Było ciemno. Mało odkrywcze spostrzeżenie, ale jedyne, na jakie było go w tym momencie stać. Nie potrafił też określić godziny, ciemne chmury okryły niebo i tylko czasami mógł zobaczyć jego mały skrawek, zasłany gwiazdami. Gdyby chociaż udało mu się zobaczyć poświatę księżyca...Niestety chmury najwyraźniej były aż tak grube, by to uniemożliwić. Bezspornym plusem było jedynie to, że nie padało, chociaż bał się, że i to niedługo się zmieni.
Tymczasem on trząsł się z zimna. Już dawno otulił się kocem, ale to oczywiście nic nie dało. Chociaż, jak tak teraz sobie myślał, mógł się spodziewać, że w górze podczas lotu będzie o wiele zimniej, zwłaszcza, że im wyżej tym silniejszy wiatr.
Teraz mógł się jedynie wyklinać za to, że wcześniej nie pomyślał żeby wziąć ze sobą coś jeszcze. Albo przynajmniej opracować jakiś szybki plan, a nie jak na wariata lecieć w nieznane.
Poprawił koc, który już zdążył się trochę zsunąć pod wpływem wiatru i ponownie przylgnął do Szczerbatka. Gdy spojrzał przed siebie zobaczył tylko skrzydło smoka i ledwo widoczną granicę między oceanem a niebem. Musiał przyznać, że było to trochę przerażające, tak jakby na świecie nie było nic poza ich dwójką. Chociaż zdawał sobie sprawę z tego, że gdzieś tam musi coś w końcu być, jakaś wyspa, cokolwiek, a jednak nie mógł pozbyć się tego uczucia.
Czy zaczynał powoli panikować? To chyba trochę zbyt mocne określenie. Jednak im bardziej oddalali się od Berk, tym więcej wątpliwości go dopadało.
Wybrał się w nieznane i to w dodatku na smoku! Co go napadło?
Odkrywanie świata, też se wymyślił. Że też ciekawość zawsze podsuwała mu najdziwniejsze i najgłupsze pomysły... Chociaż gdyby nie ona to nigdy nie zaprzyjaźniłby się ze Szczerbatkiem.
Zawsze można zawrócić, próbował sam siebie uspokoić. Ale fakt faktem, nikt mu nie zabraniał wrócić. W zasadzie z osady też go nie wyrzucono...przynajmniej oficjalnie, prawda? To, że nie chciał, i nawiasem mówiąc nadal nie chce, do niej wracać oraz to, że zamiast tam, postanowił zamieszkać w Zatoczce, sam sobie wymyślił. Więc czemu nie miałby zawrócić, teraz, gdy właśnie ustalił, że to był jeden z jego najgłupszych i najmniej przemyślanych pomysłów?
Wróciłby sobie do Zatoczki i przy ognisku, razem ze Szczerbatkiem, śmiałby się z własnej lekkomyślności. Dzieciak, który chciał wyruszyć w nieznane razem ze swoim przyjacielem smokiem.
Tak to brzmiało śmiesznie.
Z rozmyślań wyrwało go ciche burknięcie.
Wyprostował się i spojrzał przed siebie, w stronę, w którą lecieli. Bezmiar oceanu i nieznane lądy...to wszystko działało mu na wyobraźnię.
Zmrużył oczy próbując dostrzec cokolwiek przed sobą. Na początku nic nie zauważył, a później nierówny kształt na granicy oceanu i nieba, powoli zaczął się robić coraz większy.
Czy gdyby teraz zawrócił, można by go było uznać za tchórza? Wolał wrócić do miejsca, które doskonale zna, czy może spełnić marzenie i zobaczyć, doświadczyć czegoś nowego?
Zacisnął usta. Dlaczego to go aż tak pociągało?
– Mordko, mógłbyś zatrzymać się na tej wyspie? – spytał w końcu. W odpowiedzi usłyszał ciche warknięcie i smok niemal natychmiast zmienił swój tor lotu.
Wyspa przybliżała się coraz bardziej. Teraz już nie było odwrotu.
***
Wylądowali wśród drzew, w ciemnym lesie. Może i jego oczy zdążyły się już przyzwyczaić do ciemności, i może w normalnych warunkach coś by widział...ale teraz ledwo dostrzegał obrys niektórych drzew. Przynajmniej nie wiał już wiatr...co nie zmieniało faktu, że nadal było zimno.
CZYTASZ
Tam, gdzie poniesie nas wiatr
FanfictionCzkawka mieszka na wyspie, na której od lat zabijało się smoki. Wiedziony presją narzucaną mu przez jego otocznie, sam próbuje kontynuować tradycję, pokazać, że się nadaje. Za cel obiera sobie Nocną Furię, smoka wywołującego grozę u wszystkich Wanda...