Wiesz jak czuje się człowiek, gdy jakaś cząstka jego duszy odnajduje miejsce, w którym powinna być od początku i zostać w nim do końca życia?
Ja już wiem.
Tym miejscem jest mieszkanie Twojej babci. Stare meble, wyblakła fototapeta i dwie wiszące na niej gitary. Łóżko zrobione ze stosu kołder i kocy, białe zasłony zdobione czarnymi kwiatami i firanka zakrywająca szybę w drzwiach.
Wszystko urządzone tak, jakbym ja nigdy tego nie urządziła. Elementy kompletnie odrębnych układanek złożone w jedną, opowiedzianą w przedziwny sposób i ujmującą historię.
Pięć zegarów obok siebie, kryształy na półkach regałów, wielki stół w kuchni, przy którym zmieści się cała rodzina na niedzielnym obiedzie, i drążek do podciągania między futrynami.
To mieszkanie ma w sobie taką energię, jakbym mogła wchodząc do niego, przenieść się w czasie i zastygnąć w Twoich ramionach w latach 80. Mogłabym tam dosłownie wszystko. Wena, która ciągle mnie opuszcza, nawet na krok by nie odstąpiła i jakoś sprzątać byłoby łatwiej i zmywać naczynia, i nawet kochać się z Tobą przy świecach w szarościach nocy. Zostać, zostać tam, przy Tobie na zawsze.
Wychodzę z założenia, że prezenty urodzinowe powinny być niedrogie, niezbyt ładne, ale koniecznie użyteczne, dlatego wyciągam z pudełka cztery czekoladki, a w ich miejsce wkładam paczkę prezerwatyw. W końcu zabawa tkwi w toffifi, prawda?
Do kokardki dorzucam liścik o treści "Ja nie kłamię :)" i jestem już niemal pewna, że zgadniesz, co dostałeś.Pomysł Ci się podoba, żałujesz tylko, że nie możemy ich od razu wykorzystać. Twój rozpalony wzrok pada na moją nieco za wysoko pociągniętą spódniczkę, a usta zatapiają się w moich dziękując z całego serca, za to co masz. W takie dni aż chce mi się krzyczeć z radości, że jesteśmy razem i możemy spędzić ze sobą chwile.
Zamiast tortu proponujesz szarlotkę, chwilę rozmawiamy, w końcu dzwoni Twój telefon.
"Nie przyjdziemy"- powtarzasz uparcie niezliczoną ilość razy. Głos w słuchawce prosi mnie do telefonu, a ja prawie wyrywam Ci go z rąk.
-Tak, tak, przekonam go, możemy się przejść, pizza jeszcze nie dotarła, niedługo będziemy .
To najgłupsze, co mogłam zrobić. Palę się ze wstydu, gdy mówisz, że to nie Twoja mama, tylko ciocia i musimy iść do jakiegoś baru. Mam ochotę zdrapać Ci ten uśmieszek z twarzy, bo nie rozumiem, czemu aż tak bawi Cię moja nieporadność w tej sytuacji. Jednak nic takiego nie robię, to Twoje święto.
Ciocia odpuszcza i wysyła do nas Alana z pieniędzmi, on niezbyt długo cieszy nas swoim towarzystwem, bo musi zdążyć, zanim zamkną siłownię.
Nie chcę wychodzić. Nie chcę Cię zostawiać na tę noc. Chcę Cię opleść wszystkimi kończynami i zatrzymać przy sobie.
Pozwól mi być swoim prezentem.