Wszedł na arenę z, o dziwo, ułożonym planem. Wiedział, że tego dnia będą mierzyli się z Gronklem, niestety tym samym przez którego ostatnio prawie zginął. W środku poustawiane już były drewniane ścianki, co dodatkowo ułatwiało mu sprawę, bo jego plan w dużym skrócie brzmiał: uciekaj, nie daj się zabić, wyciągnij smoczymiętke. Oczywiście zamierzał to zrobić tak, aby nikt nie zauważył, głupio byłoby gdyby umarł, a później wszyscy mówili o tym jak chciał się obronić przed smokiem trawą. Sam nadal uważał to za głupotę, ale po dłuższej kalkulacji uznał, że jednak warto zaryzykować, zwłaszcza w jego położeniu, przecież chciał pokazać ojcu, że nie jest do niczego. Poza tym bardzo chciał sprawdzić, czy Gronkle też reagowały na ten rodzaj trawy, oraz czy tak samo, czy jednak inaczej.
– Witam na kolejnych eliminacjach – zawołał Pyskacz, czym uciszył gadających wikingów i przywołał uczestników do ładu.
Ustawili się w szeregu, czekając na sygnał Gbura, a szatyn usilnie unikał kontaktu z ojcem i powtarzał w głowie swój plan. Ocknął się dopiero wtedy, gdy usłyszał głośny huk. Odskoczył w sam raz by uniknąć zderzenia ze smokiem.
Usiadł za jedną z drewnianych ścianek i sprawdził czy aby na pewno w jego kamizelce znajduje się smoczymiętka. Następnie wychylił się zza niej by ocenić swoją sytuację. Gronkiel zajął się Śledzikiem, który nieudolnie próbował zasłonić się tarczą i uciekać jednocześnie. Skończyło się to stratą obrony, a gdy już się to stało, blondyn skoczył za drewno. W tym samym momencie Astrid, stojąca niedaleko chłopaka, zaczęła uderzać w swoją tarczę toporem, po chwili i Sączysmark wziął z niej przykład. Zdezorientowało to smoka, ale tylko na kilka sekund, bo splunął lawą w stronę Jorgensona, ten odskoczył, a blondynka schowała się za ścianką unikając kolejnego pocisku.
– Ej! Smoku! – Szpatka stała niedaleko szatyna i machała swoją tarcza i oszczepem. Odwróciła tym uwagę gada, który natychmiast ruszył w jej stronę. Wtedy też dziewczyna zaczęła uciekać ze śmiechem, co byłoby niepokojące, gdyby nie była Thorstonem.
Czkawka wziął głęboki oddech, smok leciał w jego stronę i to właśnie była dobra okazja do wprowadzenia swojego planu w życie. Wstał, cofnął się trochę, zignorował krzyki dezaprobaty z trybunów, i po tym jak przekonał się, że w ręce z tarczą trzyma smoczymiętke, wyciągnął ją przed siebie jednocześnie lekko się zakrywając. Gronkiel skierował się prosto na niego, chłopak odwrócił głowę i zamknął oczy.
Dopiero, gdy usłyszał zdziwione okrzyki odważył spojrzeć przed siebie. Smok leżał tuż przed nim, z wywalonym językiem i wielkimi oczami. Czkawka zaryzykował i lekko przechylił rękę. Gronkiel poruszył się wraz z nim i upadł na bok. Kończąc swoje dzieło, chłopak wypuścił z ręki trawę z tarczą i odsunął się do tyło mało nie przewracając się o drewnianą ściankę.
Cieszył się, że jego przypuszczenia się potwierdziły, ale mimo to z zaskoczeniem patrzył przed siebie, na smoka całkowicie odurzonego trawą. A później na rówieśników, niektórzy nawet popuszczali swoje tarcze niedowierzając temu co się właśnie stało. Bo oto Czkawka, największa oferma na Berk, po raz drugi zakończył eliminacje.
***
Na szczęście udało mu się uciec do wioski przed wyczerpaniem swoich wszystkich wymówek, no i po raz kolejny udało mu się uniknąć ojca, z czego był naprawdę dumny.
Zadowolony od razu uciekł do domu po swój notatnik i inne potrzebne mu rzeczy, zdążył nawet wziąć kosz z rybami, nie było ich dużo, ale miał nadzieję, że mu wystarczą. Zwinął też kawałek suchego chleba, na szczęście jeszcze dobrego, i wybiegł z domu tylnymi drzwiami. Tym razem miał w planach zanocowanie w Zatoczce, unikanie Stoika nadal było jego największym priorytetem.
CZYTASZ
Tam, gdzie poniesie nas wiatr
FanfictionCzkawka mieszka na wyspie, na której od lat zabijało się smoki. Wiedziony presją narzucaną mu przez jego otocznie, sam próbuje kontynuować tradycję, pokazać, że się nadaje. Za cel obiera sobie Nocną Furię, smoka wywołującego grozę u wszystkich Wanda...