Rozdział 50-Ciąża

67 4 13
                                    

*Cody*

W końcu po nie wiem jakim czasie się zatrzymałem...
Udałem się do miejsca naszej pierwszej randki i tu załamałem...
Siedzę ze wszystkim co jej kupiłem na marne...






*Mani*

Obudziłem się w domu. Ostatnie co pamiętam to picie z lekko nerwowym Codsonem i to jak o wszystkim mu mówiłem... Wszystkim co mnie trapi...
Dwa śluby, najprawdopodobniej dwie ciąże i teraz Weronika mnie rzuciła kilka dni temu...
Gorzej już być nie może...
A jednak może, jak tamtego palanta i jego ludzi do końca nie złapią.
Teraz poza tworzeniem muzyki nie mam już co w życiu robić, bardziej to nie mam na nic siły... Nie mam na nic ochoty...
Pustka...







*Arleta*

Czekamy na naszą kolej u lekarza...
Jesteśmy w poczekalni tylko w czwórkę. Ja, Konrad, Wojtas i Ania... Na co dzień mieszkamy razem i dużo rozmawiamy o wszystkim, ale teraz... Napięcie wywołane nawet nie wiadomo czym jest mega wyczuwalne z daleka. Wszyscy z jakiegoś powodu się martwimy- i nie jesteśmy w stanie sami określić powodu naszych zmartwień, najprzeróżniejszych.
Po prostu. To jest bardzo niezręczne w tej sytuacji.
W końcu po 20 minutach lekarz najpierw prosi Anię i brata do siebie- oni wchodzą, a my zostajemy sami. I jest jeszcze bardziej niezręcznie...
Nawet nie było słychać nikogo na recepcji, tylko jak oddychamy. Myśli zaczęły mi pędzić jak szalone- niczym konie w galopie.
Myśl o ciąży, ślubie i jednocześnie mafiozów na wolności, który na nas poluje, to nie jest dobre połączenie.

-Hej, Skarbie...
Wszystko będzie dobrze, zobaczysz...

Z zamyślenia wyrwał mnie jego głos...

~A co jeśli nie?
Od dawna się nie pokazał. Czasami zaczynam się przez to bać wychodzić sama z domu...
-Spokojnie, jak chcesz to w miarę możliwości zawsze ktoś będzie z Tobą.
~Mam przeczucie, że on nas cały czas obserwuje i specjalnie w ten sposób buduje u nas niepewność lub czeka aż będziemy nieostrożni, by wtedy zaatakować...
-To jest możliwe, ale po to cały czas jesteśmy ostrożni...
Zmieńmy może temat na weselszy, nie chcę byś się za bardzo zamartwiała.
~Na jaki?
-Na przykład moi rodzice zapraszają nas po badaniach na herbatę i ciasto. Co Ty na to?
~Może być...
-Chodźmy, lekarz już nas woła...

Konrad wstał ze swojego miejsca i pomógł mi wstać, nie mam aż tak wielkiego brzucha, ale niech już mu będzie. Minęliśmy się z Wojtasem i Anką. Brat wymruczał tylko cicho pod nosem, że tu na nas poczekają.
Badanie nie było zbyt długie i dziecko rozwija się prawidłowo. Najlepszą rzeczą podczas tej kontroli chyba był uśmiech Konrada podczas badania USG, gdy na ekranie widział wszystko. Nie był w stanie go powstrzymać. Również dopytywał o wszystko lekarza.
Widząc go sama nie byłam w stanie się nie uśmiechać, chociaż na chwilę możemy zapomnieć o wszystkim złym.




*Wojtek*

Denerwowałem się tym wszystkim. Badania potwierdziły ciążę...
Anka jest teraz kłębkiem nerwów i miksem różnych emocji.
Denerwuje się tym wszystkim i boi czy damy radę. W domu ją postaram się uspokoić, bo na razie tutaj mi to słabo idzie. W ogóle przestała się odzywać, co mnie martwi chyba jeszcze bardziej. Niż gdyby nawet na mnie krzyczała. Jest trochę za bardzo spokojna.

W końcu Jażdżyk z narzeczoną też wyszli z gabinetu i sądząc po tym, że on jest w siódmym niebie to wszystko przebiega prawidłowo.
Spojrzenie siostry potwierdziło moje przypuszczenia. Teraz zupełnie nie mam pojęcia jak powiedzieć wszystkim o ciąży. Brat i siostra to jeszcze pół biedy, tylko co z moim ojcem... I rodzicami Ani... Mam totalny mętlik w głowie.
Oni po badaniach uciekli do jego rodziców, w sumie nie dziwię im się. A ma po powrocie zastaliśmy Miłosza depresyjnym nastroju i trzeba było go ogarnąć- co nie jest łatwe.
W końcu udało się, z pomocą ukochanej i tamtej dwójki gdy wrócili ogarneliśmy go. Potrzebne niestety było wsadzenie go pod prysznic i puszczenie na niego zimnej wody. Wtedy lekko odżył.
Usiedliśmy wszyscy, przynajmniej nie zauważyliśmy z początku nieobecności pewnej osoby, w salonie.

±Chcemy Wam o czymś powiedzieć...
-Czyżby?
≈Tak...
Jestem w ciąży.

Na szczęście reakcja była pozytywna co uspokoiło trochę moją narzeczoną...




*Mani*

Nie miałem siły na nic. Nawet nie wiem kiedy Wojtek z Konradem zaciągnęli mnie do łazienki i umieścili pod prysznicem. Ale trzeba przyznać, że zimną wodą zadziałała trochę.
Nawet się cieszę, że Wojtas będzie tatą. Będzie dobrym rodzicem...

•Rlecia...
A jak z Waszym maleństwem?
-Chcesz zobaczyć?
•Pokaż.

Konrad wyciągnął zdjęcia z USG. I widać, że jest szczęśliwy i dumny nawet- on też będzie dobrym tatą...
A ja postaram się być jak najlepszym wujkiem.

•Cody wie?
±Właśnie gdzie on?
≈Ma małe problemy w związku...
±Pewnie u siebie śpi...

Dziewczyny poszły na górę po Piotrka.
Zboro siedział to cicho, ale też się bardzo cieszył i gratulował Wojtasowi- Ani też gratulował, zanim jemu też złożył gratulacje.
Zaczęliśmy normalnie chociaż przez chwilę rozmawiać gdy przestraszone dziewczyny przybiegły do nas...

≈Cody zniknął!
~Nigdzie  go nie ma!

Zaginiony brat <Felivers>Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz