Nakama i Ogień stali naprzeciw siebie na ringu. Ogień z czarnymi, pięciocentymetrowymi, sterczącymi w górę włosami, w czarnym podkoszulku, czarnych dresach i czarnych adidasach rozgrzewał się jeszcze. Nakama stanowił jego przeciwieństwo. Z identycznymi, ale białymi włosami, z identycznym ubiorem, ale jasnoniebieskiego koloru stał nieruchomo, jakby zamknięty w sobie. Sędzia tym razem stał na trybunach, wewnątrz bariery. Zasady były proste. Przegrywa ten, kto pierwszy się podda lub nie będzie w stanie dłużej walczyć. Rozległ się krzyk "Start!", jednak nie było żadnego gwałtownego rozpoczęcia.
Ogień skończył się rozgrzewać i zaczął powoli krążyć po ringu. Nakama stał nieruchomo w tym samym miejscu i jedynie wodził za nim wzrokiem.
- Wciąż ten sam Nakama. Nieruchomy, stały. Znam ciebie i twój sposób walki. Znam twoje umiejętności.
- Wiem, że stałeś się silniejszy, a ty wiesz, że ja również - odpowiedział wciąż stojąc nieruchomo. Ognień znajdował się za nim. Podniósł prawą dłoń na wysokość klatki piersiowej i zacisnął ją w pięść. Zapłonęła, a płomienie uformowały kulę. Jakby testując możliwości Nakamy rzucił nią w niego. Ten obrócił się. Nagle zrobiło się chłodniej. Pięść Nakamy pokryła się lodem. Uderzył w kulę ognia, która buchnęła zaburzonymi płomieniami i znikła, tak jak lód Nakamy. Pozostała po nich tylko chmura pary wodnej, która uniosła się powoli w niebo. Ogień uśmiechnął się krzywo.
- Zapomniałem, że coś jednak potrafisz.
Nakama odpowiedział, wciąż zachowując spokój.
- Pozwolę sobie ci przypomnieć.
Ogień przestępował z nogi na nogę. W pewnym momencie zatrzymał się, wziął głęboki wdech... i zionął ogniem. Nieprzerwana chmura płomieni buchnęła na jego przeciwnika. Nakama uderzył stopą w ziemię, stawiając ją bokiem do Ognia. Na ziemi zebrał się szron, z którego gwałtownie wyrosły grube, lodowe sople, tworząc coś w rodzaju lodowej skały, rosnącej w kierunku chmury ognia. Widząc to Ogień podniósł lekko lewą brew, ale szybko ją opuścił. Skończył zionąć. Chmura płomieni napotkała lodowe kryształy i owiała lód. Buchnęła chmura pary. Płomień znikł, ale z lodowych sopli trochę zostało. Mała lodowa bryła nie ruszała się, ale po ziemi ciągnął się od niej szron, aż do stóp Nakamy. Podczas gdy pierwsze starcie można by uznać za remis, tę rundę wygrał Nakama. Ogień nie okazywał frustracji.
- Widzę, że przynajmniej będę mógł się trochę pobawić. Nakama nie odpowiedział. Zamiast tego po jego nodze przemknął szron, po ziemi, do bryły. Błysnęła na biało. Lodowe sople oderwały się od bryły i wystrzeliły w Ogień. Ten odrzucił prawą rękę na bok. Płomienie uformowały się w kształt miecza i natychmiast stężały. Uderzył nim w sople, które wyparowały przy dotknięciu miecza. Parował i parował. Jungi miał wrażenie, jakby Ogień był jednością z mieczem, którym tak szybko poruszał, że prawie stał się dużą tarczą. Sople się wyczerpały, ale miecz pozostał. Ogień zaczął ładować coraz więcej płomieni w klingę, która zaczęła coraz jaśniej świecić. Wokół zaczęło się robić gorąco, powietrze wokół niego drżało. Zerwał się wiatr. Powietrze otaczające Nakamę gwałtownie się schłodziło, a ring pokrył się szronem, który stawał się grubszy im bliżej Nakamy się znajdował. Wiatr spychał zimne powietrze w stronę Ognia. On widząc, że traci ciepło, skoczył w stronę Nakamy wywołując eksplozję ognia za sobą. Momentalnie znalazł się przed nim. Miecz wydawał się być biały. Ciął w brzuch.
Wszystko wydarzyło się zbyt szybko. W jednej chwili Nakama stał nieruchomo, w następnej rozwiał się w śnieg. Chmura śniegu okrążyła Ogień, który wrzasnął. Zaczął biec w miejscu i skakać, a temperatura jego ciała skoczyła w górę. Zaczął świecić na biało, a jego ciało stanęło w płomieniach. Nie... Pomyślał Jungi. On stał się płomieniami. Przez ten czas Nakama wzleciał na wysokość dobrych sześciu metrów i zaczął ciskać z wnętrza siebie lodowe kryształy w kolumnę płomieni pod nim. Kryształy wyparowały zanim dotarły do "powierzchni" ciała. Ogień nagle wyskoczył i momentalnie znalazł się nad Nakamą-śnieżycą.
Widownia milczała. Wszyscy w milczeniu chłonęli widok, który rozgrywał się przed ich oczami. Nikt wcześniej nie widział takiego pokazu mocy. Płomienie wybuchły z Ognia na całe niebo. Nakama spadł na ring. Zawiał wiatr. Ring pokrył się lodem. Nakama znowu stał się człowiekiem... istotą z ciałem, jednak pokrywało je grube, gęste, białe futro. Jego oczy błyszczały jasnym błękitem. Powietrze wokół niego jakby stało się niebieskie. Ring zaczął pękać. Ogień runął w dół na Nakamę a sufit z płomieni zaraz za nim. Buchnął wiatr i para, która na przemian zamarzała i parowała z powrotem, balansując między morzem ognia a lodowym ringiem. Ścierali się ze sobą i choć nie było widać już ani Nakamy ani Ognia, dało się oceniać stan walki poprzez obserwację warstwy pary wodnej. Bariera otaczająca trybuny trzeszczała. Jungi rozejrzał się. Mężczyźni emanujący blaskiem kucali i sapali. Za nimi stali błyszczący inni mężczyźni. Jungi szybko zrozumiał co się dzieje. Jedna drużyna nie wystarczyła, dlatego włączyli się rezerwowi. Nagle rozgrzmiał ryk. Morze płomieni jakby zmalało i cofnęło się w niebo. Ring skryty był w niebieskim, mroźnym powietrzu. Z niebieskiej mgły wyrosły lodowe drzewa i lodowe kryształowe kwiaty. Temperatura cały czas spadała. Wiatr przedostawał się przez barierę. Morze płomieni chwiało się, zdmuchiwane przez wiatr. Nagle niebieskie powietrze jakby rozstąpiło się na środku, ukazując lodowy ogród. Na ułamek sekundy wszyscy ujrzeli wielką, białą bestię, która wyskoczyła w niebo. Płomienie eksplodowały. W następnym momencie bestia spadła na ring, trzymając kolumnę płomieni w przednich łapach. Wiatr dmuchający od nich rozwiał niebieskie mgły i wszyscy ujrzeli roztrzaskany ring i piękny, błyszczący lodowy ogród na nim. Kolumna wiła się w łapach bestii, która rzuciła nim o barierę. Rozległ się huk i błysnęło na niebiesko, a w następnej sekundzie nastąpił drugi huk i błysk. To bestia doskoczyła do kolumny i wbiła ją w barierę. Ogień świecił jasno na biało. Rozległ się jeszcze głośniejszy huk. Bariera eksplodowała. Nakama i Ogień wbili się w ścianę trybuny. Mężczyźni upadli tracąc przytomność. Momentalnie spadła temperatura, a wiatr roztrzaskał ściany trybun. Nagle z ziemi wynurzyły się kamienne mury, które podparły spadających uczniów. Opiekunowie robili wszystko co mogli by ratować innych. Nagle jeden z rogów trybun się zawalił. Około pięćdziesięciu uczniów runęło wraz z mieszaniną desek, drzazg i gwoździ. Jednocześnie znalazł się tam Czapka. Stanął w powietrzu między nimi i skrzyżował ręce. Wszystko w promieniu dziesięciu metrów się zatrzymało, a reszta, do dwudziestu metrów, poruszała się niesamowicie wolniej. Zaczął skakać od jednego do drugiego i zabierać ich bezpiecznie pod Sierociniec. Wszyscy się tam kierowali, również Jungi, Bigaku z bratem i Visia. Biegli osłaniając głowy rękoma. Bigaku pojawiła się obok Visii i zabrała ją pod sierociniec. Nagle w powietrze wyrzucona została olbrzymia masa ziemi, zmarzliny, lodu i kamieni. Uczniowie pod nią zamarli przerażeni. Jungi zatrzymał i obrócił się. Wyciągnął ręce. Udało się. "Złapał" tę masę i zaczął ją powoli przesuwać. Z nieba zleciał złoty dywan rozsypujący się w pył. Z Żyda spływał złoty atrament zasilając dywan. Przefrunął między ludźmi pod skała wyłapując większość z nich. Bigaku pojawiła się tam i zabrała pozostałą dwójkę. Jungi "wypuścił" ziemię.
Po chwili nastała cisza. Czapka cały czas stał między zgromadzonymi ludźmi, a burzą mrozu z dwoma palcami przy ustach, mamrocząc coś pod nosem z zamkniętymi oczami. Niebieskie powietrze, jak również mróz, kłębiło się w czymś w rodzaju kuli otaczającej ring. Nagle rozwiało się. Oczom wszystkich ukazał się topniejący lodowy ogród... i Nakama w ludzkiej postaci stojący nad nieprzytomnym również ludzkim Ogniem. Przez chwilę jeszcze trwała cisza, ale wtedy wybuchły wiwaty. Wszyscy, wszyscy wokół cieszyli się razem z podopiecznymi Czapki z ich zwycięstwa. Każdy pragnął porażki Żywiołów. Jedynie pozostałe Żywioły sypały przekleństwa, a dyrektor zaciskał pięści i usta... Ale nikt się nimi nie przejmował. Czapka, wśród burzy wiwatów, podszedł do Nakamy i położył mu dłoń na ramieniu. Za plecami Nakamy pojawiła się Bigaku z Visią, która rzuciła się mu na szyję. Jungi stał obok. Bigaku obok niego. Bigako klepał Nakamę po plecach i śmiał się. Wszyscy się śmiali. Wygrali. Wygrali turniej. Wygrali z Żywiołami. Jungi stał tam i śmiał się z przyjaciółmi. Wygrał nowy dom.
CZYTASZ
Prawdy - to co musicie wiedzieć. [ZAKOŃCZONE]
FantasyKilkoro młodych ludzi. Kilka różnych historii. Każde z nich ma inne problemy. Łączy ich jedno, co kiedyś odnajdą. Byleby zdążyli, zanim to odnajdzie ich... Historia z tej części została doprowadzona do końca, jednak przewiduję jeszcze edycje istniej...