Nie potrzebował ich, przynajmniej nie w tamtej chwili. Był gotowy zaryzykować wszystko, by tylko nie musieć zmieniać się w kogoś, kim nie był. Nawet, jeśli ten plan był najgłupszym, na jaki kiedykolwiek wpadł. Ucieczka od problemów nigdy nie była dobrym rozwiązaniem.
Zwłaszcza, że ta decyzja była strasznie spontaniczna, w jednej chwili starał się zasnąć, w drugiej już biegł w stronę lasu nie oglądając się za siebie. Ale skoro w osadzie czuł się jak wyrzutek, jakby nikt go nie rozumiał, a nawet nie próbował zrozumieć, to po co miałby tam zostawać? Jakoś przebywanie w lesie odpowiadało mu o wiele bardziej, nawet, jeśli musiałby spać na ziemi albo w zimnej jaskini. Bliskość natury, która nie patrzyła na niego krytycznym wzrokiem, była czymś, w pewnym sensie, kojącym.
I był jeszcze Szczerbatek, który okazał mu niejako więcej sympatii co niejeden wiking.
Zastanawiał się jedynie, gdzie aktualnie mógł być.
***
Gdy tylko dotarł na miejsce, od razu skierował się do jaskini. Kosz zostawił przy wejściu, gdy po omacku szukał pochodni i próbował ją zapalić. Nie był do końca pewien, która mogła być godzina, na dworze było ciemno, a nie chciało mu się też spać, już wcześniej nie mógł zasnąć, a co dopiero teraz, gdy był pobudzony przez silne emocje.
Spojrzał na biurko i porozkładane na nim metalowe części. No tak, ostatnio gdy miał okazję zrobić coś przy swoim wynalazku, większość czasu spędził na szkicowaniu Zatoczki i rozmyślaniu. Tak dużo, że nie miał kiedy dokończyć. Uśmiechnął się do siebie. Chyba właśnie znalazł sobie zajęcie, a może nawet udałoby mu się nieco zmęczyć i finalnie pójść spać. Przy okazji będzie mógł skupić się na czymś innym niż eliminacje, konsekwencje swojego wyboru i walce z Koszmarem Ponocnikiem, ale przecież ktoś musiał wygrać finalną walkę, prawda? Do tego przecież sprowadzało się całe szkolenie. Cieszył się jedynie, że to nie musiał być on.
Jednak, puki co, odrzucił te myśli na bok. Zadręczając się nimi wcale by sobie nie pomagał, a znając siebie, nie doszedłby też do żadnego logicznego wniosku. Ale skoro już tutaj był, równie dobrze mógł spróbować o wszystkim zapomnieć, później będzie myślał jak wytłumaczyć jego zniknięcie. Bo oczywiście nie zamierzał teraz tam wracać.
Dlatego skupił się na dokończeniu tego projektu najbardziej jak potrafił. Usiadł do biurka i razem z notatnikiem zaczął go składać. I faktycznie, pozwoliło mu to trochę uciszyć myśli. Problem polegał na tym, że zanim się obejrzał, mocował już ostatnią część, a przednim leżała już złożona tarcza. Nie była wyjątkowa, ani trochę. Nie zrobił do niej nawet żadnego nowego malunku, a poprzedni był tak poprzecierany, że praktycznie go nie było. Dlatego wiedział, że nawet gdyby ktoś ją znalazł, raczej by sobie jej nie przywłaszczył. Bo tylko on wiedział, dlaczego była inna od wszystkich pozostałych. A jedyne co pozostało, to sprawdzenie, czy wszystko działa jak należy. I choć naprawdę kusiło go, żeby zrobić to od razu, zostawił ją na biurku. Nawet gdyby się uparł by to jednak zrobić to tak naprawdę nie miał jak. W jaskini było zdecydowanie za mało miejsca, a w razie gdyby coś poszło nie tak, prawdopodobnie czekałby go remont. A przecież tak naprawdę, to dopiero, co ją dokończył. Natomiast na dworze było zbyt ciemno, a on niestety nie potrafił widzieć w ciemności, nieważne jak bardzo by się skupił, na pewno by wiele nie zmieniło.
Jednym dobrym rozwiązaniem wydawało się pójście spać, a dopiero rano wypróbowanie swojego nowego wynalazku.
Ściągnął kamizelkę i powiesił ją na krześle, naprawdę nie lubił w niej spać. Następnie podszedł do kosza i wyjął z niego kocyk, miał tylko nadzieję, że nie przesiąknął zbytnio zapachem ryby.
CZYTASZ
Tam, gdzie poniesie nas wiatr
FanfictionCzkawka mieszka na wyspie, na której od lat zabijało się smoki. Wiedziony presją narzucaną mu przez jego otocznie, sam próbuje kontynuować tradycję, pokazać, że się nadaje. Za cel obiera sobie Nocną Furię, smoka wywołującego grozę u wszystkich Wanda...