Rozdział 55

16 0 3
                                    

Była noc. Wszyscy już chyba spali, tylko Nakama i Czapka jeszcze trenowali. Jungi po cichu wyszedł na korytarz i powoli zaczął schodzić schodami. Wciąż słyszał jej głos. Stanął nad klapą. Na szczęście nie skrzypiała, co wydałoby mu się dziwne, gdyby nie ten głos. Im był bliżej, tym bardziej zdecydowany był, żeby ją uwolnić. Wszedł do pomieszczenia. Tego, co ostatnio. Przed nim były drzwi do celi. Zatrzymał się. Przestał rozróżniać słowa. Była tylko... Melodia? Przestał myśleć, co robi. Jak we śnie otworzył drzwi...

Błysk, miał wrażenie, że ciemność po nim trwała całe wieki. Unosił się w pustce. Nie pamiętał niczego. Wiedział tylko, że jest tam, gdzie być powinien. Wokół była jedynie piękna pustka. Czuł się szczęśliwy. Spokojny. Rozluźniony. Zamknął oczy. Mógłby tu zasnąć, zasnąć na zawsze. Spać, unosić się, wisieć w tym wspaniałym miejscu. Czuł, jak jego serce bije coraz wolniej.

Wtedy uderzyła go pierwsza myśl. Musisz wracać.
Nie wiedział, gdzie.

Potem następna.
Pamiętasz mnie?
Nie wiedział, kogo.

I następna.
To ja, Bigaku.
Nie wiedział, kto to.

Kolejne głosy pojawiały się w jego głowie, a on je wyciszał. Nie chciał, żeby mu przeszkadzały. Czuł się silny.

Nagle, usłyszał melodię. Już ją kiedyś słyszał i z jakiegoś powodu, chciał do niej wrócić. Zaczął spadać. Spadał coraz szybciej. Czuł się coraz słabszy, robiło się coraz jaśniej. Czuł się coraz gorzej, robiło się szaro.

Melodia. Nie chciał się zatrzymywać.

Nie chciał już zasnąć. Musiał wrócić. Wtedy poczuł ból pod mostkiem. Krzyknął.

Błysk. Melodia ucichła. Głos ucichł. Wszystko sobie przypomniał. Rozejrzał się, a przynajmniej spróbował, bo sparaliżował go ból. W połowie siedział, w połowie leżał pod ścianą, a nad nim pochylała się dziewczyna z celi. Byli cali we krwi. Jego krwi. Włożyła mu coś do ręki i zaczęła coś nucić nad dziurą w jego brzuchu. Krew przestała płynąć, a rana zaczęła dymić. Więźniarka przestała nucić i zaczęła rozpraszać dym rękoma.

Jej czerwone oczy błyszczały jak rubiny. Miała długie, proste, czarne włosy, czarne, jak pustka, w której się znajdował, które opadały na niego, kiedy się pochylała. Były miękkie, delikatne, miłe w dotyku. Z jakiegoś powodu czuł spokój, kiedy tutaj była. Nagle krzyknęła i uciekła wyjąc. Jego rana znowu się otworzyła, a pod skórą pojawił się ciemny płyn. Wrzasnął. Spokój prysł. Zaczął się wić.
- Naamaa! Gakoo! Apkaa!

Nikt nie przychodził. Zamknął oczy. Jak przez mgłę poczuł zimno i usłyszał, że ktoś go woła.

Stracił przytomność.

Prawdy - to co musicie wiedzieć. [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz