Rozdział 23-Kolacja

85 3 13
                                    

*Arleta*

Wojtus przekazał nam informacje, że jemy dzisiaj kolację u jego taty (ja, on Miłosz i mogę zabrać Konrada).
Cały dzień spędziłam z Anią, zaczynałyśmy się zachowywać trochę jak siostry. Ok niby byłyśmy pełnoletnie, ale w tym momencie włączyłyśmy muzykę na maksymalną głośność i skącząc po  całym moim pokoju biłyśmy się poduszkami. W tym momencie wszedł do nas Wojtek...

±A co tu się wyprawia?
≈Nic!
~Nic!- krzyknęłyśmy niemal równocześnie
±Ok... Ogarnij się się i czekam w samochodzie.
~Po co?
≈Gdzie jedziemy?
±Do sklepu, twoje ciuchy siostra są mega stare i w opłakanym stanie. Masz te same, które Ci już ledwo służyły zanim Cię tu zabraliśmy. Wszyscy się zgadzają, że potrzebujesz nowych. A Ty Skarbie pomieszkasz tu jeszcze przez chwilę, a nie masz żadnych ciuchów czy bielizny
≈Oki, zaraz zejdziemy...

Ania wyczuła moją niechęć i go stąd wyprowadziła. Musiał wspomnieć o mamie- może i nie zawsze była najlepsza na świecie, ale to moja mama...
Kochałam ją bardzo, w końcu nie zawsze były tylko te złe chwile...
W końcu się zebrałyśmy i pojechaliśmy do sklepu, po drodze urządzając sobie koncert w samochodzie- na poprawę humoru.
Zakupy były nawet zabawne, szczególnie gdy Mani i Cody się do nas dołączyli...
Za większość zapłaciłyśmy same, ale chłopaki uparli się część rzeczy nam kupić- argumentem Miłosza było to, że mam wszystkie ciuchy do wymiany i nie wystarczy mi na to pieniędzy. Miał rację, ale żeby to wiedzieć musiałby grzebać w moich rzeczach oraz sprawdzić konto...
Po zakupach chłopaki zabrali nas do maczka na obiad. Razem z Anią miałyśmy teraz pokoje obok siebie- chyba jej odpowiadało mieszkanie z nami. W sumie wszystkie sypialnie są na górze. Otworzyłam swoją szafę, by ją ogarnąć. Ale była cała pusta- pewnie pozostali to ogarnęli gdy byliśmy na zakupach. No nic... Rozpakowałam torby, a gdy skończyłam przyszła moja bestie.

≈Już ogarnięta?
~Mhm... Szczerze myślałam, że będzie tego mniej...
≈Dokładnie...
~A co tak stoisz jak Ciołek w drzwiach? Właź...
≈Oki...

Leżałyśmy na łóżku jeszcze 2h obgadując chłopaków- tak jak kiedyś, zanim z nimi zaczęłyśmy chodzić, dawno tak nie było...

±Zacznijcie się szykować. Z wami babami zawsze to się długo schodzi...
~Czekaj. Powiedziałeś "Szykujcie"...
±Tak, dobrze usłyszałaś.
≈Co?!
±Szykuj się kochanie. Chuj z tym, że jesteśmy razem jeden dzień. Poznasz mojego tatę oraz macochę...

Wyszedł, a zaraz po nim zszokowana Ania. No nic trzeba się szykować, szybko napisałam liścik.

"Szykuj się Skarbie. Wychodzimy dzisiaj na kolację❤️😚"

Karteczkę przyczepiłam do obroży owczarka mojego chłopaka- pies od razu do niego pobiegł.  Poszłam szybko się odświeżyć pod prysznicem, potem na szybko wysuszyłam włosy.
Zrobiłam sobie delikatny makijaż, a włosy upiekłam w elegancki kok.
Większy problem miałam z wyborem stroju- w końcu postawiłam na czarny dopasowany kombinezon bez rękawów, a na niego założyłam biały żakiet z paskiem. Delikatna biała torebka robiła mi za dodatek. Wybór również padł na białe koturny...

~I elegancko, w końcu mamy iść wszyscy do jakiejś restauracji...

Zeszłam na dół, a wszyscy już tam na mnie czekali, Wojtula tulił swoją wybrankę- jak zwykle najdłużej zeszło mi się z szykowaniem. Chłopaki klasycznie odstawieni w koszulę. Ania założyła natomiast garnitur w czarno- białą kratę... Włosy upieła podobnie i wyglądała cudownie. Gdy podeszłam Konrad mnie przytulił, gdy tylko mnie puścił wyjął z kieszeni pudełeczko, a po chwili miałam już na szyi złoty łańcuszek z zawieszką w kształcie gitary.
Byliśmy już na miejscu, tata mojego brata z nową rodziną już na nas czekali (byli trochę przed czasem).  Kolacja przebiegała pomyślnie- jego macocha okazała się być mega pozytywną osobą, podobnie jak jego tata. Wiktoria (macocha) oraz Michał (tata), poprosili byśmy mówili im po imieniu, zaakceptowali mnie oraz Ankę jako dziewczynę Wojtka. Było w nich widać opiekuńcze i lekko rodzicielskie zachowanie względem nas- trzech muszkieterów.  Michał znał już Konrada i go również zaakceptował (nic dziwnego szczególnie gdy wziął sobie teraz za cel udzielania nam- w razie potrzeby ojcowskiego wsparcia).
Po naprawdę udanej kolacji zaczęliśmy się zbierać wszyscy. Słyszałam tylko jak Wojtek był upominany przez ojca...
Usłyszałam tylko

"×Synku, nie spierdol tego. Widzę, że naprawdę się kochacie...
To dobra dziewczyna i jak ją zranisz lub zdradzisz itp. to Ci nogi z dupy powyrywam.
±Spokojnie tato. Nie mam zamiaru...
×To dobrze. Czuć od Was miłością na kilometry... Tak samo od Twojej siostry i jej chłopaka... Jak ją zrani to jemu też nogi z dupy wyrwę.
±Przekażę mu...- odpowiedział rozbawiony Wojtek..."

Słysząc to sama też się uśmiechnęłam... W końcu to była pewnego rodzaju normalność, oderwanie się od rzeczywistości... Od ciągłego zagrożenie- więcej niż pewne, że naszego życia... Od śmierci mamy...
W domu te wszystkie myśli ponownie we mnie uderzyły, siedziałam na łóżku z oczami pełnymi łez próbując nie płakać...

-Nie ma nic złego w płaczu Kiciu...
Każdemu się zdarza, zdarzyło czasem płakać... Ale pamiętaj, że kocham Cię i jestem tu dla Ciebie. Zawsze będę...
Kochanie zawsze możesz na mnie liczyć...

Końcówkę wyszeptał zakładając mi włosy, którymi zasłoniłam oczy, za ucho.
Nie wiem kiedy wszedł, ale byłam mu mega wdzięczna za to, że jest. Nie ważne czy rozmawiamy czy milczymy... Po prostu tu jest i mnie wspiera, szczególnie teraz w trudnych momentach- to mi przypomniało za co go tak mocno kocham...
Położył mnie i nakrył. Pochylił się, by pocałować w czoło (zawsze mnie tak całował przed snem lub przy ludziach- dla mnie to jest nawet słodkie... Lubię to), po chwili leżał obok mnie. Wtuliłam się w niego, dałam szybkiego buziaka w usta i przyłożyłam ucho do jego klatki piersiowej. Słuchanie bicia jego serca mnie uspokajało oraz wyciszało... Po prostu przy nim czuję się bezpieczna.
Bondzio zaczął nucić kołysankę, niedługo później spałam śniąc o tym co będzie gdy zagrożenie minie...





*Wojtek*

Byłem zadowolony z przebiegu kolacji. Ania jeszcze nie wie, że ją zaakceptowali oraz o tym co mi tata powiedział jak się żegnaliśmy...
Leżała w piżamie, a dokładniej moim t-shirtcie oraz majtkach, w łóżku i przyglądała mi się jak szykuję się do snu...

Myślisz, że Twój tata mnie polubił?
±Chyba tak...
≈"Chyba"?
±Spokojnie kochanie... Nawet jeśli, by Cię nie polubił to mam to gdzieś i byłbym z Tobą dalej. Kocham Cię...
≈Ja Ciebie mocniej...
±Jesteś pewna?

Droczyliśmy się tak jeszcze przez chwilę. Pocałowałem ją i chwilę później już się do mnie tuliła. Uwielbiam tulić się do niej, szczególnie przez sen. Mimowolnie rozmyślając o spotkaniu, zacząłem bawić się jej włosami oraz nucić kołysankę- w efekcie po chwili słyszałem już tylko jej miarowy oddech, a uśmiech nawet przez sen nie schodził z jej twarzy...

"Oj Kapucynko... Jaka Ty słodka... Mam nadzieję, że wszystko zrozumiesz i uda nam się w końcu pokonać to wszystko- te przeciwności losu i po tym wszystkim dalej będziemy razem..."

Takie były moje myśli przed zaśnięciem... Będzie co ma być, a my nie mamy za wielkiego wpływu na to.
Natomiast miałem przeczucie, że na razie będzie tylko lepiej. Obym się nie mylił...



Zaginiony brat <Felivers>Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz