Rozdział 63

2 0 0
                                    

Obudził się na zimnym kamieniu. Koło trzeciej nad ranem zamienili się rolami i Ania trzymała straż. Teraz słyszał, jak spacerowała przed jaskinią. Przez wąskie wejście wpadały ciepłe promienie słońca, oświetlając je, jakby ktoś wlewał do środka płynne złoto. Sekinin wstał i wyszedł z jaskini. Ania obróciła się do niego z uśmiechem.
- Dzień dobry!

Na ten uśmiech nie mógł się nie uśmiechnąć.
- Dzień dobry. Quicksper już jest? Kiedy obudził mnie w nocy, powiedział, że nas znajdzie...

- Nie ma go jeszcze - przestała się uśmiechać. - Nie wiem, jak zamierza nas znaleźć.

- Ale te drzwi u ciebie w pokoju... On o nich wie? Prawda? Wie, gdzie jesteśmy.

Spojrzała na niego i spuściła wzrok.
- Nikt nie wie, gdzie jesteśmy. Te przejście prowadziło do losowego miejsca na Ziemi. Równie dobrze moglibyśmy być na Haiti, albo wylądować w centrum Pekinu. To droga ucieczki - podniosła wzrok. - Idealna ucieczka.

Zastanowił się. Skoro nikt nie wie, gdzie oni są, to ona powinna być bezpieczna, ALE. Niestety zawsze jest jakieś "ale". Oni, tam w podziemnym biurze, obserwowali cały świat w dowolnej chwili. Jeśli tak, to na pewno ktoś zauważył, że pojawili się tutaj i... Ania najwyraźniej pomyślała o tym samym, bo wbiegła jak najszybciej do jaskini. On również.

- Ile może zająć, zanim... - nie dokończył zdania, bo na wejście do jaskini padł ludzki cień. Skulili się w cieniu. Nagle z zewnątrz dobiegł ich męski głos:

- Spokojnie, jesteśmy z FAST! Mieliśmy was odszukać i zapewnić wam bezpieczeństwo! Możecie wyjść.

Sekinin zerknął na Anię. Uniósł brwi. Kiwnęła głową na znak, że można im zaufać.
- To specjalny oddział. Jeśli jest ktoś, kto może zapewnić nam bezpieczeństwo, to właśnie... - nie skończyła. Te zdanie również zostało przerwane przez pojawienie się kogoś. Najpierw słychać było uderzenie w człowieka, ruch ludzi na zewnątrz, potem ktoś wpadł na ścianę, potem ktoś wpadł na ścianę (znowu), a potem usłyszeli Quickspera:
- Uciekajcie stamtąd! NAJSZYBCIEJ, jak możecie!

Podkreślił "najszybciej", czyli Sekinin mógł...

Złapał za rękę Anię, cofnął się i zaczął biec w stronę wyjścia. Dopiero niedawno dowiedział się, że tak potrafi, ale już bieg był dla niego tak naturalny, jak oddychanie. Szukał tego wzrokiem, aż znalazł tuż przed wyjściem z jaskini. Prąd. Skoczył w górę, wypadł z jaskini i, w ostatniej chwili, włożył rękę do strumienia. W ostatniej chwili, bo właśnie rzucił się na niego, podobno, jeden z FAST. Szybki był. Szybszy, niż chłopiec, ale, kiedy już strumień go pociągnął, wszystko się zamazało. Dziewczyna otworzyła szeroko oczy. Pierwszy raz płynęła z prądem. Ta prędkość ją zaskoczyła... W ostatnim momencie Sekinin wyjął rękę i odskoczył na bok. Drzewo. Najpierw strumień wyrzucił ich wysoko w górę po paraboli, ale potem pociągnął w dół, prosto w duże drzewo, wokół którego stało FAST. Zaczęli uciekać, ale byli za wolni.

Jeden z mężczyzn rzucił się w ich kierunku i już wyciągał rękę, żeby ich złapać, kiedy ktoś wyskoczył z krzaków i uderzył go w twarz.

Quicksper.

Goniący ich mężczyzna przewrócił się i odskoczył, zanim uderzył głową w drzewo. Quicksper złapał dzieciaki za ręce i skręcił.
- Wyprowadzę was z lasu i spróbujemy się gdzieś ukryć.

- Wspaniale. Na pewno nam się uda - Sekinin w pełni się z nim zgadzał. Chodźmy się schować przed agencją obserwującą czas. Co może pójść nie tak??


/***********************************
Wiem, że ten rozdział jest mdły, ale mam nadzieję, że i tak się wam spodoba ;)

Prawdy - to co musicie wiedzieć. [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz