Gdy rano wyszłam z namiotu wszyscy siedzieli w koło wygasłego ogniska.
-Nareszcie wstałaś.- zaśmiał się Jack.
-Naprawdę zauważyłeś?- spytałam. Wszyscy zaczęli się śmiać. Jack naburmuszył się, usiadłam obok Tonego.
-No młoda, opowiadaj co się działo w czasie wizyty u Omara i co się śniło?- zagadała Aleksa. Opowiedziałam im wszytsko, każdy dzień oraz sen.
-To teraz wszystko wiadomo.- zatarł ręce Dan.
-Nie wszytsko, nie wiemy gdzie szukać wilkenów. Jeżeli jakieś zostałay.- ostatnie zdanie powiedziałam szeptem.
-Napewno są.- pocieszył mnie Pan Kadam.
-Wczoraj zauważyłem razem z Karo coś dziwnego.- wtrącił się Tony.
-Co?- zapytał Li. Tony opowiedział o tym drzewie.
-Tak, Megatojneczycy wierzyli w wielu bogów, w tym June. Uważali że Juna jest dawcą życia, boginią światła i natury, więc jeżeli Karolina jest jej wybranką, ma jej moce to właśnie może być jedna z nich.
-Nie zła dedukcja.- pokiwała głową Aleksa.
-Jak pan sądzi, ile jeszcze mam tych różnych mocy?- zapytałam.
-Nie mam pojęcia. Może kilka.-odpowiedział pan Kadam.
-Lepiej już ruszajmy.- Li wstał i zaczął pakować żeczy. My poszliśmy w jego ślady.Po paru minutach wszytsko było gotowe. Pan Kadam, Jack i Li wzięli plecaki i wyruszyliśmy w drogę powrotną.
Szliśmy już parę godzin.
-Może zatrzymamy się na jedzenie?- spytałam błagalnym głosem.
-W sumie możemy.- odparł Pan Kadam. W duchu błogosławiłam tę chwilę. Chłopcy zdjeli plecki i wyjeli jedzenie. Tak bardzo się ucieszyłam że nie wiem.
-Mamy tylko to.- powiedział Pan Kadam pokazując cztery bółki, jeden słoik dżemu, dwa kawałki chleba i parę plastrów szynki.
-Pan żartuje.- Jęknął Dan.
-Niestety nie.
-Ja idę coś upolować, a wy rozpalcie ognisko.- Jack wstała, zmienił się w wilka i pobiegł przed siebię.
-Dobra, Karolina i Tony idziecie poszukać gałęzi.- poinstruowała Aleksandra. Wsatliśmy i ruszyliśmy w stronę drzew.
-Jak myślisz, Jack coś upoluje?- zapytałam.
-Na pewno, on jest świetnym łowcą.
-Ale na tym pustkowiu?
-On potrafi upolować dzika na pustyni.- zaśmiał się. Tony był świetnym przyjacielem, zwłaszcza że jest taki jak ja. Rozumie mnie, potrafi zrozumieć. Doszliśmy do drzew. Na ziemi leżało mnóstwo gałęzi. Zaczęliśmy je zbierać. Po paru minutach mieliśmy już ich sporo.
-Starczy?- spytałam.
-Tak, wracamy.- ruszyliśmy w stronę obozu.Gdy dotarliśmy na miejsce Jack już był, a bok niego spory dzik. Dan patrzył się na niego oblizując.
-Są patyki.- oświadczyłam radośnie.
-To dobrze.- uśmiechnęła się Aleksa. Po paru chwilach ognisko było gotowe, a dzik piekł się. Smakowity zapach unosił się w powietrzu.
-Nie mogę się doczekać.- mruknęłam.
-Zaraz będzie gotowy.- zaśmiał się Pan Kadam. Rzeczywiście po paru minutach zajadaliśmy się dzikiem.
-Pypny.- powiedział Dan z pełnymi ustami. Wszyscy się zaśmialiśmy. Dosłownie w minute nic już nie było, tylko kości.
-Wszyscy najedzeni?- zapytał pan Kadam.
-Tak!- odpowiedzieliśmy chórem.
-To świetnie!- nagle przyszły nas wstrząsy.
-Trzęsienie ziemi?- zapytałm. Jack patrzył się na horyzont.
-Nie, coś o wiele gorszego.
-A co?
-Zobaczysz.- patrzyłam na horyzont. Coś zaczęło się zbliżać w naszą stronę. Coś dużego. Po chwili to coś było już bardzo blisko. Po kolejnej chwili już było widać co to jest. Pies, o pół metra większy od konia, miał czarną skóra, która w miejscach pęknięć jarzyła się czerwienią.
-Ognisty pies.- szepnęłam. Jack wzięła mnie na ręce i zaniósł za skałę.
-Siedź tu i nie wychodź.
-Dobrze, ale uważaj na siebie. Jeżeli coś sobie zrobisz, to ci obiecuje, że ja zrobię ci coś o wile gorszego.
-Dobrze.- Jack uśmiechnął się i ruszył do boju. Byłam trochę zła, bo oni mogli włączyć a ja nie, to było nie fer. Wyjrzałam zza skały, pies był na prawdę groźny. Ryczał głośno i warczał, skakał i walił łapami. Wszyscy próbowali go skrzywdzić, ale nie przynosiło to żadnych efektów. Pies był za silny. Na chwilę mi serce stanęło gdy prawie łapą zgniutł Tonego. Uwierz. Usłyszałm słodki i delikatny głos. Mam uwierzyć, ale w co? W siebie. Chwilę myślał, co miała zrobić? Skoro oni nic mu nie mogli zrobić, to ja co? A może ja wcale nie miłam walczyć? Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam biec w stronę walki. Miałam szalony pomysł. Gdy Tony mnie zobaczył zrobił zdziwionął i przestraszonął minę.
-Karo, co ty robisz?
-Coś szalonego.- nie zwróciłam na niego większej uwagi. Stanęłam przed psem, ten spojrzał na mnie czerwonymi oczami. O dziwo nik mnie nie odciągał. Mierzyliśmy się wzrokiem szanując swoje możliwości. Wyciągnęła rękę w stronę zwierzęcia. Poczułam dziwne uczucie zaczynające się w sercu które wędrowało w stronę wyciągniętej ręki. Pies przybliżył głowę do mojej ręki i nią dotknął mojej ręki. Uczucie uwolniło się i powędrowało w stronę psa. Trwało to chwilę, ale ja byłam po tym strasznie wykończona. W psie zaszła jakaś zmiana. Usiadła i zaczął radośnie merdać ogonem przeglądając się nam. Jego oczy już nie były czerwone lecz jasno żółte. Stał się miłym szczeniaczkiem. Ale jak?Wiem nie ma fajnego zdjęcia XD dodam je w piątek ;). Mam nadzieje że rozdział fajny :).
![](https://img.wattpad.com/cover/33801499-288-k599330.jpg)
CZYTASZ
Wilken *ZAWIESZONE*
FantasiaŻycie trzynstoletnej Karoliny zmienia się w mgnieniu oka gdy poznaje tajemniczego chłopaka Tonego. Jaką tajemnice skrywa chłopaka? I kim tak naprawdę jest Karolina? Splot nieszczęśliwych wydarzeń wciąga Karolinę w niezwykły świat magii i przygód, c...