Gregory nie widział Erwina przez jakieś cztery dni. Nudził się cholernie, przez jego brak obecności, bo jednak dzięki niemu i jego żartom, zawsze poprawiał mu się humor. A teraz na zmianę ktoś go pilnował pewnie na jego rozkaz.
Dosłownie w nocy miał tylko czas dla siebie, a i tak pewnego razu zauważył, że jakiś samochód zawsze stoi pod jego budynkiem. Czuł się niekomfortowo, nie mając tak naprawdę żadnej prywatności. No i nie da się ukryć, że tęsknił za śniadaniami z Erwinem. Miał nadzieję, że dalej je regularnie przynajmniej trzy posiłki dziennie, choć wiedział, że bardziej jest prawdopodobne, że wrócił do swoich starych nawyków.
Obudził go budzik w telefonie, niechętnie otworzył oczy i spojrzał na ekran, była godzina dziewiąta. Westchnął ciężko i wyłączył alarm, rzucając się twarzą na poduszkę. Wiedział, że dzisiejszy dzień będzie tak samo nudny, jak poprzednie. Nie dostawał już nawet żadnych informacji i nikt mu nie chciał odpowiadać na jego pytania. Był już zirytowany typ, że traktowali go jak jakieś dziecko, które trzeba było cały czas pilnować i chronić przed całym światem.
Miał ponad godzinę, zanim ktoś się zjawi jako jego "niańka" i dalej miał nadzieję, że akurat dzisiaj się coś zmieni. Wstał niechętnie z łóżka i podszedł do szafy. Postanowił ubrać dzisiaj granatowe dżinsy i zwykłą, czerwoną bluzkę.
Zerknął z nadzieją na swój telefon. Czekał na jakąkolwiek wiadomość od Erwina, niby mógł sam zadzwonić lub napisać, bo miał jego numer, ale nie potrafił się przemóc. Miał kilka prób, lecz zawsze to się kończyło niepowodzeniem. Złapał się za szyję i przymknął oczy, przypominając sobie ten incydent.
Zrozumiał, że powinien zerwać z nim kontakt, ponieważ to, co zrobił Erwin było nienormalne, chociaż głupio wierzył, że to była też jego wina. Sam się o to prosił, wiedząc jak bardzo Erwin jest wybuchowy i, że małe przezwisko może go tak wkurzyć. Za to te myślenie było toksyczne jak ich cała relacja od początku znajomości. Nie wiedział co o tym myśleć.
Z obojętnym wyrazem twarzy podszedł do lodówki, przyglądając się jej zawartości. Zaczynało mu już powoli brakować składników, jednak nieco się wstydził poprosić, żeby ktoś inny zrobił zakupy. Na szczęście wystarczyło mu jeszcze na zrobienie zwykłych kanapek.
Położył na stole talerz i usiadł, zaczynając jeść, robiąc przy tym niemały hałas. Z jednej strony cieszył się, że nie musiał być cały czas sam w tym wielkim domu. Czasami wydawało mu się, że słyszy jakieś podejrzane dźwięki, a przez to, że było tu tak cicho, każdy najmniejszy dźwięk potrafił go wystraszyć. Dosłownie zaczynał mieć jakąś jebaną paranoję.
Odpalił bez celu telefon. Nie miał żadnych aplikacji oprócz tych podstawowych, czyli kontaktów, aparatu, notatnika i tak dalej. Niestety nie mógł być na bieżąco z informacjami, bo nie posiadał twittera, instagrama czy facebooka, więc nie mógł się nawet pośmiać z jakiś memów. Był całkowicie odcięty od świata i gdyby nawet zaczęła się trzecia wojna światowa o niczym by nie wiedział.
Z trzaskiem odłożył go na stół i sięgnął po kolejną kanapkę, patrząc się pusto na ścianę i uśmiechnął się głupio, patrząc na ich wspólne rysunki. Zrzedła mu mina, gdy podniósł nieco wzrok i zauważył zacieki od butelki, którą rzucił tam niedawno. Widać było, że Erwin starał się to wyczyścić, jednak pozostał brzydki ślad, który zniszczył obrazek narysowany przez niego, przedstawiający koślawe postacie, które miały wyglądać jak on i Erwin.
Dokończył jedzenie i wstał, wrzucając talerz do sterty naczyń w zlewie, nie chciało mu się tego myć i miał cichą nadzieję, że zniknie w jakiś magiczny sposób. Przeczesał palcami włosy i zaczął chodzić w kółko po pokoju. Nudził się cholernie wśród tych czterech ścianach, lecz co mógł robić innego?
CZYTASZ
(nie)winny | Morwin
FanfictionZwykła impreza w Sylwestra. Dużo alkoholu, głośna muzyka i kilku ludzi. Tak spędził ten wieczór Gregory Montanha. I nic nie byłoby w tym dziwnego gdyby nie to co zauważył rano w jego łóżku, a dokładniej kogo...