Rozdział 56-Nie martw się, proszę...

54 3 1
                                    

Po koncercie chłopaki zabrali mnie do domu- oczywiście po koncercie Mani pogadał chwilę z moimi przyjaciółmi, a Konrad w tym czasie zabrał mnie do samochodu.
Zaczęłam się denerwować o czym mogą oni rozmawiać...

-Spokojnie. Nie zdradzi Waszego ani tym bardziej naszego sekretu.
Chcesz się przytulić?
~Nie trzeba...
Możesz zrobić coś by w samochodzie było cieplej?
-Kicia jest gorąco na zewnątrz i duszno w środku...
~Wiem... Z resztą było gorąco...
A mi jest serio zimno...
-Poczekaj chwilę...

Wysiadł z samochodu i poszedł do bagażnika po coś. Po chwili otworzył drzwi po mojej stronie i okrył mnie kocem, następnie wrócił na miejsce kierowcy.

-Lepiej?
~Mhm... Dziękuję...
-Nie ma sprawy mała...

Puścił mi oczko i uśmiechnął się.
Po chwili przyszedł Mani i zajął miejsce obok Kondzia.

•Możemy jechać?
-Co tak długo?
•Fanki po drodze zaczepiły mnie o zdjęcia... I tak jakoś wyszło...
~Że nie potrafiłeś im odmówić...

Kondziu razem ze mną się zaśmiał z miny brata. Potem Mimi coś szeptał, że to nie jego wina- bo one są przekonywujące oraz groźne i ich się boi. Po tym ostatecznie sam zaczął się śmiać.
Przez całą drogę do domu chłopaki śpiewali, a dokładniej zrobili sobie karaoke w samochodzie i konkurs- który z nich lepiej zaśpiewa piosenki Kwiata i jakiś tam raperów. Ja miałam sędziować.
Jednemu i drugiemu poszło bardzo dobrze, więc był remis- chociaż z jednej strony zwycięstwo przyznałbym Bondziowi, a z drugiej bratu.

Jak tylko wróciliśmy poszłam do pokoju bruneta. By nie słuchać kazania od innych. Po 10 minutach przyszedł i on, uśmiechnął się. Oznajmił, że spakował nas na tydzień i jedziemy do domu jego rodziców. Jego mama potrzebuje opieki, a z tatą jeszcze dalej nic nie wiadomo i jest na obserwacji w szpitalu.
Po 20 minutach byliśmy na miejscu, wypiliśmy herbatę z jego mamą, a później poszliśmy do jego starego pokoju. Siedziałam na łóżku i rozmyślałam, a on rozpakowywał torbę z naszymi ciuchami- nawet nie wiem kiedy skończył i usiadł obok mnie. Tulił się do mnie,jakby niedowierzał, że to nie jest sen, iż jestem obok niego. Chwilę później szepnął, że jest już późno i powinniśmy iść już spać. Nie mam chyba innego wyjścia. Przebrałam się w piżamę, Konrad też- czyli rozebrał się do bokserek.
Jak co wieczór mówił do brzucha potem go pocałował.
Potem przytulił mnie i zaczął opowiadać co czuł gdy odkrył, że zniknełam.
To dobiło mnie jeszcze bardziej...
Łzy same zaczęły spływać mi po policzkach- brunet natychmiast klęknął przede mną, ujął moje dłonie w swoje ręce i zapytał co się dzieje. Nie byłam w stanie nic powiedzieć po prostu płakałam. Ostatnio dużo chyba płaczę, ale nie jestem w stanie nic z tym zrobić.
W końcu gdy skończyłam płakać powiedziałam mu o wszystkim- co mnie trapi i o wszystkim co leży mi na sercu.
Rozmawialiśmy długo o wszystkim. W końcu odwrócił moją uwagę schodząc na temat dziecka...

-To jak z tymi imionami?
Mogą być?
~Dawid Piotr to na 100%
-A ewentualne dla córki?
~Rozalia mi się podoba, ale zastanawia mnie ta Kamila...
-Jak byś ją ewentualnie zastąpiła?
~Może Monika... Lub to może dziwne, ale zawsze nie lubiłam pewnego imienia. Przez pewną dziewczynę. Teraz mi się podoba...
-Jakie to imię?
~Z resztą zastanawiam się czy nie dać ewentualnie Rozalia na pierwsze... A na drugie...
-Może Dagmara?
Lub Bianka...
~Dagmara jest spoko, ale mam skojarzenie z programem w telewizji.
-Na szczęście mamy jeszcze trochę czasu na podjęcie ostatecznej decyzji...
~Nie wiem... Mam mętlik w głowie...
Cały czas wszystkim się denerwuję... Cała ta sprawa z mafią, ślub, dziecko, ślub Wojtka, ich dziecko, problemu brata... O których nie chce rozmawiać co tym bardziej mnie martwi... W dodatku teraz ten wypadek Twoich rodziców... Każdego dnia jak wychodzisz boję się, że już do domu nie wrócisz... Jeszcze moi przyjaciele widzieli nas na koncercie...
-Nie martw się, proszę...
Ze wszystkim damy sobie radę...
Dopilnuję tego...
A teraz powinnaś iść spać. Jutro odwiedzimy tatę...
~Jak myślisz... Co z nim jest?
-Nie wiem... Mam nadzieję, że to nie jest nic poważnego... Chociaż gdyby było już by do mnie mogli dzwonić...
Chyba... Martwię się...
~Teraz Ty się tym nie zadręczaj... Proszę... Czuję, że wszystko będzie dobrze...

Położyliśmy się na łóżku i wtuliłam się w niego. To jest to. Jego dotyk, głos,  zapach- kojarzą mi się z bezpieczeństwem... To jak bije jego serce...
Okrył nas kołdrą i pocałował mnie w czoło, uśmiechnęłam się delikatnie oraz zarumieniłam- mam nadzieję, że tego nie widać. Ale sądząc po jego minie oraz tym, że lampka na szafeczce przy łóżku jest zapalona, to widział...

-Brakowało mi Cię...
Nie mogłem zasnąć, siedziałem cały czas w Twoim pokoju i zastanawiałem się czy wszystko u Ciebie i naszego maleństwa jest dobrze oraz czy jesteście bezpieczni... Cywil też tęsknił i się martwił. Tak samo twoi bracia i wszyscy...
~Mi Ciebie też brakowało...
Bardzo...
-To po co?
Chciałem Ci zrobić niespodziankę z tym koncertem...
~Nie wiem... Impuls taki...
Miałam dość bycia w domu, a chłopaki nawet do ogrodu mi nie pozwolili na chwilę wyjść...
Przepraszam, musiałam Was wystraszyć...
-Już dobrze...
A teraz Słoneczko serio idziemy spać...
~Branoc Kondziu...
-Branoc Arletko...

Posłałam mu groźne spojrzenie, po chwili obydwoje się śmialiśmy...
Zgasił lampkę i zaczął mnie gładzić po włosach oraz cicho coś śpiewać. Wsłuchiwałam się uważnie w bicie jego serca oraz głos.
Niedługo później Morfeusz zabrał mnie do swojej krainy...






*Wojtek*

Chłopaki zadzwonili do mnie i wszystko mi przekazali. Teraz tak jak obiecałem i ja przekażę to co wiem, mojej narzeczonej...

±Kapucynko...
≈Hm?
±Mam informacje. Chciałem Ci je przekazać. Chyba, że nie chcesz...
≈Namierzyli ją?
±Mhm... Jest już u teściowej, razem z Konradem...
Jego rodzice mieli wypadek.
≈Co się im stało?
±Próbujemy to ustalić...
Jego ojciec jeszcze jest w szpitalu. Sprawdzają co z nim i wykluczają kolejne rzeczy...
≈Szkoda... Jego ojciec to fajny gość...
Twój też...
±Oj Kapucynko...
≈Co?
±Nic nic...
By the way... Jak się czujesz?

Przyłożyłem jej rękę do brzucha...
Ona się na mnie spojrzała i lekko zarumieniła...

≈Jest dobrze...
Chodź bywało lepiej...
±Jeszcze trochę Skarbie... Już bliżej niż dalej...
≈A jeśli to będzie chłopczyk nazwiemy go Cezary?-zrobiła słodką minkę
±Dobrze. Pod warunkiem, że jeśli to będzie dziewczynka dostanie na imię Liliana...

Nie powiedziała nic tylko rzuciła mi się na szyję i zaczęła całować. Chyba mogę wziąć to za tak...
Dopóki nie zasnęła cały czas "atakowała" mnie całusami i przytulaniem się. Jutro zabiorę ją gdzieś,a jak na razie chyba wezmę z niej przykład i pójdę spać...







~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

I mamy nowy rozdział po przerwie...
Niedługo wleci kolejny- wena w końcu ponownie mnie złapała.
Również niedługo opublikuję moje nowe książki/powiadamia o chłopakach😜

Zaginiony brat <Felivers>Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz