16

144 12 3
                                    

Opuścił arenę najszybciej jak tylko mógł i pobiegł w stronę wioski. Nie było to szczególnie trudne, gdyż większość mieszkańców przyszła pogratulować Astrid. Udało mu się uciec niepostrzeżenie przed ojcem.

Kiedy był już blisko osady, zwolnił i obejrzał się za siebie. Nikt za nim nie szedł, zapewne nikt, poza jego ojcem, nawet nie zauważył nawet, że zniknął.

Odetchnął z ulgą i pokierował się w stronę kuźni. Smok zapewne jeszcze nie wrócił, a skoro miał okazję skorzystać z kuźni bez nadzoru Pyskacza, nie zamierzał jej zmarnować. Miał zamiar zagospodarować jaskinię jeszcze przed powrotem smoka.

Wybiegł do osady. Wikingowie jak zwykle załatwiali swoje sprawy i nawet nie zwrócili na niego większej uwagi. Chłopak od razu poszedł do swojego celu, szczęśliwy z faktu, że udało mu się uciec.

Udał się do swojej przybudówki i od razu sięgnął pod biurko, do kosza po swoje projekty. Rozwinął pierwszy lepszy i szybko ocenił co będzie potrzebował, później jak najszybciej zabrał się za pracę. Przecież kowal mógł wrócić w każdej chwili.

Najpierw zajął się najważniejszymi rzeczami, naprawił pochodnię, którą ostatnio znalazł, później zastanowił się czy uda mu się przenieść części na biurko, a jak nie, to co zrobić zamiast niego. Paru projektów się pozbył, uświadomił sobie, że sam nie nigdy nie byłby w stanie ich poprzenosić. Biurko postanowił jednak zrobić, z kilku małych elementów, które weszłyby do kosza, albo co najwyżej nie były zbyt ciężkie. Wiedział, że będzie musiał wszystko złożyć na miejscu, ale to mu nie przeszkadzało.

***

Kiedy skończył chować części do kosza, było dość późno, na tyle by uświadomić sobie, że jest głodny. Przez cały dzień był tylko na obiedzie, resztę siedział w kuźni i kończył projekty. Zrobił więcej niż zamierzał, ale przez to miał teraz problem gdzie wszystko poukrywać. Nie daj Thorze, Pyskacz wejdzie do dobudówki, znajdzie to wszystko i zacznie wypytywać po co mu to. Co jak co, ale nie miał zamiaru się z tego tłumaczyć, co miałby mu niby powiedzieć? Przecież w takim przypadku musiałby pokazać mu tą jaskinię, finalnie wiedziałby gdzie spędza większość czasu, a później odkryłby Nocną Furię.

Na to nie mógł pozwolić.

Układał teraz wszystko w koszu mając nadzieję, że uda mu się później go dotransportować do Zatoczki.

Zamknął wieczko i z dumą stwierdził, że nie wygląda wcale podejrzanie. Resztę części wrzucił do kosza pod biurkiem i zakrył szkicami, inne koło niego, między regałem i przykrył jakąś szmatą, która u niego leżała.

Zadowolony miał już wyjść, gdy usłyszał huk. Wydawało mu się, że kowal już dawno opuścił kuźnie i poszedł na kolację do Twierdzy. Cofnął się od materiału, Pyskacz miał myśleć, że go tam nie ma. Teraz tylko nasłuchiwał aż wyjdzie.

– Pyskacz – usłyszał zniecierpliwiony głos.

Czkawka przeklął w duchu, dlaczego jego ojciec znowu przyszedł do kuźni... Ostatnio chyba miał pecha do tego miejsca.

– Gdyby tu był, wiedziałbym – usłyszał drugi głos. – Daj ty już spokój – dodał niemalże od razu.

– Ty widziałeś przecież... Myślałem, że ta rozmowa coś da, ale, z tego co mówiłeś, nic się nie zmieniło – Powiedział z rozgoryczeniem.

– Za dużo od niego wymagasz – uznał po chwili blondyn i chyba odpalił szlifierkę.

– On ma być wodzem! Kiedy nim zostanie ludzie będą wymagać jeszcze więcej – wybuchł. – Czasem to mam wrażenie, że mu w ogóle na niczym nie zależy, nic nie potrafi wykonać porządnie, wszystko jest dla niego żartem – przerwał by wziąć wdech. – Przynosi wstyd takim zachowaniem, nikt nie traktuje go poważnie. Nie wiem nawet, czy go da się nauczyć bycia wodzem. A jak tak dłużej pójdzie to z areny żywy nie wyjdzie.

Tam, gdzie poniesie nas wiatrOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz