24

125 13 2
                                    

__________

Tak, wiem, że minęło trochę czasu, a ja nie dałam znać, że rozdziałów nie będzie, ale teraz wracam i z czystym sercem informuje, że większość ważniejszych spraw mam pozałatwianych i mogę wracać do pisania i publikowania oczywiście 😁

__________

Stał na arenie, a dookoła dało się słyszeć szepty i zobaczyć ekscytacje w oczach zebranych. Czkawka nie podzielał ich entuzjazmu, zwłaszcza, że obok niego stała Astrid, która wprost wbijała w niego nienawistne spojrzenie...Wspaniale, zamiast ją poderwać, zrobił sobie z niej wroga.

Odwrócił od niej szybko wzrok i podniósł go na trybuny. Trafił nim na Stoika, który pokazywał mu, że trzyma za niego kciuki. Odwzajemnił mu się wymuszonym uśmiechem.

Był...niezadowolony, lekko mówiąc. Jego plany szybkiej wygranej posypały się wraz z wpuszczeniem na arenę drugiego smoka. Był nim Zębiróg Zamkogłowy. Niby nic strasznego, bo poprzednio udało mu się go zagonić do klatki...ale tym razem nie miał ze sobą węgorza, a ukryta kieszeń w jego kamizelce zarezerwowana była na smoczymiętke. Jedynym plusem tego dnia było odkrycie, że Zębacze też mają do niej słabość.

Wracając, drugim smokiem był właśnie Zębiróg. W jego głowie zdążył już zrodzić się plan i zakładał użycie wiadra z wodą, którą dostali. Musiałby tylko tym razem trafić w odpowiedni łeb. A w tym wiadrze byłaby smoczymiętka. Niestety zanim w ogóle wyciągnął wspomnianą trawę, Astrid już biegła na dwugłowego smoka. Skończyło się dość szybko. Astrid trafiła wręcz celująca, a Zębiróg, cóż, najwyraźniej spanikował i dał się zagonić do klatki.

Aktualnie mieli chwilę odpoczynku przed ogłoszeniem ostatniego smoka. Nie miał wątpliwości co do tego, że to będzie Gronkiel, przecież nie daliby im Straszliwca, nie pozwoliliby im tak szybko wygrać. Ale i tak miał zamiar szybko to zakończyć używając smoczymiętki. W dalszym ciągu nie chciał tu być, a gdyby mógł to nawet by tu nie przyszedł. Ale skoro nie mógł się wycofać, to zamierzał wygrać. Dziwny tok myślenia, prawda?

– Przygotujcie się! – usłyszeli. Odprowadził wzrokiem Pyskacza idącego do dźwigni.

Odsunął się na w miarę bezpieczną odległość i na wszelki wypadek przyszykował tarczę.

Doskonale wiedział, jak ma działać, w końcu już raz to zrobił.

– Nie wtrącaj się, jasne? Mam zamiar to wygrać!

Dałby głowę, że jego serce na moment przestało bić.

Odprowadził ją wzrokiem do jednej ze ścianek, które tak jak na szkoleniu były porozstawiane po całej arenie. Miała zacięty wyraz twarzy i najwyraźniej starała się skupić. Nie spodziewał się po niej takiej reakcji, zwykle nie była taka agresywna w stosunku do niego. Tak, zdawał sobie z tego sprawę, że jest na niego wściekła, ale nie, że aż tak. Poza tym, szczerze mówiąc, nie spodziewał się, że będzie jej aż tak bardzo zależeć na wygranej.

Pyskacz ruszył dźwignię i wypuścił Gronkla z klatki.

Pierwsze co, musiał się skupić i ocenić sytuację. Gdyby nie Astrid zadanie to wydawałoby się strasznie proste. Ale dziewczyna była okropnie zdeterminowana, co było dla niego ogromnym problemem. Więc musiał działać szybko, żadnych podchodów, udawania, że walczy. Szybko, wziąć smoka z zaskoczenia i skończyć możliwie jak najszybciej, by Astrid nie zdążyła nic zrobić.

Zakrył się delikatnie tarczą i sięgnął do kamizelki po smoczymiętke. Wychylił się zza drewnianej ścianki, Gronkiel najwyraźniej ich szukał i wydawał się wściekły...pewnie nikt poza nim nie zauważył tego faktu, dla nich był po prostu krwiożerczą bestią, ale on widział, że smoki bywają również zadowolone...

Tam, gdzie poniesie nas wiatrOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz