Erwin Knuckles stał cały zestresowany przed głównymi drzwiami Burger Shota i nie był pewny czy chce tam wejść. Jednak musiał ponieść konsekwencje za swoje czyny.
Spojrzał na zegarek, który wskazywał punktualnie godzinę szesnastą, wiedział, że już wszyscy na niego czekają, co wskazywało kilka znajomych aut na parkingu. Od razu po rozmowie z Gregorym i przed rozpoczęciem spotkania napisał Dii, że przybędzie na spotkanie. Teraz żałował tej decyzji.
Wziął głęboki oddech i otworzył drżącymi rękoma drzwi. Przywitał go dzwonek nad nim i uśmiech kasjerki, której nie kojarzył, chociaż ona pewnie dobrze go znała, ale niemrawo odwzajemnił i przywitał się szybko, kierując się na zaplecze.
Gdy wkroczył do pomieszczenia spojrzało na niego zimnym spojrzeniem kilka, znajomych par oczu. Przełknął nerwowo ślinę, nie wiedząc co ma powiedzieć. Czy już miał zacząć przepraszać?
- Cześć Erwin - odezwał się pierwszy Dia, który zainicjował te całe "rodzinne" spotkanie - Gdzie jest teraz Montanha?
- Odwiozłem go na Paleto do jego mieszkania - powiedział cicho Erwin i wszedł do środka, stając przy ścianie w wolnym miejscu i skrzyżował ręce na klatce piersiowej, by przynamniej przez chwilę opanować drżenie swojego ciała. Wszyscy patrzyli na niego w tak dziwny sposób... Czy już o wszystkim wiedzieli?
- Chyba wiesz dlaczego tu jesteś? - spytał tajemniczo Dia i nastała niezręczna cisza. Czemu on musiał tak głupio pierdolić? Stresowała go taka atmosfera.
- Tak, popełniłem błąd i już przeprosiłem kilka razy. Wiecie jak ze mną jest... - mruknął Siwy, spuszczają wzrok i zaczął wiercić nogą w podłodze, nie mogąc już tak długo ustać w miejscu.
- A ty wiesz, że tak nie powinno być. Czemu nam kurwa nie powiedziałeś o tym, że prawie udusiłeś Montanhę? - wtrącił się zszokowany Carbonara. Pewnie nie potrafił uwierzyć w to co zrobił Erwin. "No co, codziennie zaskakiwał czymś nowym..." uśmiechnął się do siebie na tą myśl, co zirytowało Dię.
- To nie są żarty! - Dia podniósł głos, przez co od razu z twarzy Erwina zniknęły jakiekolwiek emocje - Mówiłem ci, że musimy coś z tym zrobić. Z dnia na dzień jest coraz gorzej, a kolejne sytuacje są coraz przerażające. Przecież mogłeś go zabić.
- Mówiłem, że już przepraszam - szepnął Erwin, czując się jak jakiś mały dzieciak, który był opieprzany przez rodziców, ale nikt nie myślał w tym momencie o jego emocjach, tylko ważne było wypowiedzenie mu w jak najgorszy sposób wszystkich jego błędów...
- Ty w ogóle nie jesteś świadomy swoich czynów i na dodatek nic nam nie powiedziałeś. Wiesz, że zawsze możesz do mnie przyjść i porozmawiać - odrzekł Nicollo, przerywając Dii, w którym już się gotowało. Erwin, dzięki jego słowom poczuł, że jest jakaś nadzieja i, że nie jest tak źle.
- Naprawdę kurwa przepraszam. Po prostu ja... byłem tak wkurzony na siebie przez co zrobiłem, że zrobiłem to co zawsze w takiej sytuacji: zamknąłem się w sobie i zniknąłem wam z oczu na kilka dni. Przeprosiłem Montanhę i dziwię się, że mi wybaczył, ale... ja naprawdę nie chciałem tego zrobić - powtarzał się Erwin, no bo o co im mogło jeszcze chodzić?
- Musimy w końcu coś z tym zrobić - stwierdził pewnie Dia i spojrzał na niego poważnie - Nie chcesz z nami rozmawiać. Skonsultowałem się z Heidi, która kiedyś była psychologiem i chętnie ci pomoże.
Erwin zastygł w miejscu i spojrzał na kobietę, która stała z boku i uśmiechnęła się w jego kierunku delikatnie. Czy oni mieli dalej udawać związek? Bo z tego co zauważył to reszta nadal nie wie, że ich znajomość dawno się skończyła. A teraz jeszcze Heidi tak dziwnie się zachowywała, czy ona chciała spróbować jeszcze raz?
CZYTASZ
(nie)winny | Morwin
FanfictionZwykła impreza w Sylwestra. Dużo alkoholu, głośna muzyka i kilku ludzi. Tak spędził ten wieczór Gregory Montanha. I nic nie byłoby w tym dziwnego gdyby nie to co zauważył rano w jego łóżku, a dokładniej kogo...