Rozdział 52-Wyjaśnienie

58 3 7
                                    

*Cody*

Nawet nie liczę już ile czasu siedzę na tym dachu... Może z 5, albo 7-8...

} Cody...

Usłyszałem za plecami znajomy głos. Nie wstając odwróciłem się w stronę jego źródła.

·Tamara.
} Porozmawiajmy... Proszę...

Skinąłem tylko głową, a ona usiadła obok mnie.
Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu...

·Więc... Kim on jest?
} To Daniel, mój znajomy. Tylko i wyłącznie... Spokojnie...
·Mhm...
} Nie wierzysz mi.
·Widziałem Was na imprezie i u Ciebie w domu. Ciężko uwierzyć.
}Mówisz, że nie jestem wiarygodna?
·Nic takiego nie powiedziałem.
A z resztą...
}Cody. TY jesteś moim CHŁOPAKIEM.
On to znajomy. Tylko i wyłącznie.
Przepraszam. Wiem, że to z Twojej perspektywy mogło wyglądać inaczej, z resztą Daniel ma dziewczynę.
·Mam coś dla ciebie...
Niestety maczek wystygł...

Wzięła ode mnie misia i inne rzeczy po czym się przytuliła, i zapytała czy mogę z nią pojechać do domu.

·Masz ochotę u mnie nocować?
}Jasne...

Wstałem i pomogłem jej zrobić to samo, zebraliśmy rzeczy i zanim zeszliśmy z dachu to ją pocałowałem.
Po drodze kupiliśmy świeże jedzenie w maczku i zjedliśmy. W międzyczasie Tamara zadzwoniła do Anki by wszyscy wracali do domu, bo wtedy przekaże informacje im.
Fakt, że trochę celowo przedłużyliśmy drogę do domu...





*Arleta*

Szukamy go i szukamy. Aż tu nagle Tamara dzwoni, że da nam informacje, których chcemy. Ale mamy wracać do domu i tam czekać. Po chyba 10 minutach zgodziliśmy się i podaliśmy jej adres. Zadzwoniłam do Zbora by przekazał to chłopakom i, że widzimy się w domu.
Konrad tulił mnie, Miłosz trzymał za rękę.
Anka siedziała na kolanach Wojtka. Była tu jego rodzina. Ojciec i macocha.
Wykorzystali to i powiedzieli o dziecku.
W tym momencie usłyszeliśmy krzyk za plecami.

} Chcę być chrzestną!!!!

W progu salonu stała Tamara, a za nią Cody i ją tulił. Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą i przy okazji zażądaliśmy wyjaśnień.
W końcu skończyli mówić...
To wszystko działo się przez jakieś jedno głupie nieporozumienie.
Wkurzyłam się porządnie i wyszłam bez słowa- to jedyna opcja bym była miła i grzeczna. Na razie.
Usiadłam w ogrodzie, po chwili przybiegł do mnie Miki. Jego towarzystwo uwielbiam...

-Wszystko okey?
~Mhm...
-Coś mi się wydaje, że jednak nie jest okey.

Dosiadł się do mnie, a ja tylko przewróciłam oczami.

-Czyli mam rację. Zawsze tak wtedy robisz i masz tą swoją minę.
~Nie mam żadnej miny.
-Owszem masz.
~No to mam.
-Ey... Ale się nie obrażaj...
O co chodzi?
~...
-Cody czy Anka?
~To i to po trochu.
-Tylko to czy coś jeszcze?
~Miłosz. Oraz życie w ciągłym strachu...
-Chcesz o tym pogadać?
~Nie wiem...
Może później...
-Dobrze... Jak będziesz gotowa.

Przytulił mnie, mimowolnie oparłam głowę o jego klatę i tak już zostaliśmy.
Siedzieliśmy w milczeniu.

>Cześć gołąbki.
Macie koc bo już się chłodno trochę zrobiło. Jak nic będzie padać w nocy.

Zborek okrył nas kocem i zostawił samych.
Teraz nasuwa mi się myśl, że wcześniej robiłam wszystko by nie zostawać z Konradem sama. Nie lubiłam go. Z resztą z wzajemnością chyba. A reszcie uciekałam, więc zaczęli mnie z nim zostawiać.
A teraz? Nie raz oddam wszystko byśmy tylko zostali sami, tak jak teraz.

-Robi się już późno...
Lepiej wracamy do środka.

Bez słowa wstałam- cieszę się jeszcze póki mogę, że jestem w stanie samodzielnie wstawać, póki brzuch nie jest za duży. Chociaż czasami już pojawią się z tym problemy.
Weszliśmy na górę i każde z nas udało się do swojego pokoju.
Długo się kręciłam, ale nie mogłam zasnąć. W końcu usiadłam na ławeczce w oknie i wyglądałam na ogród. Po 10 minutach usłyszałam ciche pukanie do drzwi.

~Proszę...
-Też nie możesz zasnąć?
~Mhm...
-Mogę wejść?
~Jasne... Czemu nie...

Wszedł i po cichu zamknął za sobą drzwi- po chwili siedzieliśmy na łóżku przytuleni do siebie.

~Jesteśmy zaręczeni, będziemy rodzicami. A Ty dalej uważasz by moi bracia nie nakryli nas razem w łóżku przytulonych? A już więcej to dopiero...
-Nie... Nie chcę nikogo budzić. Ciebie też nie chciałem, ale też nie możesz spać...
~Okey...
-Chcesz o tym wszystkim porozmawiać?
~Na razie nie. Może rano, jak się wyśpimy...
-Dobrze.
~Skarbie...
-Hm?
~Tak myślę, że już możemy zacząć wybierać imię...
-Dobry pomysł...
~Ale teraz chodźmy spać.
Dobranoc.
-Dobranoc mała...

Pocałował mnie szybko, również pocałował delikatnie mój brzuch. Po chwili spaliśmy...





*Cody*

Teraz to się trochę porobiło.
Trochę bardzo ich tym podkurwiłem. I dziewczyny bardzo zmartwiłem nagłym zniknięciem. Arleta wyszła z domu gdy dowiedziała się wszystkiego, była wściekła i jej się szczerze mówiąc nie dziwię.
Równie mocno martwi mnie brak komentarzy od chłopaków na ten temat.
W końcu zrobiło się na tyle późno, że wszyscy poszliśmy spać.
Tak jak proponowałem, moja dziewczyna zostaje u mnie na noc...
To też nie było dla niej zbyt przyjemne, ale jutro wszystkim to wynagrodzę.
A na razie idę spać z moją ukochaną w ramionach.

Zaginiony brat <Felivers>Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz