Wnętrze karety było zaskakująco chłodne. Maleńkie eliptyczne okienko w tylnej ścianie uchylono, dzięki czemu do środka dostawało się nieco oszałamiająco pachnącego słońcem powietrza. Ścianki i sufit wyłożono ciemnoczerwonym materiałem o krótkim włosiu, przyjemnie wytłumiającym wszystkie dźwięki i nadającym otoczeniu wrażenia swoistej miękkości, zaś dwie przycupnięte naprzeciw siebie kanapy obito prążkowanym aksamitem, przeszywanym srebrem w subtelne kontury kwiatów. Na jednej z takich kozetek, zwrócona tyłem do kierunku jazdy, siedziała Rhienne Bhardo we własnej osobie.
Dumna i stateczna, składała dłonie odziane w czarne koronkowe rękawiczki na podołku, koniuszkami palców gładząc rączkę spoczywającego obok parasola, rzeźbioną w kształt smoczej główki. Z utrefionymi włosami i oczami podkreślonymi czernidłem, zaskakująco dobrze komponującym się z czerwienią ust, wyglądała dumniej niż królowa, a suknia, w jaką się przyodziała, sama w sobie mogłaby stanowić osobne dzieło sztuki. Uszyta z szeleszczącego, lśniącego purpurowego materiału, od wierzchu oprószona czarną, tak delikatną, że aż eteryczną koronką, jak powiewem porannej mgły, z bufiastymi rękawami, jakie wyszły z mody przynajmniej dekadę wcześniej i lśniącymi bucikami na lekkim obcasie, zapinanymi na srebrne klamerki, wyglądała jak stateczna dama ze starych portretów, jakim Lhynne potrafiła przyglądać się całymi godzinami. Fascynowały ją – za każdym razem, gdy jakiś napotykała, pozwalała wyobraźni szaleć i błądzić w niespodziewanych kierunkach, snując domysły, jak też musiało wyglądać życie codzienne takich piękności. Czy były tak poważne, jakimi uwiecznił je malarz? Jakie miały problemy i pragnienia? Cóż, wyglądało na to, że właśnie nadarzyła się niepowtarzalna okazja, by spytać o to jedną z nich, wyglądającą jak wyjęta z malunku i za pomocą czystej magii powołana do życia. Całą powagę i niedostępność, jakie znaczyły te dzieła sztuki, mącił jedynie igrający w kącikach jej ust uśmieszek, nieco przykryty opadającą na twarz czarną woalką, zwieszającą się z ronda dekorowanego kwiatami kapelusza.
– Witaj, moja droga – powiedziała po prostu, widząc, że dziewczyna bezradnie tkwi w progu, jak nigdy potrzebując podpowiedzi, co też powinna ze sobą zrobić. – Chodź tutaj do mnie, usiądź wygodnie. Ciasteczka, o których wspominał pan Hierm, są wprost fantastyczne, spróbuj koniecznie.
– Nie omieszkam. – Roześmiała się wreszcie, rozluźniając napięcie. Obejrzała się ostatni raz na posłańca, który skinął jej głową, złożył schodki i odszedł w stronę kozła. Khrimme, zupełnie niezainteresowana sprawą, prychnęła kłębem cuchnącego siarką dymu i wzbiła się w powietrze jednym uderzeniem potężnych skrzydeł. Nie minęła chwila, a była już jedynie ciemniejszym punktem na tle błękitnego nieba. Ostatni raz obrzuciła ją troskliwym spojrzeniem i zamknęła drzwiczki powozu, by za chwilę umościć się na cudownie miękkim siedzisku. Torbę z rzeczami osobistymi rzuciła na podłogę, po chwili bezradnego rozglądania się nie wymyśliwszy, co lepszego mogła z nią zrobić.
Woźnica zacmokał na konie, powóz ruszył z miejsca. Lhynne szybko sięgnęła do wspomnianej przez posłańca szafeczki i ucieszyła się, faktycznie odszukawszy w niej zachwalane ciasteczka z czekoladą i herbatę. Nalazła sobie płynu do intarsjowanej srebrem filiżanki, sięgnęła po kilka smakołyków jednocześnie i zamarła tak z całkowicie zajętymi dłońmi, nie mogąc przez jakiś czas dojść do tego, czym powinna zająć się w pierwszej kolejności. Doskonale widziała kątem oka, jaką radość sprawia to Rhienne – mało brakowało, a starsza kobieta śmiałaby się z niej w głos, wcale nie zakrywając przy tym ust skromnym gestem.
O tak, takie rzeczy nie były w jej stylu. Choć jej wygląd mówił coś zupełnie innego, rektorka Akademii Jeźdźców Smoków nie była stateczną księżną, a emerytowaną wojowniczką w każdym calu. Wilkokrwista wcale by się nie zdziwiła, gdyby nawet teraz zobaczyła u jej boku miecz w kolorze łusek smoczego wierzchowca.
CZYTASZ
Czarna Burza [Era Cienionocy: Księga Pierwsza]
FantasyW Ragharranie, ponurym królestwie w samym sercu Starego Kontynentu, tak źle nie działo się od czasu rządów szalonego króla Vrarghra Lemarra. Czarne Burze stają się coraz bardziej zajadłe, a w Szarych Mgłach pojawiają tajemnicze postacie, co dla wład...