Rozdział 2

123 7 0
                                    



"Spotkania wytyczają drogę ludzkiego losu, niezależnie od tego, czy trwają kilka godzin, kilka dni, czy całe życie."

– Theresa Révay, Wszystkie marzenia świata

————

Piątkowego wieczoru Meredith i jej przyjaciółka Scarlett udały się do jednego z najlepszego klubu w całym Nowym Jorku. Po wejściu do klubu Heat niemal natychmiast dostał się do ich nadzorzy zapach alkoholu i tytoniu.

Obydwie zasiadły na wysokich krzesełkach przy barze a Scarlett gestem ręki przywołała do nich barmana.

— Dwa razy czysta wódka. — barman skinął głową w potwierdzeniu przyjęcia zamówienia.

W między czasie kiedy mężczyzna przygotowywał zamówienie, Scarlett odwróciła się w stronę przyjaciółki i zapytała:

— O której masz się tam zjawić?

— Za chwilkę, zwykle rozpoczynają grać o dwudziestej drugiej.

Barman podstawił przed nimi alkohol, który wypiły z hustem. Kilka minut później Meredith spojrzała na swój złoty zegarek na lewym nadgarstku.

– Idę na górę, spotkamy się tutaj o jedenastej okej? – odwróciła się w jej stronę spoglądając na nią. – Jakby co się działo to dzwoń. – powiedziała na co Scarlett kiwnęła głową.

– W porządku.

Meredith uśmiechnęła się pogodnie w stronę kobiety, wstając z krzesełka.

Kiedy już zasunęła stołek, odwróciła się chcąc udać się w stronę schodów, które prowadziły do pokoju gier.

Uniemożliwiła jej to ręka Scarlett, która owinęła się wokół jej nadgarstka, przez co Meredith musiała się ponownie odwrócić.

– Jesteś pewna, że chcesz to tak załatwić ? – zapytała gdyż jej twarz nie wyrażała przekonania.

– Tak, spokojnie. – odparła, puszczając jej oczko.

– Uważaj na siebie.

June skinęła głową i pocałowała Scarlett w policzek a następnie skierowała się w stronę schodów.

Wspięła się na górę, po czym przeszła przez ciemny hol, który jedynie oświetlony był przez dwie małe lampy przyczepione przy ścianie. Stanęła przez czerwoną dużą zasłoną, poprawiając swoje ciemne włosy, które opadały jej na plecy. Zbierając w sobie pewność siebie, przeszła przez zasłonę, za którą ukazał się duży stół do gry w pokera.

Siedziało przy nim trzech mężczyzn, którzy zawzięcie rozmawiali nie zauważając nowej osoby, która przebywała z nimi w pokoju.

Meredith wykonała kilka kroków w przód tym samym pochylając się nad stołem.

— Znajdzie się jeszcze jedno miejsce do gry?

W momencie wypowiedzenia tych słów mężczyźni podnieśli wzrok na kobietę. W szoku przypatrywali się znajomej twarzy, na co June uśmiechnęła się szeroko.

— Meredith.

— Witaj Josh. Trochę się tutaj zmieniło od mojej ostatniej wizyty. — oznajmiła przysiadając się do stołu oraz rozglądając się wokoło pomieszczenia.

— Miło cię widzieć, gdzie się podziewałaś tak długo? — zapytał inny chłopak - Jaden.

Tak naprawdę dla June nie było to miłe spotkanie. Był to powrót do przeszłości od, której odcięła się raz na zawsze. Obiecała sobie, że będzie to ostatnie miłe spotkanie z tymi ludźmi, którzy wciągnęli ją w jeszcze większe gówno.

— Interesy. A co u was chłopaki? Słyszałam, że macie nowego zawodnika, podobno lepszy ode mnie. Kto to taki?

— Daruj sobie. — John przewrócił oczami - Wiemy po co tu jesteś, dlatego powiedz co chcesz wiedzieć i miejmy to z głowy.

Poprawiła sie na krześle i spojrzała na druga stronę pomieszczenia gdzie znajdowała się druga czerwona zasłona.

Wróciła spojrzeniem do mężczyzn a następnie odparła:

— Spokojnie John, nie muszę wiedzieć teraz wszystkiego, przyszłam tylko z wami zagrać. Mniejsza o to powiedzcie mi teraz czy zagramy z nowym mistrzem. — odparła spokojnie. Po wyrazach ich twarzy wiedziała, że przekonała, iż nie zamierza teraz pytać o cokolwiek.

— Zaraz powinien być. — powiedział Liam patrząc na nadgarstek, na którym znajdował się jego  zegarek.

W momencie kiedy ponownie głos miał zabrać Jaden przez czerwoną zasłonę wszedł wysoki mężczyzna.

Wolnym krokiem podszedł do stołu i przywitał się z każdym zawodnikiem.

Z opóźnionym refleksem spojrzał na kobietę, której wcześniej nie zauważył.

— To nasza stara znajoma. Zagra z nami dzisiaj. — oznajmił John.

Meredith popatrzyła na faceta, który ubrany był w czarny garnitur. Ciemna brązowe włosy miał niedbale ułożone, a jego oczy były tak intensywnie brązowe, że June momentalnie zaschło w ustach pod wpływem tego spojrzenia.

Na jego twarzy znajdował się jednodniowy zarost, a szczękę miał mocno zarysowaną.

Po chwili gdy zorientowała się, że wpatrywała się w niego jak na obrazek odparła:

— Umiem mówić. — mruknęła pod nosem. — Ale tak zagram dzisiaj, ciekawa jestem jak wyglądają teraz wasze zagrywki. Oh no i prawie bym zapomniała, chciałam pana poznać.

Wstała z krzesełka a następnie podeszła do mężczyzny. Od razu poczuła woń mocnych męskich perfum.

– Meredith. – przedstawiła się, wystawiając rękę w jego kierunku.

Niepewnie uścisnął jej dłoń. W porównaniu do jej małej dłoni, jego wydawała się ogromna.

Ciepło jego dłoni nie kontrastowało z jej, ponieważ w tamtym momencie miała przerażająco zimne ręce.

–Gabriel.

W momencie kiedy mężczyzna odpowiedział od razu wzmocniła uścisk na jego dłoni. Ze względu na to iż był od niej wyższy stanęła lekko na palcach u stóp.

Pochyliła się do jego ucha i szepnęła:

— Sama ocenię czy faktycznie jesteś najlepszym zawodnikiem.

Popatrzył na nią kątem oka, ponieważ zamurowało go to co usłyszał od kobiety, którą teraz co poznał.

Kiedy June znajdowała się tak blisko niego, do jego zmysł węchu od razu dotarł zapach słodkiego jaśminu połączonego z nutą kakao, który sprawiał, że kobieta wydawała się niezwykle tajemnicza i uzależniająca.

Odsunęła się od puszczając jego rękę.

Odwróciła do reszty chłopaków.

— Idę po drinka, rozdajcie karty i zacznijmy grać. — klasnęła dłońmi a następnie skierowała się w stronę zasłony przez, którą weszła.

Gdy zniknęła za nią nowy zawodnik usiadł naprzeciwko miejsca gdzie siedziała June.

— Nie martw się i tak z nami przegra. Nie grała ponad rok więc wątpię ze wygra. Tym bardziej z tobą. — odparł Jaden.

Mężczyźni skinęli głowami w potwierdzeniu słów kolegi.

— Tak dokładnie.

— Spokojnie, ciekawy jestem co zrobi w finale. Nie z takimi grałem. — powiedział głębokim głosem. — Pokażmy jej kto tutaj jest najlepszy.

Cóż szkoda, że nie wiedzieli jeszcze wtedy z kim będą mieć do czynienia.





***

ApparentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz