Lol.
League of legends.
Powód do rozstania numer dwa.
Kolejny okres, w którym nie potrafimy się dogadać w pewnych kwestiach.
-Spierdalaj- mówisz bez emocji.
Nie wytrzymuję i uderzam Cię w twarz. Zginasz się w pół, a moja ręka nagle traci czucie.
-Teraz to zostań- łapiesz mnie ze łzami w oczach.
-Teraz to Ty spierdalaj.
Biegnę do domu najszybciej, jak umiem.-Nie wiem czy bardziej chcę skończyć, bo wkurwia mnie nawet zielona kropka obok Twojego imienia, czy bardziej nie chcę, bo Cię kocham.
Trochę marny ten koniec, bo nie umiem odejść i cała się trzęsę, tak, że nie mogę usiedzieć. Nie przestaje płakać, odkąd Cię uderzyłam, pomijając już to jak musiało boleć, bo moja ręka jest w opłakanym stanie, to ja po prostu przepraszam. Jestem tak rozchwiana emocjonalnie, że nie potrafię najzwyczajniej w świecie pozwolić Ci o sobie zapomnieć.
Wstaję rano po nocy bez snu, muszę się pomalować, muszę wsiąść w autobus, muszę pójść do szkoły i normalnie funkcjonować. Muszę. Ale to mi w żaden sposób nie wychodzi.
Spotykam kolesia, który kiedyś do mnie zarywał. Hejka, hejka. Zbijamy pione. Przez całą drogę rozmawiamy, jakbyśmy się znali całe lata, daje mi hajs na bilety, bo z tego wszystkiego jadę do szkoły bez pieniędzy. Okazuje się, że chodzimy do tej samej budy, cóż za ironia losu.
Powinnaś go zostawić ostatecznie.
Od wczoraj już 12 razy napisałeś, że mnie kochasz.
To nie jest chłopak dla Ciebie.
Twoja uśmiechnięta twarz wciąż na mnie patrzy z tapety telefonu.
On Cię niszczy.
Nieodebrane połączenie. Od Ciebie.Żegnam się z nim szybko i oddzwaniam. W napięciu czekam na to, co powiesz. A Ty mówisz to, co zawsze.
-Kocham Cię, przepraszam.
Nagle jakaś klapka przeskakuje mi w głowie i wszystkie nasze chwile biegną przed oczami. Sama sobie piszę zwolnienie z lekcji i pierwszym autobusem, który przyjeżdża na przystanek, jadę pod Twoją szkołę. Jest mi niesamowicie zimno, ale czekam dzielnie na korytarzu.
Wychodzisz z sali.
Już tracę nadzieję, że podejdziesz, jednak robisz krok w moją stronę i patrzysz na mnie. Masz zaszklone oczy.
-Czemu nie jesteś w szkole?
Nie odpowiadam. Nie mam siły.
-Na prawdę Cię kocham.Wyciągasz mnie stamtąd i całujesz długo, namiętnie, jakbyśmy się wieki nie widzieli. Gładząc dłoń owiniętą bandażem, prowadzisz do swojego domu. Siedzimy z Twoją mamą , a ona patrząc na nas, ze śmiechem mówi, że...
Takie wypadki się zdarzają.