20

1.2K 97 14
                                    

Zielonooki wziął swoją torbę i wyciągnął z niej parasolke, na zewnątrz zaczęło mocno lać, tak jak było napisane w prognozie pogody. Omega skończył już swoją zmianę, więc nie zostało mu nic innego jak zabrać swoje rzeczy, milutko się pożegnać i udać się w stronę przystanku.

- Do widzenia Levi - uśmiechnął się do niego.

- Zaczekaj - wstał. - Dziś wracam do domu wcześniej, podwioze Cię

- To miłe z twojej strony... Ale nie chce sprawiać kłopotu, przejdę się kawałek, nie jestem z cukru, nie rozpłynę się - odparł z uśmiechem.

- Polemizowałbym... - mruknął pod nosem. - Mimo to nie przyjmuje odmowy

- Ale Pan uparty

- Owszem i nie 'panuj' mi, już Ci mówiłem jak masz się do mnie zwracać - zabrał swoje rzeczy i wyszli z gabinetu, czarnowłosy zamknął go na klucz, dzisiaj firmę zamykał Erwin, więc Levi mógł wcześniej wrócić do swojego domu.

- Wiem wiem, ale muszę się przyzwyczaić

Wyszli na zewnątrz, Eren miał zamiar rozłożyć parasol, żeby chociaż dojść z suchymi ubraniami do samochodu, jednakże Ackermann zrobił to szybciej. Nad sobą i nad nim rozłożył czarny szeroki parasol.

- Jesteś szarmancki dla każdej omegi?

- Nie - odparł. - Tylko dla jednej

Policzki Omegi od razu zrobiły się różowe, na słowa Alfy odparł tylko krótkie 'mhm...' po czym wolał się nie odzywać.

Całą drogę wracali w ciszy, ale nie była to niezręczna cisza, wręcz przeciwnie, po pracy cisza była zbawienna i przyjemna. Poza tym oboje czuli się dobrze w swoim towarzystwie, więc nie mieli powodów do krępacji.

- No i jesteśmy - zaczął kobaltooki zatrzymując się pod domem Omegi. - Zapraszam Cię dziś na kolację do mnie

- Na kolację?...

- Mhm, przyjadę po Ciebie około godziny siedemnastej, może być? Nie przyjmuje odmowy

- Zgoda - uśmiechnął się po czym wyszedł. Czuł, że los się do niego uśmiechnął i relacja z Alfą jest coraz lepsza, byli bliżej... Już nie dzieliła ich taka odległość jak wcześniej.

Natomiast Levi, dumny z siebie jak chyba nigdy dotąd, wstąpił do sklepu i zaopatrzył się we wszystko, co mogłoby się przydać na kolację. W jego głowie powstawał zarys tego jak pięknie będzie wszystko wyglądać.

- Dowód poproszę - powiedziała młoda kasjerka, która w obawie przed wiekiem Alfy w GARNITURZE, wolała zapytać o dowód zanim sprzeda alkohol.

- Serio? - wyciągnął i pokazał, twarz młodej kasjerki szybko przybrała czerwony odcień na znak zawstydzenia...

- Bardzo przepraszam... - dokończył swoją czynność.

Levi szybko schował zakupy do papierowej torby i wyszedł pospiesznie ze sklepu. W domu pozostało tylko przygotować kolację, co było mocną stroną Ackermann'a. Musiał jednak przyznać sam przed sobą, że pierwszy raz robił kolację na, teoretycznie, randkę...

- Mamo, musisz mi pomóc...

Liście Mięty ~Riren~ ABO ||ZAKOŃCZONE||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz