Och Lou...

2.1K 125 6
                                    

Miłego czytania :>

• ─── ✾ ─── •


Louis jest zawinięty w bawełniany materiał, czując się jakby lewitował. Czas nie istnieje. Wszystko, co istnieje, to Harry, jego zapach oraz unoszenie się i opadanie jego klatki piersiowej, gdy powoli wdycha i wydycha powietrze. Louis wie, że może w każdej chwili odlecieć bo czuje, że zapada w stan, w którym jego wilk mógłby się odprężyć. Normalnie chciałby jak najszybciej wyjść z tego stanu, przerażony, że jest tak bezbronny, ale o dziwo teraz, nie zmusza się do przejmowania tym. To właśnie Harry przełamuje urok tej chwili i wyciąga z niej Louisa,

- Więc...

Dźwięk wibruje pod policzkiem Louisa. Omega westchnęła, niechętnie wracając na ziemię.

- Więc? - Powtarza Louis, pomimo to, że wie gdzie zmierza Harry.

- Czy mam odesłać Johannę?

Louis ponownie westchnął i lekko potrząsnął głową z boku na bok. Nawet jeśli wolałby, żeby Johannah nigdy się nie pojawiła, to tak na prawdę nie zrobiła nic złego. Zapada cisza, w której Harry rozmyśla, a jego palce bezmyślnie bawią się dolną wargą. Zachodzące słońce delikatnie oświetla loki Harry'ego pomarańczowym kolorem i Louis próbuje oczyścić głowę z wszelkich innych obrazów.

- Powiedziałbyś mi, prawda? Gdyby ktoś cię skrzywdził?

Louis przygryza dolną wargę, wiedząc, że Harry'emu nie spodoba się szczera odpowiedź. Mógłby skłamać, ale przy ich więzi, Harry prawdopodobnie i tak by wiedział.

- Nie wiem...

- Co masz na myśli mówiąc "Nie wiem"?

- Nie możesz mnie za to winić. Jesteś dość... opiekuńczy.

- Nie jestem aż tak opiekuńczy.

- Harry, proszę cię. Prawie urwałeś Niallowi głowę, kiedy wczoraj ukradł kawałek kurczaka z mojego talerza.

- Cóż.... Nie miał powodu, by kraść twoje jedzenie. Miał swoje własne, a poza tym przygotowałem je dla ciebie, nie dla niego, więc...

Louis podnosi głowę, by napotkać spojrzenie Harry'ego. Wpatrują się w siebie, aż Harry widocznie się poddaje.

- Okej, masz rację. Może jestem trochę nadopiekuńczy, ale mimo wszystko musisz mi powiedzieć, jeśli ktoś cię skrzywdzi Lou.

Louis zmarszczył brwi. Ma już dość bycia niańczonym. Był sam od prawie dekady i znosił o wiele gorsze rzeczy.

- Harry, potrafię o siebie zadbać, tak? Robiłem to przez lata. Nic mi nie będzie.

- Słuchaj Louis, wiem, że potrafisz doskonale zadbać o siebie. Wiem, że musiałeś to robić przez lata bez niczyjej pomocy, ale wiem też, kiedy cierpisz, wiem, kiedy się smucisz, wiem, kiedy potrzebujesz pomocy, nawet jeśli nie chcesz o nią prosić. To w pewnym sensie wiąże się z byciem bratnimi duszami. Możesz oszukać wszystkich innych tym "nic mi nie będzie", ale mnie nie oszukasz. Wiem, że byłeś bardzo zmartwiony, kiedy mnie nie było i jestem pewien, że ma to coś wspólnego z Johanną. Nie musisz mi mówić, co powiedziała lub zrobiła, ale przynajmniej, muszę wiedzieć, czy jest zagrożeniem dla ciebie lub stada.

Szczerze mówiąc, Louis nie ma ochoty ukrywać niczego przed Harrym, nawet gdyby mógł. Tak naprawdę, jego niechęć jest zakorzeniona jedynie w strachu przed tym, że stanie się dla Harry'ego zbyt dużym obciążeniem, podczas gdy Alfa ma już tyle na głowie. Ale chce, żeby Harry wiedział, co powiedziała mu Johannah. Chce, żeby wiedział, co się dokładnie stało. Prawdę mówiąc, głęboko pragnie rady Harry'ego, jak poradzić sobie z tym bałaganem. Przez całe życie musiał sam dźwigać ciężar decyzji i teraz jedyne, czego pragnie, to podzielić się tym z kimś, komu ufa. A być może ufa Harry'emu bardziej niż sobie.

Rogue | L.S. | Tł. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz