Rozdział 36-Nowa miłość

71 5 14
                                    

*Wojtek*

Gdy skończyliśmy Ania dopiero mi powiedziała, że dostałem SMSa- nie chciałem tego, ale Ania mnie przynosiła. A właściwie to nie sprawdziłem, tylko odblokowałeś telefon i jej go dałem, niech sprawdzi jak jest ciekawa...

Zatłukę go...
±Kogo? Co się stało?
≈Miłosz...
±Co mój brat znów zrobił?
±Sam zobacz...

Podała mi telefon, a to dziad. Podglądał nas. Chciałem się poderwać z ziemi i pobiec wyjaśnić mojego starszego brata, ale nie miałem jak tego zrobić. Moja Kapucynka dalej na mnie siedziała...

±Zejdziesz ze mnie?
≈Nie...
±Musisz mi na biodrach siedzieć?
≈Tak...
±Uważaj lepiej i mnie nie kuś, bo zaraz to Ty będziesz na dole. I szybko się ode mnie nie uwolnisz...
≈Nawet nie chcę...
Runda 2?
±Teraz?
≈Mhm...
±Jesteś pewna?
≈Tak.

Ach ta moja mała złośnica...
Ta runda szybko nam zleciała, Ania poszła się położyć na drzemkę, bo była padnięta. Ja w tym czasie postanowiłem skorzystać z okazji i wziąć prysznic...
Wróciłem, akurat moja dziewczyna śpi, staram się wyjąć po cichu czyste ciuchy z szafy- ale jak na złość z bioder zsunął mi się ręcznik. Nie wiem czy mam łapać ręcznik czy ciuchy- dobrze, że mnie teraz nikt nie widzi.

≈Ładna dupcia...

Podskoczyłem już całkiem upuszczając wszystko co trzymałem. Szybko wziąłem pierwszą z brzegu rzecz, by się zasłonić z przodu. Stałem tak, a moja dziewczyna pokładała się na łóżku ze śmiechu- nie wiem co ją tak bawi...
Dopiero teraz zwróciłem uwagę co trzymam jako swoją pewnego rodzaju "zasłonkę", akurat jest to jej sukienka...
Zajebiście teraz to już kompletnie muszę wyglądać jak pajac...
Nie wiem co mnie podkusiło, ale założyłem ją i na szybko jakąś bieliznę.
Wyszedłem z pokoju. Oby mnie teraz nikt nie zobaczył.
Kurwa, jak na złość wpadłem prosto w moją siostrę, która właśnie się obudziła.
Od razu zaczęła się śmiać...

~Co Ci się stało?
Czy ja o czymś nie wiem...
±Bardzo śmieszne...
~Dla mnie na pewno...
±Skończ już.
~Nie mogę...

Ona również pokładała się że śmiechu. Już chciałem iść sobie. I się ogarnąć do porządku. Ale  w pewnym momencie jękneła...

±Co się dzieje?
~Brzuch...

Najpierw muszę zająć się siostrą... Trudno, normalne ciuchy poczekają, nie uciekną mi przecież. A siostrze nie wiem co jest, ale nie wygląda to za dobrze jak na moje oko...
Zawołam może Miłosza, on trochę więcej będzie wiedział odnośnie tego jak jej pomóc...

±Miłosz!!! Nasza siostra...
•Już jestem...
Co jej?
±Brzuch...

Nie pomyliłem się, wiedział co trzeba zrobić. Na szczęście to pomogło, ale Konrad uparł się zabrać ją do lekarza...
Może to i dobrze...

*Miłosz*

Młoda pojechała do lekarza, by ten sprawdził co się dzieje i czyż dzieckiem jest wszystko ok...
Martwię się o nią, ale ona mi zabroniła jechać- teraz tylko czekam na telefon od Konrada. Poprosiłem, by powiadomił mnie od razu co wyjdzie...

Wszystko ok?
•Hm? Tak...
≠Widzę, że nie...
•Chodzi o to, że się martwię...
≠Czym?
•Siostra... Źle się czuła bardzo i Konrad zabrał ją do lekarza...
≠Wiadomo co z nią?
•Nic...
≠Hej... Będzie dobrze nie martw się...
•Oby było...
≠Masz ochotę na spacer?
•W sensie Ty i ja?
≠Tak...
Jak chcesz to możemy wziąć psa i się razem przejść...
Świeże powietrze dobrze Ci zrobi...
•Może masz rację...
Miki... Chodź, spacer...
≠Miki?
•Mój pies...
Podobno jesteś naszą fanką, nie raz pojawiało się to jak on się wabi...
≠Racja...

Wzięliśmy psa i wyszliśmy. Jestem szczerze zaskoczony, że coś takiego zaproponowała.
Gdy spacerowaliśmy już po mieście jakiś czas, w pewnym momencie złapała mnie za rękę... Uśmiechnęła się...
O kurwa... Czy ona... Nie... Musi mi się wydawać... Japierdole, a co jeśli...
Opanuj się Fergiński już nie raz miałeś kontakt z fankami... Ale nigdy żadna na mnie tak nie działała i nie była przyjaciółką mojej siostry... To nic nie znaczy- szczególnie, że nie trzyma mnie za rękę jak przyjaciela, tylko bardziej jakbyśmy byli razem...
Z zewnątrz starałem się nic nie zdradzać po sobie, podczas gdy w środku cały tańczyłem i śpiewałem ze szczęścia...
Mam ochotę ją przyciągnąć trochę bliżej siebie, ale na razie się powstrzymam...


*Cody*

Obudziłem się późno...
Wojtek zajmował się Anką, Miłosz gdzieś wyszedł z Weroniką... Konrada i Arlety nie było... Zboro jeszcze odsypiał nasz wczorajszy melanż...
Piłem kawę gdy zadzwonił telefon, to był Konrad- Miłosz nie odbierał, tak samo Wojtek. Teraz się dowiedziałem, że pojechali do lekarza. Obiecałem, że zaraz do nich przyjadę.
Oczywiście, dla nich randki ważniejsze.
Szybko zebrałem rzeczy i do nich pojechałem...

·Już jestem, co z nią?
-Dzięki, że jesteś...
Jeszcze nie wiadomo. Na razie jest na badaniach, sprawdzają czy z naszym dzieckiem jest wszystko w porządku...
·Czuję, że będzie dobrze. Zarówno z nią jak i dzieckiem...
Nie martw się... Zobaczysz, że tak będzie...
-Boje się, że coś jest nie tak.
Oby tylko nie musiała zostawać w szpitalu...
·Nie panikuj... Będzie dobrze, jestem tutaj dla Was...

Siedzieliśmy w milczeniu nie wiem ile.
W końcu przyszedł lekarz, Arleta została ze mną. Natomiast Konrada poprosił lekarz na rozmowę. Czułem się teraz trochę nie swojo, bo dalej ją trochę kocham, a ona jest zakochania w kimś innym i zaręczona z moim przyjacielem. Boje się czy to nie wyjdzie głupio...

·Jak się czujesz?
~Dobrze już...
Cody, proszę rozmawiajmy normalnie... Nie chcę stracić przyjaciela przez tą sytuację...
·Zależy Ci na mnie?
~Tak. Przepraszam, ale ja nie czuję tego samego co Ty...
Mimo to mi na Tobie zależy i nie chcę Cię stracić. Jesteś dla mnie ważny...
Przykro mi, że nam w pewnym sensie nie wyszło...
·Nie martw się tym.
~Dziękuję...
·Za co?
~Za wszystko...

Rozmawialiśmy długo i na różne tematy. Jak przyjaciele, jak dawniej...
To było bardzo miłe. Akurat wrócił Konrad po rozmowie z lekarzem.

·I jak?
-Już jest wszystko w porządku.
·Z nią czy dzieckiem?
-I tak i tak. Jej ani dziecku nic nie jest. Możemy już wracać do domu...

Wsiedliśmy do samochodu, na nasze nieszczęście trafiliśmy na korek, w którym się więcej stało niż jechało...

~Cody..
·Słucham?
~Wiesz może czemu moi bracia nie odbierali? I Zboro...
-Właśnie... Dzwoniłem do każdego po kolei i dopiero Ty odebrałeś, już miałem dzwonić z jej telefonu do dziewczyn.
·Spoko... Wojtus z Anią zajęli się sobą nawzajem, Zboro spał, A Miłosz wyszedł z Weroniką na spacer z Mikim.
~Rozumiem, dzięki.

Czyżby coś się stało?
Starałem się o tym nie myśleć aż do powrotu do domu. Arleta od razu wzięła się za gotowanie obiadu, a ja udałem się do pokoju Zbora...

Zaginiony brat <Felivers>Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz