Srebrna wilczyca

281 30 9
                                    

Spojrzałam na siebie. Moja sierść była srebrna! Cudnie mieniła się przy każdym poruszeniu! Ogon miałam puchaty i mięciutki! Mogłam by tak cały godzinami siebie podziwiać, ale jednak z zamyśleń wyrwał mnie głos Omara.
-Złapać ją!!!- rykną cały czerwony ze złości. Niby wilkołakami zaczęły biec w moją stronę, jedne na dwóch inne na czterech nogach. Zjerzyłam sierść na karku, odsłoniłam kły, odwruciłam uszy do tyłu, ugiełam łapy i warknęłam. Było głośne i potężne, brzmiało jak jakiś huk nieopodal. Nie które wilkołaki zatrzymały się a inne trochę zwolniły. Trochę się zdziwiłam, oni się mnie bali?
-No na co czekacie?! To tylko jeden nędzny wilken a was ile jest?! No dalej!!- Omar był wściekły, nie to mało powiedziane. Miłam wrażenie że zaraz eksplodeuje z tego wszystkiego. Przyznam że byłby by to ciekawy widok... Wilkołaki znów zaczęły iść w moją stronę. Machnełam parę razy ogonem i skoczyłam do przodu. Wylądowałam na jakimś wilku, reszta żuciła się w moją stronę. Zgrabnie uniknałam kolejnych wrogów. Jednak jedena z kreatur udrapnęła mnie w bok pozostawiając głębokie i krwawe ślady. Upadłam na ziemię jednak szybko się podniosłam. Poczułam delikatne mrowienie na ranie. Spojrzałam na nią, już trochę się zrosła. Jeden ze stworów skoczyłam na mnie. Szybko odsunełam się i skoczyłam mu do gardła. Wszytsko stało się szybko, po chwili wilkołak leżał bez życia a z moich kłów kapały kropelki krwi. Nie chciałam tego robić, ale nie zapanowałam nad sobą. Tu zadziałał instynkt. Warknęłam pokazując kły, wilkołaki odsuneły się odemnie. Skoczyłam na stwory, wszytsko działo się szybko, nie kontrolowałam tego. Potwory padały jedne po drugim. Wmawiałam sobie że są złe i tak trzeba, chociaż w głębi duszy czułam że to złe i nie chciałam tego robić. Skoczyłam ostatni raz przed wielką bestią na której stał Omar, moich towarzyszy ciągle trzymały wilkołaki. Mój pysk i sierść na piersi pokrywały czerwone ślady. Oblizałam się, dziwne, nie czułam obrzydzenia przed krwią. Omar był, hymn jak by to ująć, był bliski furii. Na jego twarzy widniał grymas złości.
-Mam cię dość.- syknął. -Zniszczę cię!! Nic po tobie nie zostanie!!- krzyknął i rozwiną skrzydła. Były wilkie, czarne i poszarpane na końcach. Były błoniaste i z paroma dziurami. Wzbił się w powietrze i zaczął lecieć w moją stronę. Szykowałam się do uniku gdy jakiś kształt z mojej prawej strony zepchnął Omara w dół na drzewa. Te coś zawisło w powietrzu machając skrzydłami. To był Li! Omar zatrzymał się parę centymetrów od drzew, tym samym unikając upadku. Żucił się na Li'ego lecz ten zawirował w powietrzu i drapną go długimi paznokciami, chociaż z łatwością można je było nazwać pazurami. Zostawiałam walkę w powietrzu i skupiłam się na wilkołakach które wciąż zostały. Trzymały ciągle moich przyjaciół i wilkena. Po tygrysie szablozębny nie było śladu. Warknęłam głośno, to wystarczyło, stwory puściły wszystkich i uciekły. Zamachałam radośnie ogonem. Dan i Jack też się zmienili.
-Byłaś super!- powiedział żółty wilk.
-Prawdziwa z ciebie wojowniczka!- zgodził się Dan. Byłam szczęśliwa, ciągle nie mogłam w to uwierzyć. Jestem wilkiem! Usłyszała krzyk. Wszyscy spojrzeliśmy w niebo, Li spadał w dół. Szybko sprawiałam że wyrosła wielkie roślin z wilkiem kwiatem i miękkim środkiem. Li spadł na nią bez najmniejszego szwanku. Roślina po mału zmniejszała się aż Li stanął na ziemi.
-Jeszcze tu wrócę!- krzyknął Omar. Ciągle wisiał w powietrzu trzymał się za ramię które wisiało bezwładnie. Na twarzy miał głębokie szramy. Szybko znikną w czarnej mgle. Li nie wyglądał lepiej. Skrzydło miał dziwnie wygięte i gdy chodził to kulał, był cały poraniony.
-Wszytsko będzie w porządku.- powiedział. Szybko zmienił się, wyglądał jak zwyczajny człowiek, chociaż był zmęczony.
-Wierz że będziesz się musiał zmienić bo trzeba ci będzie nastawiać skrzydło.- Aleksa patrzyła na niego z lekkim uśmiechem.
-Weź.- machnął ręką. Wszyscy się zaśmialiśmy. Chociaż to trochę poprawiło nam chumory. Ruszyliśmy przez las w stronę kwatery. Wszyscy byliśmy obolali ale szczęśliwi z powodu zwycięstwa. Straciłam dobry humor gdy przypomniałam sobie o wilkołakach. Ja je po prostu zabiłam, to było straszne. Tyle strasznych i mrocznych myśli krążyło mi po głowie. Jack to chyba zauważył bo poszedł do mnie.
-Co jest?- spytał.
-Te wilkołaki, ja je zabiłam.- szepnęłam.
-Dobrze zrobiłaś, to nawet nie były wilkołaki. To były demoniczne potwory na ich wzór. Nie miały duszy.- trochę mi się lżej zrobiło. Rozluźniłam się i szłam przez las nasłuchując. Zdziwiło mnie bogactwo dźwięków. Jako człowiek nigdy aż tyle nie słyszałam. Po dłużej chwili dźwięki zaczęły mnie przytłaczać. Położyłam uszy po sobie, jednak to mało pomogło. Zaczęłam kombinować, długo próbowałam, ale w końcu udało mi się wszytsko "przyciszyć". Słyszałam tyle co człowiek tyle że trochę głośniej, oraz inne ciche dzięki. Po paru minutach doszliśmy do kwatery. Wszyscy zmęczeni i obolali rozeszli się do swoich pokoji. Miałam szczęście że w drzwiach były klamki a nie gałki. Weszłam do łazienki i wygramoliłam się do wanny. Zębami odkręciłam wodę i umyłam sobie sierść. Zakręciłam kran i wskoczyłam na podłogę. Otrzepałam się i zwaliłam ręcznik, trochę się nim wytarłam. Oparłam się przednimi łapami o umywalkę. Z lustra patrzyła na mnie srebrna wilczyca o topazowych oczach. Byłam ciekawa czego tak bardzo przestraszyły się wilkołakopodobne stwory. Zjerzyłam sierść i odsłoniłam kły. Od razu z piskiem odskoczyłam od lustra. Kły miałam długie i ostre, a nastroszona sierść wszytsko dopełniała. Nie dziwiła się tym stworom. Gdybym ja zobaczyła ogromnego wilka szczerzącego ogromne kły na mnie też bym się strasznie przestraszyła. Weszłam do salonu, Jack odświeżony i przebrany leżał na kanpie. Położyłam się na podłodze i wywiesiłam język.
-Czemu się nie zmieniłaś?- spytał. Prychnełam w odpowiedzi. Wilkołak zaśmiał się.
-Nie potrafisz? Prawda?- zaskomlałam cicho. Chłopak wstał i podszedł do mnie.
-Dobra skup się, wyobraź siebie jako wilka, a teraz jako człowieka... Znów jako wilka, i teraz człowieka... A teraz wyobraź sobie przemianę z wilka w człowieka. Jak się nie uda to jeszcze raz.- wykonywałam wszytskie polecenia, po którymś tam razie poczułam mrowienie, podtrzymywałam to uczucie. Przeszła mnie fala bólu. Wszytsko strasznie mnie bolało, to było straszne. Bolało nie miłosiernie. Po mału ból ustawał. Otworzyłam oczy i podniosłam się. Siedziałam na ziemi już jako człowiek.
-Czemu to tak boli?- spytałam.
-To były twoje pierwsze przemiany, one zawsze są długie i bolą, ale w końcu będą szybkie i bez bolesne. Trzeba tylko ćwiczyć i robić to często.
-Mówisz?
-Tak, spójrz.- Jack poszedł na koniec pokoju. Zrobił dwa kroki i odbił się od podłogi. W powietrzu w ułamku sekundy zmienił się w żółtego wilka i wylądował przedemną na czterech łapach. Chwila moment i stał już jako człowiek.
-Tylko trzeba ćwiczyć.
-Dobra.- mruknęłam. Mięśnie mnie strasznie bolały. Myślałam że to będzie łatwiejsze. Byłam strasznie zmęczona mimo iż było dopiero południe. Westchnęłam i ruszyłam do stołówki. Zjadłam szybko obiad i wróciłam do swojego pokoju. Upadłam na łóżko. Czemu świat musi być taki okrutny? Spytałam samą siebie. Prawdopodobnie ja i ON to ostanie wilkeny. Resztę wstępił Omar. To było straszne...

I jest następny rozdział ^^. Dziękuję za 8 tyś wyswietleń oraz 1 tyś gwiazdek to najcudwoniejsze co może być :D. Komentujcie i Gwiazdkujcie jesten ciekawa waszych opini ;).

Wilken *ZAWIESZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz