51 | your name on me

1.5K 209 177
                                    

Wpatrywałem się prosto w oczy Siwoo, nie potrafiąc oderwać od nich spojrzenia. Właśnie z tymi oczami wiązało się wiele pięknych wspomnień, które roztapiały się na moim sercu, otulając je upajającym ciepłem. To w nie się wpatrywałem, kiedy pierwszy raz mówiłem, że „kocham", to one jako pierwsze zobaczyły moje ciało w całej okazałości, gdy oddawałem je ich właścicielowi. I przez bardzo długi czas byłem absolutnie przekonany, że będę wpatrywał się w nie codziennie aż do śmierci, ciesząc się życiem spędzonym u boku osoby, którą szczerze kochałem. Nie miałem wątpliwości, że to robiłem. Najmniejszych.

– Ja też nie potrafię przestać cię kochać – powiedziałem, wyciągając przed siebie dłoń, by ułożyć ją na policzku Siwoo. Był miękki, chociaż mogłem wyczuć powoli odrastający zarost. – Jesteś moją pierwszą prawdziwą miłością i w moim sercu zawsze będzie miejsce dla ciebie.

Chociaż oczy, w które nieprzerwanie się wpatrywałem, początkowo rozbłysły, wypełniając się najszczerszym szczęściem, teraz na nowo zostały przyćmione smutkiem. Ich właściciel wiedział, co powiem, zanim po raz kolejny zdołałem rozchylić usta.

– Ale nie jestem już Minsu, w którym się zakochałeś – kontynuowałem. – Coś się we mnie zmieniło. Ja się zmieniłem. Bardzo chciałbym wrócić do tego, co było, ponieważ uważam, że był to najwspanialszy czas w moim życiu, jednak już nigdy nie będę dawnym mną. Ty też nie możesz stać się sobą z przeszłości.

– A co jeśli kocham również nowego Minsu?

– Skąd możesz to wiedzieć, skoro go nie znasz?

– Więc...

– Zdradziłem cię dwa razy. – Nie pozwoliłem mu dojść do słowa. – Dlatego tak bardzo cię przepraszam, że to właśnie ciebie odrzucam, by w końcu być komuś wiernym.

Siwoo zamknął usta, jedynie kiwając delikatnie głową. Odsunąłem dłoń od jego twarzy, by uwolnić się od pasów bezpieczeństwa, a następnie wysiadłem z samochodu. Z jakiegoś powodu nie zamknąłem za sobą drzwi, jakbym nie chciał zamykać ich przed moją pierwszą miłością. Wzdrygnąłem się przez chłód nocy i wiatr, który od razu wkradł się pod letnie ubrania. Otuliłem tułów rękoma, ignorując gęsią skórkę, która pojawiła się na przedramionach oraz łydkach, i ruszyłem prosto w stronę ławki pod dachem przystanku autobusowego. Skulona postać drżała od silnego szlochu, a ciche pochlipywanie dobiegało moich uszu coraz wyraźniej z każdym krokiem. Nie wiedziałem, co powinienem powiedzieć. Chciałem przeprosić Junho, ale jednocześnie wciąż byłem na niego zły za oskarżenia, które rzucił w moim kierunku, chociaż miał ku temu powody. Gdy zatrzymałem się tuż przed nim, spoglądając na bladą skórę na głowie, która prześwitywała między gęstymi ciemnymi włosami, rozchyliłem wargi i nie potrzebowałem się dłużej zastanawiać.

– Ja też – powiedziałem, a mój głos zmieszał się z dźwiękiem przejeżdżającego ulicą samochodu, który minął zatoczkę autobusową z zawrotną prędkością. Młodszy chłopak opuścił ręce i podniósł głowę, by spojrzeć na mnie zapłakanymi oczami. Białka, powieki i nos miał wyraźnie zarumienione, ale czekoladowe tęczówki z powrotem rozbłysły niczym gwiazdy na bezchmurnym, nocnym niebie. – Kocham cię.

Nie musiałem tego powtarzać, Junho zerwał się na równe nogi, a już chwilę później moje stopy oderwały się od ziemi, gdy mocno objął mnie w pasie i przytulił. Mimowolnie zacząłem się śmiać, przytrzymując się ramion siedemnastolatka, którego zapach, teraz zmieszany z zapachem słonej wody, był dla mnie zapachem domu. Nowego domu, w którym zdecydowałem się zamieszkać. Chłopak nie miał zamiaru szybko mnie wypuszczać, więc po kilku chwilach zdecydowałem się objąć jego biodra nogami i jeszcze mocniej wtulić się w umięśnione ciało, a duże dłonie na moich plecach wręcz wciskały mnie w niego.

TAKE ME TO BEDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz