawiając mnie samą.

𝐋𝐀𝐒𝐂𝐈𝐀𝐌𝐈 𝐒𝐓𝐀𝐑𝐄 | Damiano DavidOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz