5 lipca 2011Był piękny słoneczny dzień w Brookhaven w stanie Georgia. Meredith wraz ze swoim tatą od rana zabrali się za malowanie starego zniszczonego płotu, który znajdował się przed domem i przeplatał jego połowę. Był koloru brązowego, ale ze względu na jego lata potrzebował zdecydowanie odświeżenia i nowego blasku.
Było już późne wtorkowe popołudnie.
– Skarbie, weź tamten pędzelek i zamaluj tamtą dziurę obok bramki przy klamce. – rzekł jej tata wskazując głową na wiaderko pełne pędzli.
Meredith oderwawszy wzrok od drewnianego elementu poderwała swoje skostniałe nogi i podeszła do wiaderka.
– Nie będę chodzić przez najbliższe dwa tygodnie. – powiedziała załamana.
Jej tata parsknął rozbawiony.
– Nie sądziłem, że będzie to dla ciebie aż tak męczące.
Czarnowłosa chwyciła wskazany pędzel i spojrzała na ojca ze znużonymi oczami.
– Nie jest, ale nie wiedzieć czemu moje kości odmawiają mi posłuszeństwa i strzelają jak diabełki.
– Poczekaj do czterdziestki, wtedy to dopiero twoje kości zrobią fajerwerki. – powiedział rozbawiony, malując grubym pędzlem deskę płotu.
Dziewczyna na jego słowa uśmiechnęła się mimowolnie i pokręciła głową podchodząc do bramki.
– Nie chciałabym przeżyć fajerwerków w swoim ciele. – odparła marszcząc swoje ciało gdy to sobie wyobraziła.
– Spokojnie może nie będziesz ich miała. Problem będzie wtedy jak okaże się ze to dziedziczne.
– Oby nie. Oby nie. – odpowiedziała poprawiając swoje ogrodniczki a następnie malując startą farbę przy klamce.
Meredith miała ubrane stare ogrodniczki, pod nimi biała stara koszulka. Jej włosy były upięte w niedbałego koka.
– Złożyłaś te papiery na studnia kochanie?
Mer spojrzała na mężczyznę i wzięła głęboki wdech.
– Złożyłam, ale nie wiem czy na dobry kierunek tato. – spuściła wzrok na swoje brudne dłonie.
– Czemu nie wiesz skarbie? Złożyłaś tam gdzie chciałaś to twoja decyzja była. Dobrze wiesz, że nie zależnie od tego gdzie złożyłaś będę cię wspierał.
– Wiem tato, ale mam mieszane uczucia. Dużo o tym myślałam i mam nadzieje, że dobra decyzję podjęłam.
– Zatem na co złożyłaś papiery?– zapytał spoglądając na swoją córkę.
– Na prawo. – oświadczyła podnosząc wzrok na ojca.
Kiedy popatrzyła w jego oczy jedynie co zobaczyła to szok.
– Na prawo? – spytał niedowierzając.
– Tak tato, na prawo. – rzekła potwierdzając głową. – Stwierdziłam, że pójdę w ślady mamy.
Oczy jej ojca się momentalnie zeszkliły, ponieważ nie sądził, że po raz kolejny ujrzy w swojej córce cień matki.
– Kochanie.. nie wiem co powiedzieć.
– Nie musisz nic tato, mam nadzieje jedynie ze naprawdę mi się spodoba i będę szła w tym kierunku.
– Nie obraź się na mnie, ale myślałem, że wybierzesz jakieś zarządzanie lub coś w tym stylu.
CZYTASZ
Apparent
RomansaBezuczuciowa, szorstka i okropnie piękna adwokat Meredith June, poznaje powoda swojej nowej sprawy. A jak to mówią, ocean jest szeroki i głęboki... a także człowiekowi nie do końca znany. ©seamooncx, 2022,2023,2024