Jesteś tutaj, bardziej niż zwykle, taki bliski, troskliwy.
Droga wydaje się taka krótka, mimo że przeszliśmy już ponad kilometr. Jak mam wytłumaczyć, powiedzieć Ci o czymkolwiek, co siedzi mi w głowie?
-Urosłaś chyba
-Możliwe- w gruncie rzeczy, rozmowy o niczym idą nam chyba najlepiej. Nie jesteś bardzo wysoki, nie tak wysoki, jak to sobie kiedyś wymarzyłam, więc może skończmy temat wzrostu.Temat tabletek, które połykam też kończmy. Wszystkie tematy należy odłożyć na później. Później, które w naszym wypadku nie nadejdzie nigdy.
-To gdzie idziemy?- kręcisz mną, a ja nawet bez tego tracę orientację bardzo szybko. Patrzę w lewo, w prawo. Śmiejesz się ze mnie.
-Tam- wskazuję i gubię drogę, którą miałam właśnie w głowie.
Rycz, mała, rycz. Płacz, maleńka, płacz.Twój śmiech jest taki kojący, że ufam Ci bezgranicznie. Wiem, że to błąd.
I w końcu siadamy tam, gdzie zawsze.
Nic nie przecina ciszy, tylko czasem, jakiś samochód zamruga z daleka światłami. Trzymasz moje palce w dłoniach, bawisz się pierścionkami.
Mówię sobie "jest pięknie", słychać huk, bije serce, mam obok siebie Ciebie, nie trzeba mi więcej.I trzymasz mnie mocno, wciąż obejmujesz, a ja boję się, że to tylko sen, z którego za chwilę się obudzę. Że Twoje ciepłe ramiona zastąpić mi będzie musiał koc leżący na podłodze po zrzuceniu z łóżka.
Nie chcę się budzić, mimo chłodu panującego na dworze mogłabym spędzić tu z Tobą resztę nocy.
Gwiazdy świecą tak pięknie, zaraz się rozpadną, przecież po to są, prawda? Żeby wyglądać jak malutkie kropeczki na czarnym materiale i umrzeć, gdy będą już zbyt idealne, by żyć.
Nam też to grozi, czy umrzemy już dziś? Ten wieczór jest tak idealny.
Zamknij na chwilę oczy, nie myśl o tym czy boisz się czy nie.Teraz w słabym świetle księżyca, dostrzegam najwięcej szczegółów, gdy tak leżę wtulona w Ciebie i wszystko inne nie ma znaczenia.
Sen?
-Nie chcę stąd nigdzie iść, wiesz? - patrzysz na mnie, prosto w niepomalowane oczy i znów przytulasz. To przytulanie nie ma końca. Nie powinno mieć.
Czuję się taka bezpieczna, jakby nic nigdy mi się nie stało, jakby nikt nigdy mnie nie skrzywdził.
Sen?
Jeszcze mam ochotę Ci powiedzieć, że od początku miałeś rację, że ludzie tak z dnia na dzień o sobie nie zapominają. A ja już nie miałam nadziei, godziłam się z losem. Jednak się udało, wszystko, jak leci.
Znów nazywają mnie Twoim imieniem. A wolałabym, żeby jednak to było nazwisko. Jakby to pięknie brzmiało. Nie jestem do Ciebie podobna, prawda? Skąd ten chory pomysł?
Nasze oczy są zupełnie inne. Moje ciepłe, karmelowe, a Twoje takie lodowate. Zimna zieleń opanowuje wszystko. Kształt też mają inny. Ile ja bym dała, by móc patrzeć w nie codziennie.
Jesteś.
Tak bardzo mi Cię brakowało. Jak słońca w lecie, jak tego pieprzonego spokoju, dźwięku muzyki w słuchawkach.
Jesteś.
"Musimy to kiedyś powtórzyć"
Jesteś.
Bądź już zawsze, dobrze?