Szybko się okazało, że jednak nie uda mu się dostać do jaskini niezauważonym przez smoka. Zaklinował się między korzeniami, a raczej nie on, tylko jego zbyt ciężki kosz. Może nie dosłownie zaklinował, ale wszelkie próby przemieszczenia go, groziły ruszeniem korzeni, co bez wątpienia poskutkowałoby obudzeniem gada.
Mógł co prawda zostawić to na wieczór, zacząć dopiero, gdy Furia się obudzi, ale nie chciał aż tak długo z tym czekać. Ponadto miał nadzieję zacząć zanim gad będzie mógł mu się w jakikolwiek sposób sprzeciwić. I tak chciał to zrobić przed jego powrotem, chociaż jakoś specjalnie nie narzekał, cieszył się z tego, że znowu nie był sam.
Mimo wszystko, postawił sobie za cel urządzenie jaskini, a przeszkodą okazały się być korzenie.
Obejrzał je jeszcze raz, był uwięziony pod nimi, bo jedyne bezpieczne wyjście barykadował kosz. Chłopak ściągnął go, gdy zrozumiał, że aby mógł przejść, musiałby się pochylić, co jego bagaż skutecznie uniemożliwiał. Ale gdy znalazł się po drugiej stronie okazało się, że nijak nie uda mu się go podnieść, nie budząc smoka oczywiście. No i teraz stał jak głupek zastanawiając się co zrobić.
– Głupie korzenie – mruknął w końcu podchodząc do kosza. – No nic, najwyżej już tu nie wrócę.
Złapał go, zaparł się nogami i lekko pochylił go ku ziemi. Teraz zostało tylko znalezienie wystarczająco siły by wciągnąć kosz do środka w tej pozycji. Szybko przekonał się, że nie była ona jego mocną stroną. Ziemia nagle jakby wyślizgnęła się spod jego butów, a on sam upadł na tyłek. Zaraz po nim na ziemi znalazła się znaczna część jego bagażu. Hałas przy tym też wcale najcichszy nie był. Ale przygnieciony stertą metalowych i drewnianych części zapomniał o tym, czego tak bardzo chciał uniknąć. Uświadomił mu to dopiero pomruk, taki jakiś zdziwiony a nie zły.
Szybko wygrzebał się z części i usiadł nieco przestraszony. Smok stał po drugiej stronie ściany korzeni i przypatrywał mu się ciekawie, tak jakby myślał: co ten dziwny człowiek znowu robi.
Czkawka zaśmiał się nerwowo i wygrzebując się ze swojej sterty wstał. Jeden z metalowych przedmiotów potoczył się po ziemi, prosto w stronę gada. Chłopak podbiegł szybko, chcąc go podnieść zanim dotarłby do Furii, ale zamiast tego dość boleśnie uderzył się w głowę. Złapał się za czoło i schylił by podnieść przedmiot. W tym samym czasie smok wycofał się trochę, nadal zbytnio nie rozumiejąc co się działo, przecież dopiero co się obudził.
Szatyn wyprostował się gwałtownie i przyjrzał się metalowemu obiektowi.
– Kawałek pochodni – uznał niezbyt zadowolony.
Podniósł wzrok i zauważył pędzącą w jego stronę czarną masę. Zasłonił się rękami i skulił lekko, jakby to miało mu w czymś pomóc. Jednak po chwili, gdy nic się nie stało, odsłonił się i rozejrzał zdezorientowany. Zobaczył go za sobą, rozglądającego się za czymś. Spuścił ręce wzdłuż ciała nie wiedząc co się dzieje.
Nagle smok skoczył gdzieś przed siebie, całkiem jakby coś łapał. Chłopak zbliżył się, Furia znowu skoczyła, po chwili warknęła niezadowolona. Wtedy zrozumiał co się stało, zaśmiał się cicho i podniósł rękę z metalowym przedmiotem. Smok ganiał za światełkiem! Tego się Czkawka nie spodziewał.
Rozbawiony bawił się z nim tak jeszcze przez chwilę i patrzył jak biegał w tę i z powrotem, próbując złapać coś czego się nie dało złapać. W pewnym momencie Furia skoczyła gotowa zakryć je łapami i w tym samym momencie Czkawka schował zabawkę za kamizelkę. Smok wydał z siebie zadowolony pomruk i po chwili powoli podniósł łapę. Wstał gwałtownie rozglądając się dookoła. Chłopak nie wytrzymał i wybuchł śmiechem, gad łypnął na niego groźnie, skutecznie go tym uciszył.
CZYTASZ
Tam, gdzie poniesie nas wiatr
FanfictionCzkawka mieszka na wyspie, na której od lat zabijało się smoki. Wiedziony presją narzucaną mu przez jego otocznie, sam próbuje kontynuować tradycję, pokazać, że się nadaje. Za cel obiera sobie Nocną Furię, smoka wywołującego grozę u wszystkich Wanda...