Rozdział 30

13 1 0
                                    

Ała, moja głowa..
Obudziłem się we wnęce, oczywiście, z bolącą głową, którą oparłem na ścianie. Dlaczego nie podłożyłem sobie bluzy pod głowę?
Wstałem.
- Ktoś tu już się obudził - dobiegł mnie wesoły głos Herupu z zewnątrz.
- Ćśś... - spojrzałem na Tabi. Ciągle spała. Wtedy przypomniałem sobie, dlaczego nie podłożyłem sobie bluzy pod głowę. Zanim położyłem się spać, przykryłem nią Tabi, żeby nie było jej zimno w nocy. Zaśmiałem się pod nosem. Skopała ją z siebie w nocy, tak jak czasami robi się z kołdrą. Poprawiłem bluzę i wyszedłem na zewnątrz. Nasz nowy znajomy siedział na krawędzi schodków do wnęki, które biegły równolegle do rzeki, była to zwykła metalowa konstrukcja, więc mógł machać nogami. Usiadłem obok niego. Powietrze, mimo zapachu wody z rzeki, było świeże i rześkie. Był jeszcze wczesny ranek. Prawie zapomniałem, że nas ścigają, policja, żeby przyprowadzić do domu, morderca, żeby zabić. Prawie.

- Chciałem iść dalej w nocy, ale Tabi była zbyt zmęczona. Nie chciałem jej ciągać.

- Rozumiem. Dobrze zrobiłeś. Dwoje młodych ludzi idących przez miasto w środku nocy zwraca na siebie uwagę. Na pewno bardziej, niż gdybyście szli w ciągu dnia. Jednak przypominam ci, że jest czwartek, więc, teoretycznie, powinniście być w szkole.

- I dlatego właśnie będziemy iść z tatą - spojrzałem na niego. Uśmiechnął się, rozumiejąc, co mam na myśli. Obróciłem głowę w drugą stronę. - Piękny widok.

Rzeczywiście. Słońce dopiero co wstawało na horyzoncie, nieśmiało świecąc na jasnoczerwono. Promienie odbijały się od wody wzdłuż całej rzeki, barwiąc ją na pomarańczowo.
- Co cię łączy z Tabi? - zapytał po chwili. Zastanowiłem się.

- Kiedyś się przyjaźniliśmy, więc kiedy się dowiedziałem, że ma zostać zabita, chciałem w tym przeszkodzić. Powiedziałem o tym mojej przyjaciółce, a ona, niestety uwierzyła. Dlatego została zabita. Nie mogłem pozwolić, żeby ktoś jeszcze umarł, więc postanowiłem od razu zagadać do Tabi. Kiedy się udało, najpierw mi nie uwierzyła, ale potem uratowałem ją przed ognistą kulą, więc mi uwierzyła. Od tamtej pory staram się ją chronić i... Polubiłem ją.

- Łączy was coś więcej?

- Nie. A przynajmniej o tym nie wiem - zaśmiałem się. - Lubię ją, jak przyjaciółkę.

- Powiedziałeś, że twoja poprzednia przyjaciółka została zabita. Jak to się stało?

- Staliśmy przed jej domem i w momencie, kiedy powiedziała, że mi wierzy, strzelił w nią, albo rzucił, nie wiem, jakąś małą kulą ognia od której spłonęła. Praktycznie nic po niej nie zostało. A to wszystko w kilka sekund.

- To dlaczego tak nie zestrzelił Tabi? Przecież już miałby ją wyeliminowaną.

Zastanowiłem się. Miał rację.
- Mógł ją zestrzelić, ale stara się ją zabić tak, żebym mógł temu zapobiec. Jednak jaki jest sens robienia czegoś takiego? Jeśli chciałby mnie zniszczyć psychicznie

- Może czeka z zabiciem jej, aż się do niej przywiążesz. Jeśli rzeczywiście, tak naprawdę, cały czas celuje w ciebie... - w lot pojąłem o co mu chodzi.

- Wmanipulował mnie w ochronę niej. Gdybym nie poszedł do niej, nic by jej nie zrobił. Byłaby bezpieczna, ponieważ jej śmierć nic by mu nie dała. Ale teraz, kiedy już tak długo się nią opiekuję, uciekłem z domu, szkoły, odciąłem się od przyjaciół i... nie chcę żeby ona umarła, jej śmierć by mną wstrząsnęła. Teraz będzie już w coraz większym niebezpieczeństwie. Przeze mnie, bo dałem się w to wciągnąć - skryłem twarz w dłoniach. To przeze mnie ona umrze. To ja ją zabiłem. JA! Przepraszam Tabi!

Usłyszałem kroki i ktoś położył mi dłoń na prawym ramieniu.

- Dare - Tabi usiadła tak, że Herupu był z jednej, a ona z drugiej strony. - Spójrz na mnie.

Podniosłem wzrok. Słońce oświetlało ją od tyłu, sprawiając wrażenie, jakby płonęła. Poczułem się, jakby ktoś mnie uderzył w brzuch. Skuliłem się.

- Nie obwiniaj się. Każdy by dał się nabrać, po tym co widziałeś i przeżyłeś. A to nie ty jesteś winny, tylko ten, kto nas wrobił. Poza tym, jeśli się mylisz i on z jakiegoś powodu nie może mnie zabić tak szybko i sprawnie? Wtedy musiałby robić, tak, jak to robi. A to oznacza, że uratowałeś mi życie dziesiątki razy!

- Ale przeze mnie jest ono zagrożone...

- Jeszcze jakiś czas pożyję. Gdyby chciał mnie zabić, zrobiłby to dzisiaj w nocy. Na pewno jest gdzieś w okolicy, żeby mieć na nas oko.

- A jeśli się nie mylę? Jeśli mam rację? - wyprostowałem się i spojrzałem na nią.

- To robisz dokładnie to, co on chce. Obwiniasz się, wpędzasz się w strach i smutek. Postaw się temu. Jeśli nami manipuluje, to zróbmy coś, czego nie będzie się spodziewał. Zaskoczmy go. Zbijmy go z tropu. Niech to on się zastanawia, co zrobić!

Uśmiechnąłem się. To co mówiła, miało sens.
- Dzięki. Wiesz, jak pocieszać - miałem nadzieję. Czułem się lepiej. Zdecydowanie lepiej. Jakby lżej. Podniosłem wzrok, żeby spojrzeć jej w oczy, kiedy wstała. Słońce było już złotawe. Teraz padało na nią, sprawiając, jakby promieniowała radością i szczęściem. Jakby zeszła z obłoków, żeby przynieść pokój. Wyglądała pięknie.

- Poza tym - powiedziała przed wejściem z powrotem do wnęki. - Też cię lubię.

Jak długo słuchała naszej rozmowy!?

Prawdy - to co musicie wiedzieć. [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz