Miłego czytania! <3
• ─── ✾ ─── •
Gdy po raz drugi tej nocy podchodzi powoli do Harry'ego, wilki z watahy otaczają go w honorowej straży, serce Louisa bije mocno w piersi. Oczekiwanie rośnie w powietrzu. Jeden z nich - Louisowi wydaje się, że rozpoznaje brązowe futro Nialla - wyje entuzjastycznie, a inne dołączają do niego. Fala wszechogarniającej akceptacji sprawia, że do oczu napływają mu łzy.
Pośród głośnych, radosnych okrzyków wilków ze stada, uwaga Louisa skupia się na Harrym, na świetle pochodzącym z trzymanej przez niego pochodni, podkreślającym jego mocną linię szczęki oraz teraz błyszczące oczy i dołeczkowy uśmiech. Duma promieniuje z ich więzi i Louis chciałby móc uchwycić tę chwilę i umieścić ją w butelce, by móc ją przeżywać wciąż na nowo. Gdy tylko Louis dociera do niego, Harry unosi lekko pochodnię i na ich widowni natychmiast zapada cisza.
- Członkowie watahy Styles. - Harry przemawia, jego głos rezonuje przez ciemny las, docierając do każdego wilkołaka na widowni. - Oto stoi przed wami Louis William Tomlinson, wkrótce członek naszej watahy. Dziś wieczorem witamy go i obiecujemy mu bezpieczeństwo, lojalność i pokrewieństwo. - Louis zna te słowa, to przysięga od stada. Przysięga, że będą chronić i opiekować się swoim nowym członkiem. To formalności, które Louis słyszał już wcześniej, gdy był jeszcze częścią stada. Teraz jednak ta przysięga znaczy o wiele więcej niż protokół. To obietnica, potwierdzenie, że może miał rację, trzymając się nadziei, że może wreszcie dotarł do celu.
Ale potem Harry kontynuuje poza zwykłą przysięgą, zaskakując Louisa. - Louis William Tomlinson jest wilkołakiem o ogromnej wartości dla waszej Alfy i o wielkich umiejętnościach. Nie ma wątpliwości w moim umyśle, że Louis wniesie wiele do stada. Rada się zgadza, ale pytam teraz was, członkowie watahy Styles, czy akceptujecie Louisa Williama Tomlinsona w swoim gronie, czy akceptujecie go jako krewnego? - Naraz każdy wilk zaczyna wyć. Wtedy Harry używa swojej pochodni, by rozpalić ustawione obok niego ognisko, a wycie nasila się w świętowaniu, sprawiając, że ziemia drży pod ich stopami. Serce Louisa pęcznieje, gdy wypełnione miłością oczy jego bratniej duszy spotykają się z tymi jego, najprawdopodobniej odzwierciedlając ten sam płonący wyraz.
Potem pojawia się ciepło. Obejmujące go, wdzierające się do jego piersi i wkradające się do kości. Ten rodzaj, który tak mocno podkreśla, jak zimny był kiedyś, jak zimny był od tak dawna. Ten rodzaj ciepła, w którego istnienie przestał wierzyć już dawno temu. To uczucie jest niemal zbyt silne, by je znieść. Znajomy rozmyty obłok tańczy przed oczami Louisa, a on ma problem z utrzymaniem go z dala. Naprawianie złamanego serca jest tak silne, że balansuje na krawędzi upadku. Panicznie, nie chcąc upaść przed całym stadem, Louis walczy z tym. Harry bierze go w ramiona i szepcze mu do ucha. - Już dobrze Louis, możesz odpuścić. Mam cię. - Louis poddaje się otulającej go ciepłej chmurze, ufając, że Harry zakotwiczy go i sprowadzi z powrotem.
- Czy nic mu nie jest? - Głos Charlotte przebija się przez świętujące z niepamięcią wilkołaki. Denerwowała się o Louisa od czasu, gdy Chris prawie zrujnował tę noc. Tak bardzo ulżyło jej, że rytuał wciąż się odbył; wyła głośniej niż ktokolwiek inny. Chciała podejść do Louisa i pogratulować mu, ale widok jego upadku w ramionach Harry'ego sprawił, że znów zaczęła się martwić o swojego nowo poznanego brata.
-Nic mu nie jest, Lottie. Po prostu jako omega musi odpocząć w swojej przestrzeni, to była dla niego trudna noc. - Charlotte kiwa głową ze zrozumieniem. Harry bierze Louisa w ramiona, zamierzając zanieść go z powrotem do ich pokoju... cóż... pokoju Harry'ego, ale inny zmartwiony głos zatrzymuje go.
- Czy Louisowi nic się nie stało?
- Johanne! - Harry nie może powstrzymać swojego zaskoczenia. Rytuały takie jak te nie są dostępne dla gości. Były to stare tradycje i dla wilkołaków ważne było, aby podtrzymywać ścisłe zasady tych starożytnych praktyk. Jego niezadowolenie było bardzo widoczne, ponieważ nawet w ciemności widać było zakłopotany rumieniec Johanne.
CZYTASZ
Rogue | L.S. | Tł. ✔
Romance| A/b/o | ------ - Jeśli jeszcze raz przyłapię twoją łajdacką mordę na naszym terytorium, urwę ci łeb, czy to jasne? Rozkaz Alfy, był tak wyczuwalny w jego głębokim i intensywnym głosie, że ziemia pod Louisem zaczęła wibrować. Jak zwykle jednak, nie...