Rozdział 7

108 7 0
                                    










Po raz pierwszy w życiu Meredith nie była w stanie zdążyć na spotkanie. Gdy rano wstała o swojej typowej porze wydawało się, że wszystko pójdzie w dobrym kierunku. Jednakże pierwszą porażką, którą napotkała była ukochana czerwona pomadka Meredith, która spadła i roztrzaskała się w drobny mak. Wracając z łazienki przystanęła w kuchni aby wziąć ostatni łyk ciepłej cieczy.

W swoje drobne dłonie chwyciła kubek z kawą, aby się z niego napić, ale jego ucho niespodziewanie się urwało przez co większość napoju wylądowała na jej stroju. Przebrała się ubierając czarną marynarkę z głębokim dekoltem oraz tego samego koloru garniturowe spodnie i szpilki.

Kolejnym problemem, który się pojawił był samochód Meredith, który mimo wielu prób, nie chciał odpalić.

– Cholera! – zaklnęła pod nosem, uderzając rękami o kierownicę.

Dopiero po kilkunastu minutach udało się jej odpalić swojego staruszka.

Następną przeszkodą, na którą się napotkała był wypadek na drodze przez, który cały ruch był uwięziony.

– Nie no ja kurwa wyjdę z siebie. – mruknęła wypuszczając powietrze ze świstem.

Mimo tego, że wcześniej wyjechała by móc bez problemu dotrzeć na miejsce to zostało jej tylko dziesięć minut do godziny umówionego spotkania, a niespełna ponad dwadzieścia do miejsca docelowego. Ale kiedy pierwsze samochody ruszyły do przodu Meredith uczyniła to samo i nie czekając ani chwili dłużej kiedy auta przyśpieszyły, wykonała jeden szybki ruch w lewo, skręcają na inną drogę, która prowadziła na Manhattan Brigde, przez co szybciej mogła dostać się z centrum Manhattanu na Brooklyn.

Wysiadła z auta i skierowała się prosto do eleganckiej restauracji nad, którą wisiał szyld Thestar&Moon, i nie czekając ani chwili dłużej pchnęła masywne szklane drzwi wchodząc do jej wnętrza.

Całość restauracji utrzymana była w kolorach czerwieni i brązu ze złotymi zdobieniami na ścianach. Okrągłe stoliki pokryte były białym obrusem a po obu jego stronach nich znajdowały się ogromne czerwone fotele. Kiedy przekroczyła próg rozglądnęła się wokoło i podeszła do jednego z pracowników restauracji, który stał kilka metrów dalej przy stanowisku z menu.

Młody mężczyzna podniósł głowę spoglądając na Meredith, która właśnie zmierzała w jego kierunku i niemalże od razu posłał jej firmowy uśmiech, jakby robił to bez przerwy.

– Witamy w Thestar&Moon, w czym mogę pani pomóc? – zapytał.

Meredith ponownie rozglądnęła się i zerknęła za mężczyznę odpowiadając.

– Dzień dobry byłam umówiona tutaj na spotkanie i podobno była robiona rezerwacja.

– Oczywiście, na jakie nazwisko?

– Coven.

Chłopak oderwał od niej wzrok i wstukał coś na tablecie, po czym ponownie spojrzał i powiedział.

– Ah tak, mamy tutaj taką rezerwację. Pan Coven czeka na panią przy stoliku ósmym.

– Dziękuję.

Meredith niepewnie skinęła głową w podziękowaniu i ominęła mężczyznę udając się do wyznaczonego stolika. Już w oddali zobaczyła mężczyznę, który siedział do niej tyłem. Z każdym krokiem była coraz bliżej męskiej postury, a jej serce zaczęło niespodziewanie, coraz bardziej bić. Meredith pierwszy raz odczuwała stres i niepokój względem swojego klienta i szczerze powiedziawszy nie wiedziała dlaczego.

Teraz już wie.
Jej ciało i dusza, to wszystko co ją wygłusza.

Mężczyzna słysząc odgłos szpilek przekręcił głowę w lewą stronę podnosząc wzrok kiedy szczupła i wysoka kobieta przystanęła przy jego stoliku. Meredith popatrzyła na twarz mężczyzny i zamarła. Wszystkie kolory z jej twarzy odpłynęły a ona sama nie potrafiła wykrztusić ani jednego słowa.

ApparentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz