Dante Capela spojrzał pytająco na Kui Chaka, po tym, jak Erwin wyszedł z hukiem, a tuż za nim pobiegł Gregory. Chciał się zapytać mężczyzny, jak wytrzymuje z pastorem, lecz ugryzł się w porę w język, wiedząc, że nie jest to odpowiednia pora.
- Czyli to oznacza, że... - Dante nie wiedział co powiedzieć. To w końcu będzie musiał tu zostać, aż cała ta sytuacja się wyjaśni, czy może wrócić do domu?
- Na razie zostaniesz tutaj. Teraz nie ma sensu, żebym zawracał głowę Erwinowi, musi ochłonąć. Porozmawiam z nim później - oznajmił Kui, wyciągając z kieszeni telefon i mrużąc oczy, gdy tak przeglądał swoje kontakty, do których musiał się odezwać.
Capela postanowił się już o to nie awanturować. Był już zmęczony dzisiejszym dniem i chciał się w końcu móc przebrać i położyć do łóżka. Musiał porozmyślać nad kilkoma rzeczami i kolejny raz podsumować co już wiedzą. Może uda mu się wpaść na coś nowego.
- Zaprowadzę cię do twojego tymczasowego pokoju, żebyś mógł sobie odpocząć - stwierdził Chińczyk, podnosząc wzrok znad telefonu i lustrując mężczyznę od stóp do głowy - a przede wszystkim umyć się.
- A co z moimi rzeczami? Może pojedziemy do mojego mieszkania i zgarnę parę swoich rzeczy. No i przydałoby się też pojechać na parking przed tamtym sklepem, bo auto tam zostawiłem - odparł Dante, wyciągając z kieszeni kluczyki do swojego domu i samochodu.
- Nie mam na to teraz czasu, ale mogę zlecić to odpowiednim osobom i załatwią to w godzinę. Ty lepiej, żebyś tu został - wytłumaczył Kui, i wystawił jedną rękę, żeby przejąć od policjanta pęk kluczy. Capela zawahał się przez chwilę, zagryzając dolną wargę, lecz ostatecznie oddał mu je. - Chodź, zaprowadzę cię do pokoju.
Kui schował klucze do kieszeni i wyszedł z pomieszczenia, z powrotem do holu, którego przeciął i zaczął iść dość wąskim korytarzem. Dante szedł tuż za nim, rozglądając się po nowym miejscu. Starał się zapamiętać jak najwięcej szczegółów, żeby nie mieć później problemów z wydostaniem się na zewnątrz. Jeżeli miał tutaj zostać dłużej to musiał wiedzieć co, gdzie jest.
W końcu mężczyzna niespodziewanie się zatrzymał, a Capela prawie by na niego wpadł, gdyby nie to, że miał oczy dookoła głowy. Kui otworzył drzwi do pokoju, wchodząc do środka.
Pomieszczenie było dość spore, lecz odstraszało swoim wnętrzem. Od razu, gdy Dante tu wszedł, poczuł się nieswojo. Może dlatego, że pokój nie miał żadnych innych kolorów niż biały. Na szczęście meble były przynajmniej drewniane, więc była możliwość, że jednak tutaj nie zwariuje.
Dodatkowo mebli też nie było tutaj za dużo. Naprzeciwko wejścia stało podwójne łóżko, a po lewej stronie, pod oknem, było dość duże biurko. Przynajmniej naprzeciwko łóżka na ścianie był powieszony telewizor. I to było tak naprawdę wszystko oprócz jeszcze dwóch pary drzwi po ich prawej.
- Jedne prowadzą do łazienki, drugie do garderoby, no tylko, że ona jest pusta - odrzekł Kui, rozglądając się po pomieszczeniu z rękami opartymi na biodrach.
- Stwierdziłbym, że tutaj wszędzie jest pusto... - szepnął do siebie Capela, podchodząc do okna i dodając jeszcze - nie ma tutaj nawet żadnych zasłon.
- Nie mieliśmy za dużo czasu, żeby urządzić ten dom. Dopiero ostatnio stał się naszą główną bazą - powiedział na wytłumaczenie Chińczyk, słysząc jego słowa. - Powiem, żeby kupili ci jeszcze jakąś firankę... Jeszcze jakieś życzenia? - spytał Kui, powoli irytując się tekstami policjanta, który przyczepiał się do wszystkiego.
- Chętnie zjadłbym jeszcze pizze, a z mojego mieszkania zabierzcie jeszcze taką czarną teczkę - odpowiedział z uśmiechem Dante.
- Dobra, załatwię to wszystko - mruknął zmęczonym głosem mężczyzna, wycofując się do wyjścia - Tylko proszę się umyj. Świeże ręczniki masz w łazience! - Po czym Capela usłyszał tylko trzaśnięcie drzwiami.
CZYTASZ
(nie)winny | Morwin
FanfictionZwykła impreza w Sylwestra. Dużo alkoholu, głośna muzyka i kilku ludzi. Tak spędził ten wieczór Gregory Montanha. I nic nie byłoby w tym dziwnego gdyby nie to co zauważył rano w jego łóżku, a dokładniej kogo...