Epilog

2.3K 153 41
                                    

Moi kochani epilog przed nami. Miłego czytania! :'>

• ─── ✾ ─── •

- Bardzo ci dziękuję, Jay. - Mówi Louis z ich łazienki, biorąc więcej pieluch, aby włożyć je do torby Violette.

- Zawsze chętnie zaopiekuję się Violette, wiesz o tym. - Mówi Johanna z sąsiedniej sypialni, trzymając śpiącą wnuczkę. Louis wraca do sypialni, a ręce ma pełne przydatnych i nie przydatnych przedmiotów.

- Louis, może powinieneś wziąć więcej wolnego, nie powinieneś się przepracowywać. - Johanna mówi, patrząc na swojego syna, podczas gdy on walczy o znalezienie miejsca na wszystko w torbie. Potrząsa głową na trzy pluszaki i cztery koce, które prawdopodobnie nie zmieszczą się w małej torbie.

- Nie przepracowuje się.

Johanna poddaje Louisa wymownej obserwacji. Ma rozczochrane włosy, te same ubrania, które nosił poprzedniego dnia, a zmęczenie ma wypisane pod oczami.

- Nie przepracowuje się. - Mówi Louis z większym naciskiem, odwracając się, by spojrzeć na matkę. Spojrzenie, którym go obdarza, sprawiło, że nieco się rozluźnił. Wie, że jest trochę roztrzepany, ale Harry już wrócił do pracy i on też miał ochotę na to samo.

- Greg i Zayn potrzebują pomocy z rekrutami. I szczerze mówiąc, po wczorajszej sesji treningowej mogę to stwierdzić. Nowicjusze potrzebują każdej pomocy, jaką tylko mogą otrzymać. - Mruczy Louis, jednocześnie naciskając na zawartość torby, aby spróbować ją zamknąć... bez żadnego powodzenia.

- Czy ty w ogóle coś dzisiaj jadłeś?

- Mówisz jak Hazza. - Louis przewraca oczami.

W końcu udaje mu się zapiąć torbę i uśmiecha się na widok swojego dzieła.

- Cóż... a jadłeś? - Upiera się Johanna.

Louis się zatrzymał. Czy jadł? Nakarmił Violette rano i potem ponownie przed przyjazdem Jay, ale nie pamiętał, czy on sam zjadł. Sądząc po niskim burczeniu w żołądku, prawdopodobnie zapomniał sam siebie nakarmić. Louis wzrusza ramionami i odwraca się w stronę matki, by podać jej torbę, którą ta bierze na ramię z Violette wciąż trzymaną w rękach.

- Zamierzam coś złapać, zanim wyjdę. - Mówi Louis, aby uspokoić jej wytrzeszczone spojrzenie.

- Louis... - Johanne westchnęła.

- Nic mi nie jest Jay, nie martw się. I jeszcze raz dziękuję. - Całuje jej policzek przed złożeniem kochającego pocałunku na małym czole swojej córki, wychodząc za drzwi, wiedząc, że jest już spóźniony.

• ─── ✾ ─── •


- Spóźniłeś się. - Gregory stwierdza swoim zwyczajowym, zrzędliwym spojrzeniem. Wysoki dowódca stoi ze skrzyżowanymi ramionami, patrząc na stażystów, którzy ćwiczą podstawowe manewry obronne. Kiedy Louis pojawia się u jego boku, Gregory przygląda się ubraniu omegi, zwracając uwagę Louisa na swój własny wygląd.

Louis przeklina. - Zapomniałem munduru.

Gregory szczypie mostek nosa w irytacji.

- Mam zapasowe rzeczy w moim biurze. Powinien tam być jakiś mały rozmiar. - To ostatnie zdanie wypowiada z małym, ledwo wyczuwalnym uśmieszkiem. Po prawie rocznej pracy z Gregorym, Louis z łatwością wyczuwa celowy atak na jego wzrost.

- Daj mi spokój. - Louis wzdycha dramatycznie, zanim biegnie do biura Gregory'ego, żeby się przebrać.

Gdy wraca na pole treningowe z odpowiednim strojem, Zayn dołączył do Gregory'ego. Zbierają stażystów na zewnątrz na pokaz pościgu. Louis jest zachwycony nowymi przybyszami. Pracował od roku, nawet przez większość ciąży, aby zwerbować więcej omeg i bet w ich siły i opłaciło się. Teraz prawie jedna trzecia aspirujących szpiegów i żołnierzy to omegi i nie mógłby być bardziej dumny z ich starań. Stara się nikogo nie faworyzować, gdy uczy ich, jak uciekać przed innym wilkołakiem, ale nie może się powstrzymać od pęczniejącego uczucia dumy za każdym razem, gdy omega prześciga Alfy. Prawdę mówiąc, nie mógłby być bardziej szczęśliwy jako sierżant stada Styles.

Rogue | L.S. | Tł. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz