Zegarek na szafce nocnej wskazywał dwudziestą pięćdziesiąt cztery, co oznaczało, że Brandon lada moment powinien być. Meredith rozczesała swoje włosy po raz dziesiąty z nerwów. Mimo tego ze nie było ich to pierwsze wyjście, stresowała się tym co blondyn dla niej zaplanował. Ubrała swoje ulubione czarne dżinsy z rozszerzanymi nogawkami i zwykłą czarną bluzę z kapturem. Na twarz nałożyła jedynie korektor aby zakryć parę niedoskonałości i puder. Meredith miała wyjątkowo piękną urodę. Nie potrzebowała dużo makijażu, nie potrzebowała malować sowich rzęs, ponieważ były już wystarczająco długie i grube. Kościste policzki nos i zarysowana żuchwa. Każda dziewczyna mogłaby jej pozazdrościć.Otworzyła cicho drzwi i usłyszała jak jej tata ogląda w salonie jakiś mecz. Wyjście głównymi drzwiami nie było najlepszym wyborem. Przymknęła z powrotem drzwi i rozejrzała się nerwowo po pokoju. Zatrzymała wzrok na oknie.
– Nie wierzę. – szepnęła do siebie. Podeszła do okna otwierając je do góry. Stanęła na parapecie i chwyciła się rynny. Odwróciła swoje ciało i po malutku zeszła zaczepiając stopy o plot, który oplatał ścianę. Kiedy była już niedaleko zeskoczyła na ziemię. Strzepała dłonie, rozejrzała się czy nikogo nie było. Wtedy dźwięk telefonu wydał sygnał. Wyciągnęła telefon z kieszeni spodni i spojrzała na wiadomość.
Brandon: Idź w prawo czekam przy latarni.
Meredith ruszyła przed siebie mijając ,,osiedle" typowych amerykańskich domów i skręciła w prawo. W oddali zobaczyła postać. Była już bardzo blisko niej, dlatego widziała kto na nią czekał. Brandon opierał się o swój czarny motocykl, trzymając w dłoni kask.
– Cześć piękna. – powiedział kiedy Meredith stanęła obok niego. Włożyła ręce do kieszeni i przymrużyła oczy.
– Jeśli myślisz, że na to wsiądę to jesteś w błędzie. – rzekła pewnie.
– Wsiądziesz. Trzymaj. – podał jej kask.
– Nie ma mowy. – pokręciła głową.
Brandon odwrócił się w jej stronę i zapytał.
– Co mam zrobić żeby cię przekonać?
– Nie wiem. – mruknęła. Poprawiła włosy na jedną stronę i wzruszyła ramionami. – Jesteś chyba kreatywny. Coś wymyślisz.
Brandon przekręcił oczami i niespodziewanie chwycił jedną ręką Meredith za talię przyciągając do siebie. Czarnowłosa uderzyła delikatnie w jego tors i spojrzała na niego zadzierając głowę.
– To miało być przekonujące? – zapytała sarkastycznie
– Jeszcze nic nie zrobiłem. – mruknął i przeniósł rękę na jej policzek.
Chwycił jej głowę od tyłu i przyciągnął do mocnego pocałunku. Złożył mocnego całusa na jej wargach. Po chwili Meredith spojrzała na niego i uśmiechnęła się zwycięsko
– Żartowałam, możemy się nawet zabić na nim. Kocham motory. – wyrwała kask z jego ręki i założyła na głowę.
– Chcesz mi powiedzieć, że powiedziałaś to specjalnie? – zapytał łobuzersko.
– Może. – odpowiedziała zapinając go pod brodą.
– Wiesz jeśli chciałaś żebym cię pocałował wystarczyło powiedzieć.
– Wolałam żebyś sam to zrobił.
Brandon cicho się zaśmiał. Zgarnął swój kask z siedzenia i założył go. Wsiadł na maszynę a za nim Meredith przylegając do jego ciała. Odpalił silnik.
CZYTASZ
Apparent
RomanceBezuczuciowa, szorstka i okropnie piękna adwokat Meredith June, poznaje powoda swojej nowej sprawy. A jak to mówią, ocean jest szeroki i głęboki... a także człowiekowi nie do końca znany. ©seamooncx, 2022,2023,2024