Czuję w udach chłód bijący od mokrej ławki, gdzieś za mną co chwilę o chodnik uderza piłka, by w końcu wpaść do kosza i z hukiem odpaść na ziemię.
Szczęśliwi ludzie idący szczęśliwą ulicą w szczęśliwym świecie, nie wiem do końca, czy nadal tu jestem. Oddycham powoli zagryzając wargi, na których krew zmieszała się ze szminką. Żyję.
Jeszcze wczoraj o tej porze byłam pewna, że zrobiłbyś dla mnie wszystko. Przecież mówiąc, że mnie znajdziesz przeszedłeś piechotą dwadzieścia kilometrów i to wydawało mi się tak niesamowite, że uwierzyłam we wszystko, co chciałeś.
Ale wczoraj to przeszłość.Zawsze
musi być ktoś
najważniejszy
jedyny
konieczny
bez którego życie
traci sens
musi być człowiek
ważny jak alfabet
bez którego wszystko
staje się niezrozumiałe
i ponad siłyZawsze musi być ktoś, kto tak doszczętnie zniszczy we mnie wszystko, że przez kolejne tygodnie nie mogę się pozbierać. Bo jakże mogłoby być inaczej?
Szczękam zębami. Każdy mija mnie szerokim łukiem, nawet mały york patrząc mi w twarz, odskakuje z piskiem i nieomal zrywa się ze smyczy. A ja nie wstaję.
Tik tak.
Tik tak.
Tik tak.
Pora coś chyba zmienić.Zamknięta w pokoju pożeram lody waniliowe, by po chwili z niesmakiem w ustach zrobić kolejną serię ćwiczeń.
Miałam do lata być beaty&fit, a Ty miałeś mi w tym pomóc.
Nic z tego raczej nie wyjdzie."Odłóż już ten telefon, zobacz jakie masz przekrwione oczy"
Dobrze, babciu.
Nie kłócę się.
Przecież już nie czekam na żadną wiadomość, nawet się nie łudzę, że coś przyjdzie.
Szkoda tylko, że moje oczy to nie wina telefonu.-Czego ty oczekujesz od życia?
O matko! Mam odpowiedzieć już teraz? Nie wiem, mam kompletny mętlik w głowie. Nie mam planów, marzeń, żadnych ambicji. Najchętniej usiadłabym gdzieś i przeczekała swoje życie, tak jak czeka się w kolejce do lekarza. Czuję się trochę bezradna, wykończona. Przejeżdżam palcami po żebrach, obojczykach, kolanach, powoli okrążam nadgarstek, wszystko tak, jak to zostawiłeś, na swoim miejscu. Sprawdzam jeszcze raz żeby niczego nie przeoczyć, zapominam już gdzie dokładnie kładłeś kciuk mówiąc mi, że jestem drobna i się o mnie boisz.
Zaciskając powieki przywołuje ziemisty kolor skóry i łzy cieknące Ci po policzkach.
Ile jeszcze będę się męczyła z tym wszystkim? Sama nie wiem. Podobno nie widać żadnej poprawy, a to chyba dobrze nie wróży.
Czasem jeszcze siadam na parapecie i patrząc na nasze zdjęcie zastanawiam się ile moglibyśmy ze sobą wytrzymać. Czy kiedyś tak jak dziś wymawiałbyś moje imię z nieziemską czułością i niepokojem. Czy zabierałbyś mnie gdzieś daleko, w miejsca, które mogłabym pokochać. Czy nie przeszkadzałaby Ci moja pomarszczona skóra.
Gdybyśmy byli jacyś my.
Gdybyśmy umieli ze sobą wytrzymać.
Gdyby Ziemia nie była Ziemią, a z nieba możnaby codziennie kraść choćby jedną gwiazdę.Me serce bije i tak na przekór dniom
Wyostrzam wzrok kiedy przyjść ma sen, jak dziki zwierz jestem czujna.Wiem, że nie jestem ideałem. Nawet nie chcę być. Niedobrze mi się robi na samą myśl o tym, że mogłabym być nim być dla kogoś innego, niż dla Ciebie.
Mieliśmy sobie wytykać błędy, krzyczeć na siebie i przypierać do muru. A siedzimy gdzieś z dala od siebie, wciąż o sobie myśląc.
Tandetny serial z przerwami na reklamy.
Nie chcę już takiego życia.Nie ma nawet mowy, że wezmę się w garść i o Tobie zapomnę. Znajdę kogoś innego, jasne. Prawda jest taka, że nie zastąpię Cię nikim innym, bo na nikim innym nie będzie mi zależało tak kurewsko mocno jak na Tobie.
Oaza spokoju.
Kwiat lotosu.
Pierdolona agresja ze mnie wychodzi.
Nie dziwię się, że nie wytrzymałeś.
Nikt by nie wytrzymał.
