#25

19 5 0
                                    

Kolejny powód do rozstania- brak czasu.

-Chcesz skończyć?- pytam nagle
-Nie mam ochoty z Tobą rozmawiać.

Wybucham płaczem, znowu uciekam, próbujesz mnie opanować.

Czuję rozdzierający ból w klatce piersiowej, jakby ktos mi po niej skakał na skakance. Nie mogę oddychać, dławię się lękiem, że odejdziesz.

Powtarzam Ci wszytko co o mnie powiedziałeś: że się puszczam, że wkurwiam, że nie mam dla Ciebie nawet chwili.

Odchodzisz.

Zabawne, że mam jeszcze siłę, by Cię gonić.
Płaczę. Ciągle płaczę.

-Idź już do domu- kolejny sztylet w serce, powoli brakuje tam już miejsca.

Całuję Cię i robię to, czego chcesz. W głowie mam całkowitą pustkę, nie wiem, co powinnam zrobić, co myśleć.
Pójdziesz za mna? Nie pójdziesz?
Nawet się nie odwracam. Ktoś już zmazał ze ściany napis "Ja Ciebie też", a może nnigdy go tam nie zapisałam. Mam wrażenie, że cały mój świat rozpada się na kawałeczki o średnicy jednego nanometra.

Doganiasz mnie pod Notabene i łapiesz w ramiona. Coś tam krzyczę, żebyś mnie zostawił, że mam Cię dosyć. Sama nie wiem czemu to robię, skoro wcale tak nie myślę.

-Powiedz mi tylko, czy to koniec?- błagasz ze łzami w oczach.
-Teraz to ja nie mam ochoty z Tobą rozmawiać.
-Kocham Cię! Przepraszam
-Za każdym razem mówisz to samo i nigdy nic się nie zmienia.

Oddech mi się uspokoił, już nie dyszę tak nieporadnie. Dłonie wróciły na swoje miejsce, nie telepią się jak opętane. Jeszcze tylko oczy, weź się w garść mała, oczy schną w ciągu sekundy.

-Miło było- wymierzam prosto w Ciebie. -Czemu płaczesz? Coś się stało?
-A nie?- teraz to Ty histeryzujesz.
-A tak? Przecież nic się nie stało.
-N-nic- dukasz między urywanymi wdechami i chyba nie możesz uwierzyć, że bycie suką wychodzi mi tak łatwo.
Dobrze gram, tylko tyle.
-Mogłeś skłamać jak kiedyś i powiedzieć, że tracisz właśnie najważniejszą osobę w swoim życiu.

Jeszcze chwilę się ze mną szarpiesz, próbujesz zatrzymać, nie chcesz puścić. Kładę Ci rękę na ramieniu, a gdy z przerażeniem zatrzymujesz na niej wzrok, mówię, że Cię przecież nie uderzę.

-Kocham Cię- dorzucam na odchodne, a Ty mnie puszczasz.
W tym momencie coś się dzieje.

Coś pękło między nami, coś jak mięśni zanik, nie pozwala dojść do siebie, kwiaty zeschły, a my wśród łez sami.

W tym momencie zrozumiałam, że odpuściłeś.
W tym momencie doszło do mnie, że to ja jestem suką i to wszystko moja wina.
W tym momencie mój umysł wygasł całkowicie, bo doszło do zwarcia z rzeczywistością.

W tym momencie pojęłam, że to był błąd mojego życia.

Na siódmym piętrzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz