Loup

2.3K 131 23
                                    

Zmieniwszy postać na wilczą, milę od siedziby Scotta, Louis słyszy gdzieś w oddali kroki i ciężkie oddechy. Wilkołaki doganiają go. Dreszcz emocji przechodzi Louisowi po kręgosłupie, adrenalina zaczyna działać. Przyspieszając kroku i omijając niską gałąź, upewnia się, że biały wilk Harry'ego jest przy nim. Instynktownie podąża tą samą drogą, którą szedł, by uratować Zayna, ale czuje, że Harry ciągnie go dalej na zachód. Zwykłe skinienie głowy, mrugnięcie oka i obaj skręcają w ten sam ostry zakręt, gubiąc na chwilę swoich prześladowców. Zdumiewa go, jak bardzo jego wilk jest zgrany z wilkiem Harry'ego. Jeszcze trochę, a czytaliby sobie nawzajem w myślach. Nigdy wcześniej nie doświadczył takiego rodzaju głębokiej synchronizacji. Próbuje powstrzymać swoje wilcze podniecenie, stara się nie podsycać irracjonalnej nadziei, że Harry będzie szczęśliwy, mając go za partnera. Pewnie, że wydawał się zmartwiony Louisem, a nawet cieszył się na jego widok, ale to z pewnością Harry był taki, jak zwykle. Nawet jeśli czuł coś do Louisa, to nie był to jego wybór. To ta głupia sprawa z bratnią duszą. Z drugiej strony, wilk Harry'ego patrzy na niego spojrzeniem głębokim i żywym, czasem zatroskanym, upewniając się, że Louis idzie za nim, i to jest po prostu... mylące.

Gdy jeden z wilków Scotta zbliża się do nich, Harry biegnie między Louisem a drugim wilkiem. To zupełnie niepotrzebne, bo obaj są od niego szybsi i zwinniejsi, ale ten drobny gest i tak wywołuje ciepło w sercu Louisa. Gdy zbliżają się do granicy, oczy Louisa rozszerzają się. Metr dalej stoją niekończące się rzędy opancerzonych wilkołaków, niczym solidne filary. Przed nimi stoi równie nieruchomo bufiasty wilkołak w uroczystym mundurze. Bezuczuciowy posąg. Kiedy jednak wchodzą w zasięg wzroku, wilkołakowi lekko rozluźniają się ramiona. Gdy wracają do swoich ludzkich postaci, Louis ma otwarte usta i przygląda się liczbie żołnierzy przed sobą. Przemierzył już wiele terenów, ale nigdy wcześniej nie widział tak licznej armii. Cieszy się, że widzi Zayna, który wygląda całkiem nieźle, choć Liam najwyraźniej pomaga mu wstać, obejmując go mocno w pasie.

- Godzina już prawie minęła. Przygotowywaliśmy się do ataku.

Przygotowali się do ataku?

Spojrzenie wilkołaka jest niemal oskarżycielskie, ale Harry tylko uśmiecha się i wzrusza ramionami totalnie tym niezrażony.

- Przepraszam Greg, siedziba była dalej, niż myślałem, że będzie.

Poczucie winy. Poczucie winy przeważa nad wszystkim innym i tylko to Louis czuje przez całą drogę powrotną. Dopiero teraz to do niego dociera. Harry ryzykował tak wiele, żeby odzyskać Louisa. Mógł zginąć. Żołnierze mogli stracić życie. Mogli rozpętać wojnę. Harry był na to gotowy. Tylko po to, żeby odzyskać Louisa. To szaleństwo.

I to nie jest w porządku. Louis nie jest tego wart. Nie może uwierzyć, że Harry tego nie widzi. Jako Alfa powinien stawiać stado na pierwszym miejscu. Zawsze. Nie Louis. Nigdy Louis. Musi odejść. Mruganie nie sprawiło, że niewidzialne igiełki w oczach zniknęły. Przełykanie nie sprawia, że znika gula w gardle.

Gdy tylko wchodzą do głównego domu, Louis jest gotów pobiec do swojej sypialni, otworzyć okno i uciec niezauważonym na granicę. Musi uwolnić Harry'ego od tego obłędu. Musi uwolnić stado Stylesów od Louisa. Tak należy postąpić.

- A ty jak myślisz, że dokąd się teraz wybierasz?

Delikatna dłoń pojawiła się na ramieniu Louisa, Harry zagradza mu drogę na schody.

- Ja... emm do mojego pokoju?

- Louis. Musimy porozmawiać.

Na co komu rozmowa, skoro oboje wiedzą, że musi odejść? Nie może się pożegnać, jest w tym kiepski, to tylko bardziej zaboli.

Rogue | L.S. | Tł. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz