Rozdział 12

27 3 1
                                    

Wraz z początkiem 1 klasy liceum, zacząłem chodzić na zajęcia przygotowujące do bierzmowania. Na pierwszym spotkaniu były tylko sprawy organizacyjne, ale nie to było najważniejsze. Miałem szczęście. Na tym samym spotkaniu była również Tabi...

Na początku ksiądz sprawdzał listę obecności. Ucieszyłem się, słysząc jej imię. Nie słyszałem nazwiska, ale wiedziałem, że to ona. Dzięki Ci Fatum. Po zakończeniu, kiedy już wszyscy wychodziliśmy z kościoła, podszedłem do niej i jej przyjaciółki Kendry.
- Hej.
- O cześć - odwróciły się w moją stronę. - Jak tam?
- W miarę dobrze. A u was?
- Super! - odpowiedziała Kendra.
- Przejdźmy do rzeczy. Tabi, muszę ci powiedzieć coś ważnego - spoważniała, tak samo jej towarzyska, która najwyraźniej udawała, bo zapytała:
- Zakochałeś się w Tabi? - i zaczęła się śmiać.
- Nie - wdech, wydech, wdech, wydech... - Grozi ci niebezpieczeństwo.
Spojrzały na mnie, jakby mi odbiło. W sumie im się nie dziwię. Gdyby jakiś dawny znajomy mnie spotkał i powiedział, że grozi mi niebezpieczeństwo, też raczej nie uwierzyłbym od razu. Powiedziało się "a", trzeba powiedzieć i "b".
- Pewien bardzo blady chłopak, który potrafi latać, zostawił mi list, w którym napisał, że cię zabije i tylko ja mogę cię ochronić, po przeczytaniu ten list spłonął magicznym ogniem, a wszystkie zdjęcia w tajemniczy sposób się usunęły. Kiedy powiedziałem to mojej przyjaciółce, zabił ją, a jej ciało spłonęło tym samym...
- Dare - przerwała mi Tabi. - Przestań. To nie jest śmieszne. To jest żałosne.
- Ale to prawda! W każdej chwili możesz umrzeć.
Westchnęła. Po prostu odwróciły się i odeszły bez pożegnania.
Co? Przecież umrzesz! Dobra, mam gdzieś, że mi nie wierzysz. Ruszyłem za nimi.

Najpierw podeszły na przystanek, chwilę pogadały i Kendra odjechała. Potem skierowaliśmy się do domu Tabi. Kiedy byliśmy już na jej osiedlu, zauważyłem spadającą gwiazdę. Przyjrzałem się jej uważniej. To była ognista kula! Pędziła prosto w moją dawną przyjaciółkę!! Rzuciłem się do przodu.
- Tabi! Uważaj! - obróciła się, a ja wskazałem kulę. Spojrzała w niebo, a potem na mnie.
- Daj spokój. Przestań się wygłupiać - widząc, że biegnę w jej stronę, zaczęła uciekać. I całe szczęście. Odbiegła z dziesięć metrów i w miejsce, gdzie przed chwilą stała, spadła kula. Po uderzeniu w ziemię, eksplodowała ogniem. Podmuch rzucił nas na ziemię. Podniosłem się. Szumiało mi w uszach. Przede mną szalały płomienie. Zaledwie kilka kroków za nimi leżała Tabi. Potruchtałem tam. Kiedy przy niej kucnąłem, podniosła głowę. Nawet tutaj, gdzie byliśmy, było strasznie gorąco. Z przerażeniem patrzyła na płomienie. Nagle zaczęły gasnąć i po kilku sekundach już ich nie było. Zrobiło mi się zimno. Spojrzała na mnie. Odczekaliśmy chwilę, aż zaczniemy z powrotem słyszeć.
- Teraz mi wierzysz? - zapytałem.
Przełknęła ślinę.
- Tak. Wyjaśnj wszystko od początku.
Usiedliśmy na krawężniku i zacząłem opowiadać.


Tego nie musicie czytać

Uwaga. Nie dostałem żadnej informacji o tym, czy chcecie, żeby ta książka wyglądała w ten sposób. Dlatego będę kontynuował pisanie ich historii na zmianę. Pozdrawiam.

Prawdy - to co musicie wiedzieć. [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz