Wybranka Juny

320 45 7
                                    

Znów jestem w miejscu gdzie zawsze spotykam matkę. Bardzo się cieszę że znów ją zobaczę. Rozglądam się i ją widzę. Stoi i uśmiecha się do mnie.
-Witaj Karolina, tak się cieszę że cię widzę.- mówi podchodząc do mnie.
-Ja też się cieszę.
-Skarbie musimy porozmawiać. Siadaj proszę.- rozglądam się i widzę białą ławkę. Podchodzimy do niej. Ławka wygląda jak by była zrobiona ze światła. Dotykam ją, jest ciepła. Siadamy na niej. Jest.bardzo wygodna. -Co chciałaś mi powiedzieć?- pytam.
-Pamiętasz jak Omar opowiadał ci Junie?
-Tak.
-To ty jesteś jej wybraną.
-Jak to?
-Normalnie skarbie. Masz jej moce, charakter i wygląd. Jesteś tak bardzo podoba do niej.
-Opowiesz mi coś o niej?
-Pewnie. Juna była bardzo nie zwykłą boginią. Była bardzo silna, nie ustępliwa, odważna, ale zawsze wolała trzymać się z tyłu. Była boginią życia, natury i światła.
-A czemu gdy wilkeny ją wezwały to przyszła im na pomoc tak od razu?
-Juna od początku kochała wilkeny, otaczała je szczególną troską i opieką, ale pewne wydarzenie jeszcze bardziej ją przybliżyło do wilkenów. Pewien demon Ramezyz przybył na ziemię. Zagrażał życiu więc Juna stanęła z nim do walki. Demon był naprawdę silny, Juna przegrywała. W pewnym momęcie na pomoc dla niej przybyły wilkeny. Osłabiły Ramezesa i pomogły go pokonać. Od Juny bił blask słońca, a srebrna sierść wilkenów odbijała ten blask i wydawało się że również one mają ten blask. Starożytne ludy nazywały więc wilkeny białymi wilkami światła lub po prostu wilkami światła.- chwile myśle nad tym co powiedziała mi matka.
-Czyli że ja mam znaleźć wilkeny które pomogą mi zniszczyć Omara?
-Tak.
-A gdzie je mam szukać?
-Tego nie mogę ci powiedzieć.
-A jakie mam moce po Junie?
-Tego też nie mogę powiedzieć.- patrze na mamę.
-Kochanie pamiętaj że zawsze będę z tobą, i będę ci pomagać tak jak mogę. I pamiętaj nie ma rzeczy nie możliwych, wystarczy uwierzyć.- Skinęłam głową.
-Ja już muszę iść.- oświadcza matka. Wstaje i zaczyna odchodzić i otaczać ją biała mgła. Po jakimś czasie mnie też zaczyna otaczać.

Obudziłam się w namiocie. Byłam zdezorientowana. Jak ja się tu znalazłam? Wtedy przypomniałam sobie że zemdlałam w kryjówce Omara. Ale dla czego jestem w namiocie? Wstała i podeszłam do wyjścia, cicho odpiełam suwak. Zobaczyłam białego wilka. To Tony spał pod samym wyjściem z namiotu. Cicho nad nim przeskakuje. Rozejrzałam się, była noc i wszędzie pusto. Obeszłam namiot i zobaczyłam że nie daleko jest drzewo. Ruszyłam w tamtą stronę. W czasie drogi myślałam nad tym co powiedziała mi matka. Byłam wybraną która ma ocalić dobro i zniszczyć zło. Usiadłam pod drzewem. Pierwsze raz od chwili gdy po raz pierwszy spotkałam Tonego, bałam się, chciałam wrócić do przebranych rodziców, zobaczyć starych znajomych. A co jeśli nie dam rady? Jeśli nie znajdę wilkenów? Może nie nadaje się na wybrankę? A może to nie ja? Tyle pytań krążyło mi po głowie. Popatrzyłam na księżyc i gwiazdy były takie piękne, lecz strach ciągle nie mijał.
-Co tu robisz?- usłyszałam głos Tonego.
-Nic.- odpowiedziałam.
-Co się stało?
-Bo... Bo... Ja się boję.
-Nie masz czego się bać.- Tony usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem. Położyłam głowę na nim.
-Pamiętaj zawsze możesz na nas liczyć, niezależnie co się stanie.
-Ale to wszytsko mnie przeraża.
-Będziemy cię wspierać.
-Ale te całe moce, czy dam im radę?
-Na pewno.- lekko się uśmiechnęłam.
-Dzięki Tony.
-Nie ma za co.- siedzieliśmy chwilę oglądając gwiazdy. Było bardzo miło.
-Wracamy?- spytał.
-Możemy.- wsatliśmy i ruszyliśmy w stronę obozu. Tony chwilę patrzył się na drzewo.
-Czy ono przed naszym przyjściem nie było całkiem martwe?
-Tak, raczej tak.
-No to teraz spójrz.- przyjrzałam się gałązką. Na nich pojawiły się paczki listków, nie które były nawet już całkiem sporo rozwinięte.
-Moce Juny.- szepnął Tony.
-Proszę, obiecaj mi że więcej nie będziesz mi czytał w myślach.- powiedziałam.
-Dobra, ale czasami jest tak łatwiej.
-O mocach porozmawiamy puźniej, ze wszystkimi.
-Niech będzie.- Teraz już ruszyliśmy do obozu, bez żadnych przeszkód. Obok ogniska siedział Jack. Na nasz widok uśmiechnął się szeroko.
-Co taki uśmiechnięty?- spytałam. Wtedy Dan wyszedł z namiotu. Również się uśmiechnął jak głupi do sera.
-Zakochana para.- zaśpiewał. Spojrzałam na Tonego. Dopiero teraz zobaczyłam że trzymamy się za ręce. Odskoczyliśmy jak oparzeni. Tony wszedł do swojego namiotu, a ja się zarumieniłam.
-Ja idę spać porozmawiamy jutro.- powiedziałam i weszłam do namiotu.

Dziękuję za 2 k wyświetleń :3 jesteście najlepsi :D. Wasze komentarze tak bardzo mnie motywują do dalszego pisania, jak.je czytam to aż serce rośnie :). I mam nadzieje że trochę jest Tonyliny XD, a będzie więcej, tylko bądźcie cierpliwi ;).

Wilken *ZAWIESZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz