~rozdział 5~

1K 71 5
                                    

Kończyłem właśnie się włamywać do banku, wpisywałem właśnie ostatnie słowa. Gdy udało się otworzyć szybko wbiegłem dalej, otwierając kolejne drzwi przy użyciu karty. Wyjąłem wiertarkę podchodząc do szafki, i zacząłem wiercić.

- Mamy to!- wykrzyczałem.

Szybko zabrałem kartę z miejsca i zacząłem pakować pieniądze do torby.

Gdy skończyłem, zarzuciłem torbę na plecy i wyjąłem pistolet idąc do holu.

Zacząłem celować do zakładników, rozmawiając tym samym z Carbo.

-Wszystko dobrze? Jakiś nie swój jesteś.- powiedział.

- Ta, to tylko zmęczenie.- powiedziałem.

Od samego rana, zajmuje się Luisą więc nie ma się co dziwić. Zastanawiałem się juz nawet o tym by powiedzieć chłopakom, bo mimo że mam ją nie cały dzień źle się czuję chowając ją.

- O, witam Pana Grzegorza.- usłyszałem śmiech Davida zza swoich pleców.

Odwróciłem się i zobaczyłem jak Monthana próbuje coś zdziałać.

- Ty! W różowej kominiarce. Podejdź tu.- usłyszałem.

Rozejrzałem się po ludziach, jako jedyny miałem różowa kominiare. Podszedłem więc do Monthany.

- Możemy porozmawiać na osobności?- zapytał.

- Niech będzie.- niechętnie się zgodziłem.

- zastąpcie mnie na chwile, zaraz wracam.- powiedział na radiu wyłączając je.

- Oj Erwin, Erwin. Nie ładnie.- powiedział lekko się uśmiechając.

- Czego chcesz Grzechu?!- podniosłem głos mając dość.

- Powiesz mi co robiłeś w dziecięcym?- zapytał.

- Nie, Spadaj.- powiedziałem.

- No weź.- próbował mnie zmusić.

- Dobra, ale jak ty mi powiesz co ty robiłeś tam.- uśmiechnąłem się chytrze.

-Kupywałem prezent, bo zostałem Wujkiem.- powiedział również się uśmiechając.

- Zła odpowiedź.- powiedziałem odchodząc.

- Czekaj. Co jeśli ktoś się dowie o tym?- zapytał chytrze się uśmiechając.

- To cię zabije. Jeśli nie chcesz wojny w mieście odpuść.- warknąłem.

- Ej no zaczekaj!- usłyszałem zza pleców.

- Gmtkj.- powiedziałem pokazując mu środkowy palec, I wróciłem do banku.

- Co chciał?- zapytał Carbo.

- Szantażować mu się zachciało. Ale nie ważne mamy odjazd?- zapytałem.

- Tak, za pół minuty. Wszystko gotowe?- odpowiedział David.

Już po chwili siedzieliśmy w czwórce.
Z elektrykiem te szuje nie miały szans.

Już po chwili zgubiliśmy ich, rozłączając się na parkingu. Wysiadłem z auta przebierając się w swoje zwykłe ciuchy.

Wróciłem do mieszkania, I gdy Labo je opuścił położyłem się spać koło Luisy.

~~~~
Hej

Pisane:10.11.2021

Opublikowane: 30.11.2021

Słów: 340

Paa

~dziecko Mafii~/ZakshotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz