Rozdział 16

34 3 0
                                    




5 lipca 2011

Był piękny słoneczny dzień w Brookhaven w stanie Georgia. Meredith wraz ze swoim tatą od rana zabrali się za malowanie starego zniszczonego płotu, który znajdował się przed domem i przeplatał jego połowę. Był koloru brązowego, ale ze względu na jego lata potrzebował zdecydowanie odświeżenia i nowego blasku.

Było już późne wtorkowe popołudnie.

– Skarbie, weź tamten pędzelek i zamaluj tamtą dziurę obok bramki przy klamce. – rzekł jej tata wskazując głową na wiaderko pełne pędzli.

Meredith oderwawszy wzrok od drewnianego elementu poderwała swoje skostniałe nogi i podeszła do wiaderka.

– Nie będę chodzić przez najbliższe dwa tygodnie. – powiedziała załamana.

Jej tata parsknął rozbawiony.

– Nie sądziłem, że będzie to dla ciebie aż tak męczące.

Czarnowłosa chwyciła wskazany pędzel i spojrzała na ojca ze znużonymi oczami.

– Nie jest, ale nie wiedzieć czemu moje kości odmawiają mi posłuszeństwa i strzelają jak diabełki.

– Poczekaj do czterdziestki, wtedy to dopiero twoje kości zrobią fajerwerki. – powiedział rozbawiony, malując grubym pędzlem deskę płotu.

Dziewczyna na jego słowa uśmiechnęła się mimowolnie i pokręciła głową podchodząc do bramki.

– Nie chciałabym przeżyć fajerwerków w swoim ciele. – odparła marszcząc swoje ciało gdy to sobie wyobraziła.

– Spokojnie może nie będziesz ich miała. Problem będzie wtedy jak okaże się ze to dziedziczne.

– Oby nie. Oby nie. – odpowiedziała poprawiając swoje ogrodniczki a następnie malując startą farbę przy klamce.

Meredith miała ubrane stare ogrodniczki, pod nimi biała stara koszulka. Jej włosy były upięte w niedbałego koka.

– Złożyłaś te papiery na studnia kochanie?

Mer spojrzała na mężczyznę i wzięła głęboki wdech.

– Złożyłam, ale nie wiem czy na dobry kierunek tato. – spuściła wzrok na swoje brudne dłonie.

– Czemu nie wiesz skarbie? Złożyłaś tam gdzie chciałaś to twoja decyzja była. Dobrze wiesz, że nie zależnie od tego gdzie złożyłaś będę cię wspierał.

– Wiem tato, ale mam mieszane uczucia. Dużo o tym myślałam i mam nadzieje, że dobra decyzję podjęłam. 

–  Zatem na co złożyłaś papiery?– zapytał spoglądając na swoją córkę.

– Na prawo. – oświadczyła podnosząc wzrok na ojca.

Kiedy popatrzyła w jego oczy jedynie co zobaczyła to szok.

– Na prawo? – spytał niedowierzając.

– Tak tato, na prawo. – rzekła potwierdzając głową. – Stwierdziłam, że pójdę w ślady mamy.

Oczy jej ojca się momentalnie zeszkliły, ponieważ nie sądził, że po raz kolejny ujrzy w swojej córce cień matki.

– Kochanie.. nie wiem co powiedzieć.

– Nie musisz nic tato, mam nadzieje jedynie ze naprawdę mi się spodoba i będę szła w tym kierunku.

– Nie obraź się na mnie, ale myślałem, że wybierzesz jakieś zarządzanie lub coś w tym stylu.

ApparentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz