#28

24 5 0
                                    

Już o Tobie nie piszę.
Już nie muszę prowadzić sama ze sobą konwersacji na Twój temat.
Już nie boję się mówić o tym, co myślę.

10.10.2015
Minął rok od naszego małego początku. Pierwsze wyjście po pychotkę na dzień nauczyciela. Samorząd klasowy zobowiązuje, wiadomo.

Tak pewnego jesiennego dnia, tuż przed dniem nauczyciela, umówiliśmy się, że załatwimy wszystkie sprawy z tym świętem związane. I tak spotykając się pod piekarnią zamówiliśmy ciasto, po czym ruszyliśmy w stronę mojego bloku, niewiele się do siebie odzywając. Pamiętam doskonale Twoją zaskoczoną minę, gdy rozłożyłam ramiona i z uśmiechem, jakim nikogo od dawna nie obdarzyłam, powiedziałam Ci nieśmiałe "no chodź".
Potrzebowałam wtedy takiego ciepła i bliskości, nawet nie myślałam o niczym więcej. Byłeś dla mnie tylko kolegą z klasy, dziecinnym chłopcem, któremu nie w głowie nauka, i gdybyś wtedy powiedział mi, że dziś będziemy razem, zaśmiałabym się tylko pod nosem z Twojej bujnej wyobraźni.

Oboje chyba dorośliśmy, choć tak naprawdę nie ma się czym chwalić. Ja uciekłam z domu, na moment, ale co to zmienia? Biegali, szukali mnie, poznali Ciebie. Płakałam tak rzewnie wycierając tusz do rzęs w Twoją bluzę. W końcu "mój kolega" stał się moim pełnoprawnym chłopakiem, z którym ciągle się kłócę i godzę na zmianę. W końcu nie ma żadnych przeciwwskazań, żebyśmy mogli spotykać się tak często, jak chcemy.

Nie obiecam Ci, że to koniec tej dziwnej opowieści o Tobie. Nie wiem, czy ta opowieść kiedykolwiek się skończy. Kiedy tak o tym myślę, to nie potrafię sobie nawet przypomnieć, dlaczego w ogóle się zaczęła? To chyba dziś nie jest ważne.

Najważniejsze, że mamy siebie.

Na siódmym piętrzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz