Jay

2K 122 15
                                    

Dzisiaj wcześniej bo wczoraj nie było. Miłego czytania! <3


• ─── ✾ ─── •


Gdy tylko Harry znajduje się w zasięgu wzroku, Louis wybiega na zewnątrz, by się z nim spotkać. Mały uśmiech, który Harry posyła w jego stronę, choć lekko uspokajający, nie wystarcza, by złagodzić niepokój w jego żołądku.

- Musimy porozmawiać.

- Musimy porozmawiać.

Oboje śmieją się nerwowo. To, jak wciąż są zaskoczeni swoją synchronizacją przerasta Louisa. Zapada cisza i obaj wpatrują się w siebie, niepewność przejmuje ich więź. Nie może znieść tej niezręczności między nimi. Niezręczności, której nigdy wcześniej nie było. I właśnie w ten sposób Louis uświadamia sobie, jak łatwo było z Harrym. Jak wszystko było naturalne, nic nie było wymuszone. Jasne, był w rozsypce, ale Louis zawsze był w rozsypce. Różnica polega na tym, że nigdy nie miał łatwych relacji z nikim w swoim życiu. Nawet ze swoimi przyjaciółmi, Stanem i Olim. Odkąd tylko pamięta, czuł się jak oszust, nigdy nie był wystarczająco omegą, ani nie czuł się wystarczająco Alfą. Nigdy nie czuł się z nikim swobodnie.

Aż do momentu poznania Harry'ego. W ciągu kilku tygodni dzielili chwile, o których Louis nigdy nie myślał, że będzie je dzielił z kimkolwiek. Całowali się. Dwa razy. Przytulali się, obejmowali, do diabła, nawet pozwolił sobie mruczeć w ramionach Harry'ego, czego nigdy wcześniej nie robił.

Ale teraz. Teraz stoją w niezręcznej ciszy i Louis obawia się, że mógł już wszystko spieprzyć. Patrzą na siebie niepewnie, jakby obaj coś ukrywali.

- Przepraszam.

- Przepraszam.

Louis rozmyśla, czy od tego momentu będą mówić te same słowa w tym samym momencie, trochę takie przekleństwo bratnich dusz: zsynchronizowanie słów. Jasne, mogło być gorzej, ale dobrze też nie jest.

Harry śmieje się i potrząsa głową. I właśnie tak, Louis może niemal zobaczyć, jak część niezręczności wyparowuje.

- Za co ty myślisz, że przepraszasz? - Pyta Harry.

Louis przechyla głowę na bok, zaskoczony. To, że był nieświadomy zawiłości w związkach wilkołaków, to jedno, ale Harry powinien to wiedzieć. Nie powinien potrzebować Olivii, żeby mu to tłumaczyła.

- To moja wina. To przeze mnie naskoczyłeś na Nicka. Jestem powodem, dla którego straciłeś kontrolę. Twój wilk szaleje, bo jeszcze nie ma mnie na własność. To dlatego czujesz się tak ochronny i na skraju i winiłem cię na początku i Olivia musiała mi to wyjaśnić, a to powinno być oczywiste i ja chciałem prze...

- Wow. Stop. Oddychaj.

Ręce Harry'ego znalazły się na ramieniu Louisa i Louis nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo się rozpędził. Twarz zarumieniona z zażenowania ale zmusza się do wzięcia głębokiego oddechu.

- Louis nie przepraszaj. Nie powinieneś przepraszać. To ja powinienem cię przeprosić.

- Co? Nie, Harr...

- Nie Lou. Na litość boską! Jeśli stracę kontrolę to tylko moja wina nie nikogo innego a już na pewno nie twoja!

Louis był zaskoczony. W ogóle się tego nie spodziewał. Spodziewał się, że będzie się kulił, żeby uzyskać przebaczenie Harry'ego. Naprawdę, bo spodziewał się odrzucenia, z resztą jak zawsze. Harry ciągle zmienia historię, ciągle zmienia narrację. Narrację, która do tej pory zawsze była bardzo przewidywalna.

Rogue | L.S. | Tł. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz