19

139 9 0
                                    

Sam nie wiedział jak, ale trafił do celu, chociaż powoli zaczynało już zachodzić słońce, a on był niemiłosiernie głodny.

Wszedł do Zatoczki i rozejrzał się. Szczerbatka zauważył schylającego się nad jeziorem. Najwyraźniej łapał swoją kolację, albo śniadanie, zależy jak na to patrzeć.

Podszedł do jeziorka w celu napicia się, jednak cały dzień chodzenia po lesie bez czegokolwiek do jedzenia, nie był dobrym rozwiązaniem. A teraz jeszcze musiał wrócić do osady. Postanowił sobie, że pierwsze co zrobi, to pójdzie na kolację, o ile dotrze na czas, bo nie uśmiechało mu się jedzenie suchego chleba.

- Zapamiętać, zawsze trzymać dodatkową rybę w torbie - mruknął zły na siebie i już miał się odwrócić do wyjścia, gdy drogę zagrodziła mu wielka, czarna masa. Chłopak cofnął się odruchowo i niemal wpadł do wody.

Smok zbliżył się do niego widocznie coś węsząc. Czkawka wyciągnął przed siebie ręce nie rozumiejąc co się dzieje, ale smok na to nawet nie zareagował, zamiast tego zaczął trącać go łbem, przy okazji prawie przewracając.

- Sm...Szczerbatku? Co się... - zaczął spanikowany, jednocześnie przesuwając się w bok, jak najdalej od wody.

Na jego szczęście znalazł się wystarczająco daleko, gdy potknął się o ogon Furii i z głośnym krzykiem wylądował na ziemi. A smok, najpierw nieco zaskoczony, jak gdyby nigdy nic położył swój łeb na chłopaku.

- No pięknie - jęknął Czkawka, chwilowo rezygnując z próby wydostania się.

***

To, że udało mu się wydostać, graniczyło niemalże z cudem. Smok nieco ważył, a nie oszukujmy się, szatyn nie należał do najsilniejszych. Najpierw próbował podnieść jego głowę, a później zaczął się spod niego wygrzebywać. Trochę to trwało, ale w końcu się udało. Odturlał się kawałek i wstał otrzepując się z ziemi cały czas mrucząc coś pod nosem. A gdy podniósł wzrok napotkał nieco zawiedzione spojrzenie Szczerbatka. Przechylił głowę, smok zrobił to samo.

Dziwne zachowanie smoka zbiło go totalnie z tropu, zazwyczaj nie zbliżał się do niego, aż tak bardzo, nie wtedy gdy nie musiał. A tego dnia, tak o, podszedł, przewrócił go i się na nim położył!

Pokręcił głową, i tak już dużo czasu tu zmarnował, więc o ile nie chciał jeść zimnej kolacji albo być zmuszonym do zrobienia jej sobie samemu, to musiał już iść.

Strzepał z siebie jeszcze tylko parę kawałków trawy, która najwyraźniej została tam od incydentu z polanką i już miał iść, gdy usłyszał pomruk smoka. Furia patrzyła na niego z szeroko otwartymi oczami, chłopak musiał przyznać, że w tej pozie wyglądała jak małe, proszące o kawałek jedzenia zwierzątko. Po chwili, gdy chłopak nijak nie zareagował, machnęła głową, jakby chciała mu coś pokazać. Czkawka spojrzał w dół, w kierunku, który wskazał smok, ale nie zobaczył nic nadzwyczajnego. Ot, zwykłą ziemia.

Podniósł wzrok na smoka i pewny, że ten sobie z niego żartuje powoli odwrócił się w stronę wyjścia. Był zbyt głodny na takie zabawy.

Natomiast smok warknął cicho i podszedł do miejsca gdzie wcześniej stał chłopak i dmuchnął. W powietrze wzbiła się chmura ziemi razem z kawałkami trawy. To drugie wylądowało na nosie Szczerbatka, smok odwrócił głowę do Czkawki.

Szatyn podszedł powoli.

- To trawa - stwierdził, gad prychnął przez co źdźbło poszybowało w dół, smok zaczął go szukać. - Tu jest dużo trawy - pokazał dookoła nadal nie rozumiejąc do czego to wszystko zmierza.

Szczerbatek podniósł łeb. Mruknął cicho i zaczął grzebać w ziemi.

- Tu wszędzie jest trawa - jęknął, naprawdę już chciał stąd wyjść.

Tam, gdzie poniesie nas wiatrOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz