Erwin zabrał głęboki wdech i wszedł na komendę policji. Nie wiedział czemu tak bardzo się stresował tym przesłuchaniem. W końcu zawsze wygrywał, a teraz jego ręce mimowolnie się trzęsły. Wcisnął dzwonek i stanął, niespokojnie przestępując z nogi na nogę.
Spojrzał jeszcze na siebie, sprawdzając, czy nie wygląda podejrzanie. Ubrał szare dżinsy i jego jedną z ulubionych białych koszul z czarną muszką.
- Ale się pastor wystroił na przesłuchanie - rzucił Pisiciela, pojawiając się w lobby. Erwin przyjął maskę spokoju i spojrzał na policjanta.
- Przyszedłem w oficjalnym stroju, w końcu jest okazja - odpowiedział pastor, gdy szli w kierunku sali przesłuchań - Czy będzie potrzeba wzywania adwokata?
- Od kiedy ty potrzebujesz adwokata? Masz coś do ukrycia? My chcemy zadać tylko kilka pytań, no ale oczywiście możesz wezwać - wytłumaczył Juan Pisiciela i wpuścił go do pokoju. Erwin podszedł do stołu, przy którym siedział, tak jak ostatnio Alex Andrews i sam zajął miejsce naprzeciwko. Rozejrzał się, jednak nigdzie nie było Capeli.
- Pytam czysto teoretycznie - stwierdził pastor, wyprostowując się, gdy Pisiciela też usiadł - Ale nie musicie się martwić, nie wyszedłem z wprawy - uśmiechnął się do nich złośliwie i rozsiadł się wygodnie na krześle. Musiał zmniejszyć ich pewność.
- No dobrze. Chcielibyśmy wiedzieć co robiłeś pierwszego stycznia pomiędzy godziną jedynastą, a dwunastą? - rozpoczął profesjonalnie Andrews.
Erwin przymknął oczy, próbując sobie przypomnieć. I wtedy zrozumiał czemu o to zapytali...
- A mogę wiedzieć skąd takie pytanie? - skonfrontował się pastor. Chciał dowiedzieć się więcej, zanim wymyśli jakieś proste kłamstwo.
- Najpierw prosimy o odpowiedź - wtrącił się Pisiciela, naciskając na niego.
- Najpewniej wtedy spałem, skacowany po imprezie, o której wam mówiłem poprzednim razem. Teraz powiecie, o co chodzi? - powiedział Erwin. Cieszył się, że ma bardzo dobre alibi, bo wiedział, że każda osoba na tej imprezie potwierdzi jego obecność. Tak też ustalił z resztą.
- Możesz powtórzyć, kiedy ostatni raz miałeś jakikolwiek kontakt z Montanhą? - zadał kolejne pytanie Alex.
Erwin zrozumiał, że coś tu było nie tak. Po co by go mieli wzywać, żeby pytać znowu o to samo. Zrozumiał, że musieli znaleźć coś sprzecznego z jego wersją i próbują go teraz zagiąć.
- Dobra, powiedzcie mi wprost o co chodzi, bo widzę, że znaleźliście nowy trop i pewnie w tym wszystkim nie zgadzają się moje zeznania, prawda? - palnął prosto z mostu Erwin, a policjanci zamilkli, wymieniając się spojrzeniami. Czyli pewnie dobrze strzelił, a oni się tego nie spodziewali.
- Znaleźliśmy telefon Montanhy, z którego wynika, że o godzinie 11:28 tego dnia zadzwonił do ciebie i rozmawialiście przez około trzy minuty. Nie wspomniał pastor o tym - opowiedział wszystko Andrews, przez co jego szef spiorunował go wzrokiem.
Miał dwa wyjścia. Mógł przyznać, że nie pamięta tego telefonu, bo odłożył go gdzieś na imprezie i najprawdopodobniej ktoś odebrał za niego. Albo przyznać, że była taka sytuacja, iż Gregory zadzwonił do niego i coś wymyślić na szybko.
- Czyli niby odzyskaliście, ale nie macie zapisu rozmowy? - upewnił się Erwin, stukając palcami o stolik, co jeszcze bardziej wkurzało Pisicielę.
- Telefon został znaleziony na plaży, był nieco mokry, więc trochę mechanizmów w środku zepsuło się, ale udało się odzyskać wiadomości i połączenia, które działy się godzinę przed wyłączeniem. Dlatego pytamy: na jaki temat rozmawialiście? - tłumaczył spokojnym głosem Alex.
CZYTASZ
(nie)winny | Morwin
FanfictionZwykła impreza w Sylwestra. Dużo alkoholu, głośna muzyka i kilku ludzi. Tak spędził ten wieczór Gregory Montanha. I nic nie byłoby w tym dziwnego gdyby nie to co zauważył rano w jego łóżku, a dokładniej kogo...