Rozdział 29

15 1 0
                                    

- Na razie - uśmiechnął się tajemniczo. - Chodźmy do sali treningowej.

Chłopiec ruszył za nim. Kiedy weszli do sali musiał przetrzeć oczy, bo miał wrażenie, że to pomieszczenie nie jest zielone.
- O hej! - Ania uśmiechnęła się i zawołała na ich widok.

- Cześć - Sekinin mimowolnie się uśmiechnął, natomiast Quicksper opanował uśmiech, który, w przeciwnym razie, rozlałby się na jego twarzy.

- Dzień dobry Aniu.

- Dzień dobry Mateuszu - Ania przewróciła oczami. - Czy kiedykolwiek przywitasz się ze mną w inny sposób? Wystarczy zwykłe "cześć".

- Ale kto by wtedy mówił moje imię? - Mężczyzna zaśmiał się pod nosem, a dziewczyna westchnęła i jeszcze raz przewróciła oczami, które potem skierowała na chłopaka.

- Przyszliście trenować? Co już umiesz? Pewnie całkiem sporo, skoro próbują cię wcisnąć - zaśmiała się. W innych okolicznościach Sekinin poczułby się urażony, ale to nie była drwina, a śmiech był przyjazny. Spojrzał na opiekuna.

- Jeden: Raczej zacząć się uczyć podstaw, dwa: nic nie umiem, a przynajmniej o tym nie wiem, trzy: żeby się im udało, będą musieli mnie "trochę" podszkolić - zaśmiał się lekko, a Ania razem z nim. - A ty?

- Ćwiczę. Hobbystycznie. Chyba jesteś zaskoczony kolorami sali - rzeczywiście był zaskoczony. Zamiast złota i zieleni sala przypominała jego szkolną salę gimnastyczną. Drewniana, wypolerowana podłoga z zielonymi, czerwonymi i, już nie tak białymi, liniami do różnych sportów. Po prawej stronie do ściany przymocowane były drabinki wysokie prawie na trzy metry. Wystawały lekko ponad parapety od okien, tak, że po wspięciu się, można by było je otworzyć. W tamtej chwili wszystkie były otwarte, więc do środka dostawało się chłodne świeże powietrze. Od strony drabinek, przez otwarte okna, wpadały ciepłe promienie słońca, które ogrzewały pomieszczenie, tak jak to robią w maju, i sprawiały, że miało się wrażenie, jakby długie włosy Ani były utkane właśnie z takich promieni. Wyglądała naprawdę bardzo ładnie z uśmiechem na twarzy i rozpuszczonymi włosami. Po lewej stronie ściana była gładka i lekko wklęsła. Obok wejścia, w rogu na początku drabinek, stał materiałowy, niebieski wózek z piłkami do siatkówki, a za nim były uchylone białosiwe drzwi do składziku ze sprzętem. Przez szparę mógł zobaczyć kozła do skoków i piłki lekarskie na metalowej półce nad nim. Stojąc w tym świeżym powietrzu, w tej sali, czuł się, jakby był maj, albo czerwiec. Spojrzał na Anię.
- Tak. To miła odmiana po tej ciemnej zieleni i złocie. Podobają mi się barwy tutaj. Szczególnie delikatnie ciemny błękit ścian na poziomie drabinek, do połowy wysokości ścian - wyżej był jasny siwy. - Jest taki przyjemny - uśmiechnął się.

- Serio? - również się uśmiechnęła. - Zazwyczaj tylko ja tu jestem o tej porze, w sumie jest dość wcześnie. Około dziewiątej. Pan Woźniak, woźny, pozwolił mi przemalować salę, żeby się przyjemniej ćwiczyło. Sama wybrałam kolory - zaśmiała się.

- Są bardzo ładne - uśmiechnął się. Przez chwilę była cisza. Tylko oni dwoje.
.
.

- Jeśli już skończyliście tę pogawędkę i wzajemne komplementowanie się, to może zaczniemy omawiać podstawy? - Quicksper przypomniał im o swojej obecności, jednocześnie próbując powstrzymać się od chichotania, co nie było proste, więc zaczął się czerwienić, co wyglądało, co najmniej, zabawnie. Ania i Sekinin wybuchnęli śmiechem.

Prawdy - to co musicie wiedzieć. [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz