Rozdział 16

18 1 0
                                    

Nie chcieli mu wierzyć. Wszystkie dowody przemawiały przeciwko niemu. Dlatego siedział teraz w jednej z cel, czekając na podjęcie decyzji. Powinni go odesłać do zakładu dla niepełnoletnich przestępców, ale ostatnio wyszło jakieś nowe prawo i na razie czeka w więzieniu. Taka była oficjalna wersja. Wiedział, że tak naprawdę, nigdzie się nie wybiera i zostanie tutaj na kolejne dziesięć lat. Życie zrobiło się nudne. Było monotonne, tak jak wcześniej, ale nie czuł się już bezpiecznie. Czegoś brakowało. Niewielki element budowli, a ważny fragment jej fundamentów. Rano wstawał zmęczony i zmęczony kładł się spać. Głodny szedł na posiłki i głodny wracał do celi. Nic się nie zmieniało.

Pewnego ranka leżał jeszcze w łóżku, kiedy usłyszał głos w swojej celi.
- Twoja mama nie żyje, a ty się wylegujesz?

Chłopiec usiadł na łóżku. Przy naprzeciwległej ścianie stał bardzo wysoki mężczyzna, z brodą, ale bez włosów po bokach twarzy. Nie był łysy. Jego włosy miały kolor brązowy, a oczy - ciemny zielony. Opierał się o nią niedbale, jakby nie bał się, że go nakryją.
- Kim jesteś?
- Kimś, kto może ci pomóc.

Sekinin zastanowił się nad tym. Nie powinien mu ufać.
- A czego chcesz w zamian?

Mężczyzna uśmiechnął się.
- Nie jesteś naiwny. To dobrze - przykucnął. - Pomożesz mi. Dopiero wtedy ja ci się odwdzięczę. Umowa stoi?

To była sprawiedliwa umowa. Nie wiedział, jak chłopiec mógłby mu pomóc, ale postanowił skorzystać z okazji.
-Dobrze. Od czego zaczynamy?
-Ubierz się. Wychodzimy stąd... I trzymaj się za mną.

Kiedy był już ubrany, odwrócił się do swojego gościa i zamarł. Drzwi były otwarte. WSZYSTKIE cele były otwarte. Tamten złapał go za rękę i wyciągnął na korytarz. Nie uciekali. Stali w miejscu, podczas gdy prawie wszyscy inni więźniowie opuścili swoje pokoje i rzucili się do wyjścia. Dopiero kiedy zrobiło się cicho, ruszyli za nimi. Jednak zamiast skręcić w korytarz do bramy, pobiegli w drugą stronę. Wyszli na dach. Sekinin patrzył w wylot karabinu jednego ze strażników, a drugi celował w jego towarzysza. Nagle mężczyzna rzucił się do na nich. Obydwaj wystrzelili, ale on złapał pociski i wbił im między oczy.

Można być zwinnym. Można być szybkim, ale nie aż tak! Poruszał się szybciej od pocisku. Następnie zarzucił sobie chłopca na plecy i zeskoczył z dachu. Przez chwilę spadali, a potem zaczął biec przez miasto. Sekinin zamknął oczy. Po dłuższym czasie, który okropnie mu się dłużył, zatrzymali się. Poczuł ziemię pod nogami i dopiero wtedy otworzył oczy. Stali na pustkowiu. Wokół były pola, pola i pola. Tylko gdzieś na horyzoncie widać było poruszający się traktor.
- W jaki sposób?
Mężczyzna przeciągnął się.
- Najpierw cię tego nauczę. Wtedy mi pomożesz... Jeśli chcesz.
Wyciągnął rękę w jego kierunku, jakby chciał się przywitać.
- Jestem Quicksper.

Prawdy - to co musicie wiedzieć. [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz