Prolog

161 6 0
                                    










Wszystko wydawało się być obce. Drzewa, auta, chmury, deszcz, ludzie, powietrze. Wszystko było również jakby zagłuszone. Dla nich wszystkich czas zatrzymał się w miejscu. Jakby wciąż o tej samej godzinie w kółko powtarzali to samo. I tak ciągle. Ale tak naprawdę świat szedł do przodu. Ludzie normalnie szli chodnikami śmiejąc się pod nosem jak i uciekając przed deszczem. Dzieci trzymające za ręce rodziców wychodzili uśmiechnięci ze szkoły. Auta jeździły po drodze. Ludzie przede wszystkim żyli, a świat szedł jak gdyby nigdy nic do przodu.

Na brązowych włosach spoczęło kilka kropel deszczu, które chwilę potem się wchłonęły, gdy na moment ulewa ucichła i zaczęło jedynie kropić. Barczysty i wysoki mężczyzna przekręcił głowę w prawą stronę gdy obok niego ponownie stanęła znajoma kobieta. Zacisnął usta w wąską linię, ponieważ on sam czuł się jak w transie.

– Chodźmy, pan Andrew powiedział żebyśmy do niego przyjechali na herbatę porozmawiać. – powiedziała oraz skinęła głową ściskając jego ramię.

Pokiwał jedynie głową i bez słowa przyciągnął do swojego boku kobietę, odwracając się. Oboje ruszyli w stronę samochodu.

Nikt tego nie wiedział. Nikt. Wszystko szło zgodnie tą z myślą. Aż do końca.

Ale cały czas w myślach ciągle powtarzał i pytał.


Dlaczego?

ApparentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz