Dziwne zwierzę

390 48 2
                                    

Obudziłam się wcześnie rano. Przewruciłam się na brzuch i jedna ręką zawisła mi za łóżko. Cofnełam ją gdy poczułam coś miękkiego. Wyjrzałam zza łużka i zobaczyłam wielkiego białego wilka. Byłam trochę poirytowana zachowaniem Tonego. 

-To że wczoraj ze mną spałeś jestem jeszcze w stanie zrozumieć, ale dzisiaj to przesadziłeś.- fuknęłam. Wilken spojrzał na mnie, ziewną i znów położył się spać. 

-Denerwujący jesteś.- mruknęłam i wstałam by otworzyć okono. Świerze poranne powietrze uderzyło mnie w twarz. Uśmichnęłam się sama do siebię, Tony położył przednie łapy na parapecie i wystawił język. Pomyślałam o Jack'u, był moim bratem a ja go znałam tylko trochę. Postanowiłam że dzisiaj spędzę cały dzień z nim.

-Jednak dzisiaj nie pujdę do biblioteki.- oświadczyłam. Wilken polizał mnie swoim wilkiem jęzorem po całej ręce. 

-Tony!!!- kszyknyłęam na cały głos. Skulił uszy i spojrzał na mnie swoimi wielkimi oczami. -I tak jestem na ciebie zła.- fuknęłam i poszłam do łazienki umyć się i przebrać. Gdy wyszłam Tony siedział na moim łużku już jako człowiek. 

-Co ci odbiło?- spytałam.

-Nic. Ucieszyłem się że nie idziesz do tej przeklętej bibiloteki, a już nie moja wina że w wilczej postaci zwierzęcy rozum bierze górę.

-Czyli żadny.- zaśmiałam się.

-Takie śmieszne że aż wogule.- pokazałam mu język a on zmienił się w wilka. Zeszliśmy na dół. "Rodzice" siedzieli w salonie, weszłam do kuchni. Wyjęłam dwie bółki, masło, różne rozdzaje szynek, pomidora i ogórka oraz ser w plasterkach. Położyłam wszystko na stole, odwruciłam się by wziąść nóż gdy osłuszyałam jakiś plask. Ponownie się odwruciłam i zobaczyłam jak Tony stoi na taborecie i trzyma w pysku kawałki szynki w foli a rozpaćkany pomidor leżey na podłodze. 

-Zbrodnia doskonała.- mruknęłam z ironią. Wilken zaczął machać ogonem. -I z czego się cieszysz?- odłożył szynkę i zszedł na ziemię. 

-Będsziesz to sprzątać.- podałam mu ścierkę. On spojrzał na nią jak na coś nie z tej ziemi. Westchnęłam i sama zabrałam się do sprzątania. Po chwili nie było już śldu że co kolwiek się tu wydarzyło. Zabrałam się do robienia kanapek. Przeciełam bułkę na pół i posmarowałam masłem. Wziełam pierwszą lepszą wędlinę. Zaczęłam robić kanapki. Usłyszałam skomlenie za sobą. Westchnęłam, wzięłam jeden plaster i żuciłam dla Tonego. Zrobiłam jeszcze trzy kanapki w ten sam sposób.
   Gdy już zjadłam kanapki do spółki z Tonym. Wyszłam na dwór, było całkiem gorąco. Ruszyłam po woli do lasu. Tony nie miał nawet zamiaru się zmienić. W końcu doszliśmy do polany. Jack stał oparty o skałę, uśmiechnął się na mój widok.
-Co cię tu sprowadza? Myślałem że będziesz siedzieć w bibliotece.
-Dzisiaj taki ładny dzień, i również chciałam pobyć trochę z tobą, poznać cię.
-Dobrze, więc zobaczysz jak wygląda dzień Alfy.- zaśmiał się, a ja się uśmiechnęłam.
-Dobrze mamy trochę czasu do spotkania więc możemy porozmawiać.- Usiedliśmy i zaczęliśmy wymieniać się swoimi poglądami na różne tematy.

   Po dość długim czasie okazało się że Jack lubi kolor niebieski, chodzi codziennie ja siłownię, biezre udział w różnych zawodach sportowych, pomaga dla CzranychŁowcow, lubi psy i naturalnie wilki a nienawidzi kotów. Po mału zaczeli się schodzić ludzie.
-Ja może pujdę się przejść.- powiedziałam wstając.
-Nie zostajesz na spotkanie? Przecież jesteś wilkokrwistą.
-Tak, ale jakoś się jeszcze nie odnajduję w tym świecie.
-Dobrze.- uśmiechnęłam się i ruszyłam w las.

   Maszerowałam między drzewami wsłuchując się w mowę lasu. Szum drzew, śpiew ptaków i szum wody. Wzięłam głęboki oddech zapach również był cudowny. Kwiaty, drzewa, trawa i woda. Nagle usłyszałam cichy warkot za sobą, odwruciłam się ale niczego nie zobaczyłam. Znów usłyszałam warkot w krzakach. Nie wiedziałam co to może być. Dźwięk był podobny do lwa lub tygrysa, ale przecież tutaj nie żyje żadne z tych zwierząt. Głośno przęknęłam ślinę i pomału zaczęłam się cofać. Z zarośli wyskoczył jakiś dziwny stwór (zdj. właśnie taki tyle że cały czarny i ma skrzydła. Wyobrażcie sobie XD). Wyglądał jak czarny tygrys tyle że miał skrzydła, wielkie czarne, błoniaste skrzydła. Krzyknęłam ile miałam sił w płucach i zaczęłam uciekać. Usłyszałam głośno ryk za sobą, tylko przyspieszyłam. Bardzo się ucieszyłam że mam szybkość, wytrzymałość i zwinność wilkena. Niestety zwierzę było jeszcze szybsze. Dogoniło mnie i jednym ruchem łapy przewaliło mnie na ziemię. Szybko odwruciłam się na plecy i spojrzałam stworowi prosto w oczy. Ono odsuneło się odemnie i zaczęło chodzić w lewo i prawo. Nie wiedziałam co te coś miło na myśli ale przynajmniej miałam trochę więcej czasu. Jakiś stłumiony warkot rozległ się w zaroślach. Po chwili wyskoczyli Jack, Tony i Dan. Bardzo ucieszyłam się na nich widok. Kasztanowy wilk zaatakował pierwszy. Zwierzę walneło go łapą i wilkołak wylądował na ziemi. Ciężko się podniósł i chwiał się na łapach jak by był pijany. Gdy nie to że grozi nam śmiertelne niebezpieczeństwo śmiałam bym się jak opętana. Teraz skoczył biały wilk. Udało mu się ugryźć te coś w ucho, ale zwierzę zrzucił go z siebie. Jack był bardziej ostrożny. Skoczył na wybryk natury od tyłu i wgryzł mu się w grzbiet. Zwierzę zaryczało i próbowało go z siebie zrzucić. Dan który się już pozbierał również żucił się do ataku. Tony spojrzał mi w oczy.
-,,UCIEKJ JUŻ!"- usłyszałam. Rozejrzałam się ale Tornada nigdzie nie było. Przypomniałam sobie, Wilkeny posiadają przecież telepatję, całkiem zapomniałam. Skierowałam myśl w stronę Tonego.
-Dobrze.- nie wiem czy mnie usłyszał, po prostu zaczekam uciekać ile sił w nogach. Biegłam nie oglądając się za siebię. Po paru minutach usłyszałam łopot skrzydeł za sobą. Kreatura mnie dogoniła! Nie byłam już wstanie biec szybciej. Poczułam potworny ból rozgrywający moją nogę. Upadłam na ziemię ciężko dysząc. Przewruciłam się na plecy i zobaczyłam tego niby tygrysa stojącego nademną. Coś przewaliło kreaturę na bok, był to żółty wilk. Jack! Ponownie zaczęłam biec przed siebię, ale ze zranioną nogą nie byłam w stanie tak szybko biec. Nagle potknęłam się i upadłam na skałę. Poczułam ból z tyłu głowy. Leżałam na plecach i nie dałam rady się podnieść. Obraz zaczął się rozmazywać a dziwięki dochodziły jak by stłumione. Coś lub ktoś staną na demną i coś do mnie mówił, ale ja go nie słyszę. Coś wielkiego czarnego żuciło się na niego. Głowa podła mi na bok. Zdążyłam jeszcze zobaczyć tylko jak dwie postacie biegną do dwóch poprzednich. Puźniej była już tylko ciemność i nicość.

Z okazji nadchodząych świąt życzę wam wszystkiego co najlepsze, mokrego dyngusa i smacznrgo jajka (albo tak jak w mojej klasie smacznego dyngusa i mokrego jajka XD) i żeby króliczek pszyszedł do was z górą słodyczy :D

Bardzo przepraszam za błędy :). Mam wielką nadzieję że się podoba :D. Z góry dziękuję.za gwiazdki i komentarze.

Wilken *ZAWIESZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz