Wiedział, że gdyby dał sobie chociaż chwilę na porządne przemyślenie sprawy, spróbowałby chociaż znaleźć rozwiązanie.
Problem polegał na tym, że nie chciał o tym myśleć. Stało się i już nie mógł tego odkręcić, więc po co miał się tym dodatkowo zamęczać? Czuł, może nawet wiedział, że te słowa, które padły parę minut temu, był jak najbardziej prawdziwe. Tylko w odróżnieniu do Stoika, on tą prawdę usłyszał, przetworzył, zrozumiał i przyjął.
Chociaż z drugiej strony, czy miał jakąś inną możliwość?
Ostatnio wszystko w jego życiu sprowadzało się do dociekania prawdy, nie ważne jak bardzo szalona mogła się okazać.
Problem miał jedynie z jej akceptacją. Bo, na Thora, co można zrobić, gdy własny ojciec się ciebie zrzeka? Gdy okazuje się, że tradycje są dla niego ważniejsze niż twoje problemy i zdanie?
Z czymś takim trudno się pogodzić, jeśli w ogóle się da.
Z jednym się tylko zgadzał w stu procentach. W ostatnim czasie jego życie zaczęło się zmieniać nieco zbyt szybko. Ponadto miał wrażenie, że te wszystkie zmiany całkowicie go przerastały. Coraz trudniej było mu sobie je tłumaczyć, o rozwiązaniach już nie mówiąc. A teraz? Teraz czara goryczy się przelała, miał już wszystkiego dość, i jedyne o czym teraz marzył to zapomnieć.
Nie wiedział jednak, czy da radę.
Musiał zająć myśli czymś innym. Nie ważne czym, musiał przenieść swoją uwagę, dać sobie choć trochę czasu.
***
Poszedł do kuźni. Jeszcze przed chwilą myślał, że to całkiem dobry pomysł, w końcu od samego początku planował przyjść do osady właśnie z myślą o niej.
Ale teraz, gdy już miał ją na widoku, jakoś nie miał ochoty do niej wchodzić. Potęgował to dodatkowo fakt, że w środku czekał na niego Pyskacz, który bez wątpienia będzie chciał wyciągnąć od chłopaka przebieg rozmowy z ojcem. A on nie chciał o tym rozmawiać. Z drugiej strony kuźnia wydawała się idealnym miejscem by się wyciszyć i pomyśleć o czymś innym. Skupić się na pracy. Bo właśnie o to mu chodziło.
Może tym razem, gdy Pyskacz zobaczy, że Czkawka całkowicie nie ma ochoty na rozmowę, może da mu spokój. Albo to chłopak z całych sił będzie próbował zignorować kowala.
Po chwili ruszył przed siebie. Nie mógł przecież cały czas stać w miejscu, a tak szczerze mówiąc, naprawdę chciał tą tarczę z powrotem. Musiał tylko wykuć najpotrzebniejsze części i wykombinować skądś zwykłą tarczę. A później już tylko wszystko zabrać ze sobą do Zatoczki i złożyć. Bułka z masłem. A przynajmniej tak sobie wmawiał.
Jeszcze zanim wszedł usłyszał stukot metalu o metal. Wydawało się, że Pyskacz miał dość dużo roboty. Zresztą nic dziwnego, Wandale najprawdopodobniej szykowali się do wojny ze smokami, nie żeby już jej nie prowadzili.
Ze spuszczoną głową wszedł do środka, mając nadzieję, że Pyskacz nie zwróci na niego większej uwagi. Skierował się prosto do swojej dobudówki.
– Co tak długo? – usłyszał niemalże od razu. Zatrzymał się i niechętnie odwrócił. – Nie widzisz ile ja tu roboty mam? Pomoc by się przydała – oznajmił bez odrywania się od swojego zajęcia.
Czkawka rozejrzał się po kuźni, faktycznie, koło Gbura leżała dość pokaźna góra metalu. Czyżby Johann odwiedził ich osadę, pod jego nieobecność?
– Tak jakoś – mruknął i już miał się wycofywać, gdy Pyskacz się do niego odwrócił. Przyjrzał się najpierw świeżo wykutej broni, która bez wątpienia wymagała ostrzenia, a później podniósł wzrok na Czkawkę. Najwyraźniej wyraz twarzy Czkawki mówił więcej, niż powinien, bo kowal momentalnie spoważniał.
CZYTASZ
Tam, gdzie poniesie nas wiatr
FanfictionCzkawka mieszka na wyspie, na której od lat zabijało się smoki. Wiedziony presją narzucaną mu przez jego otocznie, sam próbuje kontynuować tradycję, pokazać, że się nadaje. Za cel obiera sobie Nocną Furię, smoka wywołującego grozę u wszystkich Wanda...